Kiedy złączył nasze usta w pocałunku, poczułem charakterystyczny, metaliczny posmak. Delikatnie zmarszczyłem brwi... skąd krew na jego ustach? Skaleczył się? Przegryzł wargę? Po co przegryzł wargę? Odsunąłem się od niego i kciukiem otarłem dolną wargę, przyglądając się mu z uwagą. Niepotrzebnie się powstrzymywał... Chyba o to mu chodziło, żeby wszyscy wiedzieli, że on jest mój, a ja jego.
– Niepotrzebnie się powstrzymujesz – powiedziałem cicho. Wytarłem krew, i skaleczenie już zniknęło.
– Właśnie bardzo potrzebne. Chcesz, żeby nas stąd wywalono? Dona prowadzi gospodę, nie dom publiczny – zauważył rozbawiony, zaczynając bawić się moimi kosmykami, jakby sprawiało mu to przyjemność. Chociaż, co mogło być w tym takiego przyjemnego? Jego włosy były znacznie lepsze, idealne, kruczoczarne, miękkie, błyszczące... jak na truposza, są one w świetnej kondycji. On cały w sumie jest świetny, chociaż to za mało powiedziane.
– Racja, nie byłaby zadowolona – powiedziałem rozbawiony, uśmiechając się lekko, czując powoli ogarniające moje ciało zmęczenie. Strasznie męczący ten cały seks. Ale miło, że mogłem na koniec dnia mogłem się do niego przytulić, poczuć delikatny zapach róży bijący od niego. W sumie, powinienem wstać, i przygotować kąpiel. Tak, najpierw kąpiel, potem sen. – Umyjesz się ze mną, prawda? – dopytałem, zbierając w sobie wszystkie wewnętrzne siły, by podnieść się z łóżka.
– Tylko, jeżeli nie będzie ogni piekielnych – postawił mi warunek. No tak, zawsze ta gorąca woda... W czym on widzi problem? Przecież, nie ma na niego żadnego wpływu, czy jest ciepło, czy zimno, a on jeszcze ma jakieś wymagania. Które oczywiście spełnię, bo chcę, żeby czuł się przy mnie dobrze.
– Nie będzie ogni piekielnych. I będzie pachnieć różą – obiecałem i pocałowałem go w czubek nosa.
– O, tak mi możesz mówić – wymruczał zadowolony.
– Za pięć minut zapraszam do łazienki – odpowiedziałem, podnosząc się z łóżka.
Przygotowując kąpiel tak zacząłem sobie myśleć, że ten dzień, mimo, że nic nie zrobiłem produktywnego, nie był taki zły. Może faktycznie tego potrzebowałem... ale jutro już muszę być bardziej produktywny. Kartograf, rozejrzenie się po mieście, i jak nic tu dla mnie nie będzie, zaplanujemy podróż do kolejnego miejsca. Tak chyba będzie najlepiej.
– Pachnie cudownie – usłyszałem za sobą, kiedy sprawdzałem temperaturę wody. – I nie wiem, czy to róża, czy może ty – dodał, przytulając się do moich pleców.
– Może i ja, i róża? – odpowiedziałem, odwracając się w jego stronę. – Zapraszam do tylko troszkę ciepłej wody, tak, jak chciałeś.
– A dziękuję – odpowiedział i korzystając z mojej pomocy, wszedł do wanny. – Prawie idealna. Może tak ciutkę za gorąca, ale nie jest najgorzej.
– Cóż, ja też bym chciał czerpać przyjemność z tej kąpieli – odpowiedziałem, zajmując miejsce za nim. Dla mnie to będzie szybka kąpiel, ale przynajmniej obaj będziemy czyści.
– Ludzie są tacy dziwni – westchnął niepocieszony, opierając się o moją klatkę piersiową.
– A jednak tu jesteś, ze swoim dziwnym człowiekiem – zauważyłem rozbawiony, przymykając oczy, by trochę się zrelaksować.
<Różyczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz