Zaskoczony patrzyłem na piękne kwiaty i równie przyjemny dla oka wazon nie rozumiejąc, z jakiej to okazji, czyżbym znów zapomniał o jakiś ludzkich zwyczajach, które mają znaczenie tylko dla nich? Kurczę chyba nie, po tylu latach zdołałem się nauczyć, kiedy to obchodzi się któreś ze świat, ale dziś.. Dziś na pewno nie ma żadnego świata.
- Są piękne, tylko nie rozumiem z jakiej okazji - Przyznałem, podchodząc bliżej, czując ten przyjemny dla mojego nosa zapach.
- Bez okazji, kocham cię i chce cię uszczęśliwić i patrzeć jak się uśmiechasz tak jak teraz - Wyznał, całując mnie w usta, gdy tylko zabrałem od niego wazon z kwiatami.
- Dziękuję, to naprawdę piękny prezent - Przyznałem, zanosząc kwiaty do naszej sypialni, stawiając wazon na parapecie, Lilia słynie z tego, że lubi ciepło a jak wiadomo, gdzie jest kominek, tam jest ciepło, do tego lubią słoneczne stanowisko dla tego najlepiej trzymać je na parapecie, no i Merlin może ich mi nie zrzuci, zastanawiam się tylko czy w nocy będziemy umieli spać, Lilia ma słodki, ale jednocześnie duszący zapach e ostateczności pójdzie do salonu, chociaż wolałbym nie.
Zadowolony wróciłem do kuchni, podchodząc do męża, łącząc nasze usta w delikatnym pocałunku, który przerodził się w bardziej namiętny i pełen miłości kończący się, dopiero gdy zabrakło nam tchu.
- Kocham cię - Wyszeptałem, patrząc w jego oczy z tym błyskiem w oku pełnym szczęścia.
- I ta ciebie kocham moja piękna owieczko - Wyznał, całując mnie w czoło.
W znacznie lepszym humorze podałem mu śniadanie, nie zapominając o tej nieszczęsnej kawie, bez której mój mąż nie potrafi żyć, a mógłby zacząć, w końcu to chodzi tylko i wyłącznie o jego zdrowie, jeśli on o siebie nie zadba, to nikt inny nie zadba o niego i tak wiem, że to ja go pilnuje jednak nie zawsze mam czas, aby zwracać na niego uwagę, to on jest dorosły i to on powinien brać odpowiedzialność za siebie, szkoda tylko, że zbyt rzadko o tym pamięć, jeżeli chodzi o zdrowie.
- Dziękuję - Ucałował mnie w policzek, zasiadając przy stole, biorąc do ust łyk ciepłej kawy i jakoś tak od razu mu się nastrój polepszył, niby złego nie miał, jednakże po kawie jest on jeszcze lepszy.
- Mamy dziś jakieś plany? - Zapytał, na co kiwnąłem przecząco głową, nie mając niczego zaplanowanego na dzisiejszy dzień, przynajmniej na tę chwilę.
- W tej chwili nie mamy chyba żadnych planów - Przygnałem, gdy mój mąż kiwnął głową, wychodzi na to, że dziś będzie całkiem spokojny dzień bez żadnych atrakcji tylko my i nasze dzieci i takie dni chyba lubię najbardziej, dni spędzane tylko z rodziną co prawda wolałbym spędzić czas z nimi bardziej ruchowo, ale jak to się mówi, jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma.
Dzień upływał nam bardzo spokojnie, Sorey odebrał Misaki ze szkoły, zjedliśmy wspólnie obiad, ja posprzątałem po nim, a mój mąż zajął się lekcjami z córką, pozostawiając mi Merlinka na głowie, który przy mnie był jak zwykle taki grzeczny i spokojny, no po prostu mały aniołek.
Ten mały cudowny aniołek był grzeczny aż do wieczora, nagle, gdy miał iść spać, zaczął płakać, broniąc się rękami i nogami przed pójściem do pokoju.
- Mama chodź - Złapał mnie za rękę, ciągnąc w stronę swojego pokoju, nie chcąc zostać w pokoju samemu.
- Dobrze - Kiwnąłem głową, nie mogąc, a raczej nie potrafiąc mu odmówić.
- Mikleo - Słyszą głos męża i pełne imię już wiedziałem, że Sorey nie odpuści, mały ma spać sam i koniec kropka.
- Tylko położę go spać - Obiecałem, patrząc w oczy mojego męża.
- Ja go położę spać - Na dźwięk jego słów synek zbulwersował się, próbując odepchnąć tatusia.
- Nie, tata nie - Krzyknął, no i tak właśnie zaczęła się kłótnia między moim mężem a synem, wyglądało to, jak kłótnia dwulatków.
- Cisza! - Krzyknąłem, mając już dość słuchania ich kłótni. - Oboje do swojego pokoju i to już - Dodałem stanowczo, czym zaskoczyłem moich bliskich, mimo wszystko każde z nich grzecznie poszło do swojego pokoju co i ja uczyniłem, wchodząc do sypialni, gdzie mój mąż leżał już w łóżku całkiem z siebie zadowolony.
- Mogłeś się z nim nie kłócić, jesteś starszy i dojrzalszy od niego - Zwróciłem się do męża, kładąc obok niego na poduszczę.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz