niedziela, 4 września 2022

Od Soreya CD Mikleo

 Wieści od Yuki'ego o stanie zdrowia mamy Emmy nie były pocieszające. Ostatnio nasz kontakt faktycznie się pogorszył, bo nie mieliśmy za bardzo czasu na takie rzeczy. Ciąża oraz późniejsze wychowywanie Merlina zajmowały nam cały wolny czas, nawet z Alishą oraz Laliah nie za bardzo się widzieliśmy, a przecież mieszkaliśmy bardzo blisko siebie. Było mi z tego powodu bardzo głupio, przecież pani Caitlyn bardzo pomagała mnie i Mikleo, więc teraz najwyższa pora, aby pomóc jej. 
– Spokojnie, na pewno wydobrzeje. Jutro do niej pójdę i sprawdzę, w czym mogę pomóc. Pytanie tylko, czy dasz sobie radę z dziećmi – odpowiedziałem, dalej próbując ululać Merlinka do snu, ale ten uparcie chciał robić wszystko, tylko nie spać. 
– O mnie się martwić nie musisz – odparł, kończąc zmieniać pościel. Całe szczęście, może on użyje swojej matczynej magii i uśpi to małe zło. – Chodź tutaj, słońce moje. Jest już późna godzina, trzeba spać – dodał, biorąc ode mnie niesfornego niemowlaka. 
– Na pewno? Misaki potrafi dać w kość, i jeszcze do tego Merlin... – nie byłem przekonany do tego pomysłu.
Znaczy, bardzo chciałem odwiedzić panią Caitlyn, pomóc jej, sprawdzić jak się czuje, a jeżeli jej sytuacja była naprawdę zła, byłem w stanie zapłacić za jej leczenie. Najwyżej znowu wrócę do pracy, i tak miałem zamiar to zrobić, jak Merlin podrośnie i będzie mniej wymagający, a opieka nad nim nie będzie taka wycieńczająca, ale mogę zrobić to wcześniej. O ile które mnie do pracy przyjmie, nie wszyscy ludzie są tacy tolerancyjni, o pracy w kuźni już mogę zapomnieć, kowal nie był zbytnio zachwycony, jak mnie zobaczył kiedyś przypadkiem na ulicy... muszę przyznać, troszkę rozdarty to jestem. 
– Kochanie, potrafię zająć się własnymi dziećmi. A ty idź jutro i sprawdź, co u pani Caitlyn. I koniecznie ją ode mnie pozdrów – odpowiedział, lulając młodego. 
Czy mi się wydaje, czy jemu to wychodzi znacznie lepiej ode mnie...? Usypianie dzieci chyba mi za dobrze nie wychodzi, chyba, że mam trochę czasu i dobrą książkę, a ja aktualnie byłem trochę zmęczony. W nocy nie za bardzo skupiałem się na śnie, mając inne i zdecydowanie lepsze rzeczy do roboty, dlatego teraz chciałem trochę wcześniej pójść spać, zwłaszcza, że jutro będzie musiał wcześniej wstać. 
Już chciałem odpowiedzieć mojemu mężowi, że na pewno je przekażę, ale w tym samym momencie do pokoju weszła Misaki, jakoś tak dziwnie speszona. Czy coś się stało? Czyżby była głodna? Widziałem, że nie zjadła obiadu i to pewnie dlatego, że wcześniej najadła się słodyczami, a ja pozwoliłem jej znowu tylko na jednego batonika, ale jakoś tak mi się wymykała, i nie zwracałem za bardzo na nią uwagi... Póki mama nie krzyczy, ja także nie będę. 
– Tatusiu... Bo Cosmo zasiusiał mi dywanik – odezwała się nieśmiało, nerwowo bawiąc się swoimi palcami. No tak, szczeniaka trzeba będzie dopiero nauczyć takich rzeczy jak sikanie na zewnątrz... Biedny Miki, już mu współczułem dnia jutrzejszego. A może to ja zostanę, w on pójdzie? To też nie jest taki najgorszy pomysł, może nawet lepiej, aby to on poszedł, a nie ja. Z tego, co zauważyłem, on jest bliżej z panią Caitlyn niż ja... O tym porozmawiamy, jak posprzątam z młodą ten nieszczęsny dywanik. Kurde, czemu ja o tym już na samym początku nie pomyślałem, ja to faktycznie idiotą jestem.
– Skoro Cosmo nabałaganił, to trzeba posprzątać. Chodź, pomożesz mi. Wlejemy do miski wodę z płynem, zapierzemy plamę i wytrzemy suchym ręcznikiem. Tylko później musisz uważać, by nie chodzić po tym dywaniku – odpowiedziałem, wyciągając rękę w jej stronę, by zaprowadzić ją do łazienki. Skoro tak pokochała pieska, to niech teraz nauczy się po nim sprzątać, najwyższy czas powoli uczuć dzieci odpowiedzialności. Miło będzie, jak to dzieci czasem troszkę posprzątają, zamiast ciebie, ja się już w swoim życiu nasprzątałem.

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz