poniedziałek, 5 września 2022

Od Mikleo CD Soreya

Sorey zajął się sprzątaniem po wypadku z pieska, zabierając ze sobą naszą córkę, niech również uczy się, że sprzątanie po piesku to odpowiedzialność i obowiązek, który musi poznać, aby móc takowego pieska posiadać.
- Zostaliśmy sami co maluchu? - Wyszeptałem, wpatrując się w twarz powoli zasypiającego malucha. Jest taki słodki, kiedy śpi, jest taki uroczy, kiedy patrzy, uśmiechając się nieśmiało, nasze dzieci to najpiękniejszy dar, który został stworzony z naszej miłość.
Zakochany w małym chłopcu, położyłem go na łóżku powoli i ostrożnie, aby go nie wybudzić ze snu, wciąż był on jeszcze płytki, a ja nie chciałem, wszystkiego zaczyna od nowa.
- Kocham cię maluchu - Szepnąłem, gdy pocałowałem jego czoło, delikatnie przytulając do siebie. Doskonale wiedząc, że bez mojej bliskości nie zaśnie, nie wspominając już przytulaniu się, tak jak mój mąż, tak i on lubi się bardzo przytulać, przesypiając całą noc.
- I jak? Posprzątaliście? - Zapytałem cicho, aby nie obudzić dziecka, zwracając jednocześnie na siebie uwagę męża.

- Tak, dywan wysprzątany, Misaki już w łóżku, szczeniak śpi z nią i teraz i my możemy pójść spać, chociaż przyznać muszę, wolałbym położyć się obok męża, a nie dziecka - Zwrócił uwagę na chłopca, powoli wślizgując się pod kołdrę.
- To może być trudne, biorąc pod uwagę naszego synka, który nie może bez nas spać - Wyszeptałem, tuląc się do dziecka tak, aby poczuł moją obecność.
- Mam nadzieję, że gdy będzie już starszy, może tak za niecały rok będzie w stanie spać sam w łóżku, a my będziemy mieć łóżku tylko dla siebie - Gdy to mówił, uśmiech sam pojawił się na moich ustach, na to nie mogłem najbardziej się doczekać, z drugiej strony nie chcąc tak wyrzucać Merlina do pokoju Yuki'ego, a raczej ich niedługo wspólnego pokoju, ciekaw jestem, ile raz w nocy do nas przyjdzie, nie mogąc spać samemu, bez mamusi i tatusia oby tylko Sorey był dla niego wyrozumiały.
- Nie powiem, że nie. Czasem brakuje mi naszej intymności - Przyznałem, uśmiechając się ciepło. - Dobranoc Sorey - Dodałem po chwili, gdy świece zgasły, a w pokoju zapanował mrok.
- Dobranoc owieczko - Odpowiadając, chwycił moją dłoń, niestety na tę chwilę to musi mu wystarczyć.

Dnia następnego ze snu wybudził mnie szczeniak, który głośno skomlał, a mimo to nie na tyle głośno, aby obudzić mojego męża i syna. Najwidoczniej maluch chce wyjść na dwór, a Misaki cóż jak spała tak śpi nadal. To na pewno ma po Tatusiu. Nie mogąc pozwolić temu maluchowi nadal czekać, wstałem z łóżka, pozostawiając śpiącego synka z mężem, zabierając zwierzaka na dwór gdzie się załatwić i trochę pobiegać, oby nie za długo jestem zmęczony i chciałbym jeszcze na chwilę pójść spać.
- Miki, dlaczego mnie nie obudziłeś? Wziąłbym psiaka na dwór - Sorey wystraszył mnie, pojawiając się znikąd za mną, kładąc dłoń na moim ramieniu, w rękach trzymając naszego synka.
- Nie strasz mnie tak, proszę więcej - Odezwałem się, trzymając dłoń na piersi.
- Przepraszam, nie chciałem cię wystraszyć, Merlin głośno płakał, zabrałem go ze sobą, na pewno jest głodny, weź go jak możesz, a ja zajmę się Cosmo - Prosząc, podał mi dziecko.
- Dobrze, zrobię ci kawę i śniadanie i tak pewnie niedługo będziesz się zbierał na spotkanie z mamą Emmy - Zwróciłem się do męża, zabierając syna ze sobą do kuchni, gdzie wszystko powoli zacznę przygotowywać, najpierw jedzenie dla dziecka, wiedzy czasie kawą dla męża a później śniadanie..

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz