Teraz to naprawdę mnie zaskoczył, takiego wybuchu ze strony mojego przyjaciela się nie spodziewałem. Co w niego wstąpiło, aby tak potraktować Lailah, nic mu nie zrobiła, nic a nic. To było naprawdę niepokojące, zaczynam obawiać się o jego stan zdrowotny, chyba to tylko zabicie człowieka, miało na niego zdecydowanie większy wpływ, niż sądził.
- Lailah - Podszedłem do kobiety, aby upewnić się, że nic jej nie jest. Sorey naprawdę wyglądał, jak gdyby chciał zrobić jej krzywdę, wystraszył nawet swojego kota, który teraz chował się za moimi nogami. To sobie obrońcę wybrał no naprawdę.
- Nic mi nie jest - Przyznała, uśmiechając się delikatnie do mnie, teraz gdy byłem w miarę pewien, że wielkich szkód nie doznała, ostrożnie podszedłem do przyjaciela, klękając przy nim.
- Sorey - Wyszeptałem jego imię, kładąc dłoń na jego ramieniu. - Wszystko będzie dobrze, poradzimy sobie z tym razem - Szepnąłem łagodnie, nie chcąc, aby pogrążał się teraz w strachu i rozpaczy. Chłopak przytulił się do mnie, mocno wciąż milcząc, jego twarz ukryła się w moich włosach, a dłonie mocno trzymały mnie w żelaznym uścisku, nie drgnąłem, jeśli tego właśnie potrzebował.
- Sorey - Nagle odezwała się Lailah, na co chłopak spojrzał w jej stronę, wciąż traktując mnie troszeczkę jak lalkę, nie żeby mi to przeszkadzało, lubiłem, gdy się do mnie przytulał i koiło swoje nerwy, mógłby jednak ściskać mnie z troszeczkę mniejszą siłą, czułbym się zdecydowanie lepiej. - Mam propozycje, pomogę ci dojść do siebie, pomogę oczyścić umysł, duszę i ciało. Jednak, gdy dojdziesz do siebie, pozwolisz mi odejść zgoda? - Słysząc propozycje pani jeziora, sam odwróciłem głowę w jej stronę, to nie był głupi pomysł, pomoże mu, oboje mu pomożemy, a w zamian za to odda jej miecz, zwracając jej wolność, wydaje mi się, że to dobre rozwiązanie.
Chłopak przez dłuższą chwilę milczał, najwidoczniej zbierając myśli, jednocześnie uwalniając mnie z uścisku, dochodząc chyba już do jakichś wniosków.
Podniósł się powoli z ziemi, przyglądając się kobiecie, uspokoił się, już więc wyglądał jak gdyby nic się z nim nie dzięki, on naprawdę potrzebował czasu, aby dojść do siebie po tych wszystkich wydarzeniach.
- Dobrze - Tylko tyle w tej chwili można było usłyszeć z jego ust. Nie oczekiwaliśmy niczego więcej, oboje z Lailah, musieliśmy uważniej przyjrzeć się chłopakowi, w tej chwili wysłaliśmy sobie porozumiewawcze spojrzenia, biorąc pod uwagę każdą nawet najmniejszą zmianę jego humoru lub zachowania, musimy być ostrożni, najwidoczniej jest, gorzej niż myśleliśmy, przynajmniej na to wskazuje jego wcześniejsze zachowanie.
- Ruszajmy - Sorey po dłuższej chwili jak gdyby od niechcenia zwrócił się do nas, ruszając przed siebie, układał sobie wszystko w głowie, tak naprawdę mogliśmy zostać tu i dać mu odpocząć, aby doszedł do siebie, on jednak mówił nam co mamy robić, a nie na odwrót, z tego też powodu jest, jak jest, czy nam się to podoba, czy nie.
***
Cała nasza droga wyglądała dosyć dziwnie, Sorey szedł przed siebie, myśleć o czymś zapominając tak jakby o nas. Wcale bym się nie zdziwił, gdyby nas zgubił, teraz to my pilnujemy się jego, a nie on nas.
- Może odpoczniemy? - Zaproponowała Lailah, gdy na niebie zaczęły zbierać się ciemne chmury. Cudownie, jeszcze deszczu nam teraz brakowało, jak gdyby ten dzień był mało dołujący.
- Jeśli potrzebujecie - Sorey chyba nie zwrócił uwagi na te chmury, był obojętny, ale nie agresywny, zawsze to coś, zdecydowanie wolę tę wersję, co prawda do tego szczęśliwego mu daleko, ale to i tak jakiś progres.
- Chcę oczyścić twój umysł i duszę - Lailah nie owijała w bawełnę, chciała mu pomóc, nawet po tym, co zrobił. W końcu każdy serafin bez wyjątku chcę pomagać ludzką i nieść im ukojenie, pani jeziora widząc, jak Sorey cierpi, zlitowała się nad nim, pragnąc tylko jego dobra, co w żadnym wypadku mnie nie zaskakiwało, czułem to samo, ja jednak nie byłem więziony, to prawda podpisałem pakt, jednak nie więził mnie żaden artefakt, gdybym naprawdę chciał, mógłbym odejść. Z tego powodu akurat współczuję białowłosej, była więźniem każdego człowieka, który posiadał jej miecz, nikt nigdy nie pytał, czy tego chcę, lubi ludzi, którzy noszą jej brzemię, przynajmniej tak twierdzi. Ciekawe czy mówi tak, bo musi, czy naprawdę ich lubi tego nigdy się nie dowiem, biorąc pod uwagę, że to kobieta, niektórych rzeczy po prostu nie powie i tyle.
- Co mam robić? - Moje myśli związane z panią jeziora przerwał głos przyjaciela, siedzieliśmy już pod drzewem, a wokół zbierało się na deszcz, niewiele trzeba, aby się rozpadało.
- Połóż głowę na moich kolanach, spróbuję ci pomóc - Jej głos był taki jak zawsze, delikatny i pełen nadziei, tak jakby zapomniała o tym, co wydarzyło się z rana.
Sorey wykonał jej polecenie, teraz Lailah miała otwartą drogę do jego umysłu, skupiła się na tym, co robić, każąc zamknąć oczy pasterzowi i się zrelaksować o ile to możliwe, ja w tym czasie pilnowałem okolicy, wiedząc jak wiele zła, może teraz czyhać na pasterza. Nie zapominając o kocie, który leżał obok mnie, ku mojemu zaskoczeniu przyglądając się uważnie swojemu panu.
<Sorey? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz