Byłem zaskoczony, jak łagodnie mój mąż na to wszystko zareagował. Spodziewałem się, że będzie na mnie zły, zrobi mi małą awanturę, będzie narzekał na moją lekkomyślność.. faktycznie, nie był zachwycony, trochę mi się dostało, ale podejrzewałem, że przynajmniej będzie przynajmniej tygodniowy i foch, a tu takie miłe zaskoczenie. Może zrozumiał, że zrobiłem to dla jego dobra? I że też mu udowodniłem, że mimo niezbyt zdrowego serca dam sobie radę ze wszystkim. Nawet go obronię przed idiotą, który myśli, że może go tak po prostu sobie szarpać. Jeżeli to ode mnie by zależało, jeszcze bym sobie pogadał z tymi, którzy na to nie zareagowali, no ale nie było to niestety możliwe.
- A może wykorzystamy miłą atmosferę i chwilę prywatności? – zaproponowałem, uśmiechając się zawadiacko, nie przestając swoimi dłońmi błądzić po jego ciele.
- Myślę, że tobie starczy na dzisiaj wrażeń, masz uważać, by się nie przemęczyć – odpowiedział, próbując mnie trochę przystopować, no ale jak ja miałem to zrobić, kiedy jego ciało mówiło mi zupełnie co innego? Wystarczył mój delikatny dotyk, a ono już tak cudownie drżało i samo zachęcało mnie do dalszego działania
- Gwarantuję ci, że nic mi nie będzie – wymruczałem, schodząc ustami po jego szyi i nim stało się cokolwiek poza tymi niewinnymi pieszczotami, usłyszeliśmy płacz Merlina. To jego szósty zmysł czy też może przypadek? Zazwyczaj lubił się wybudzać, kiedy pomiędzy mną a Mikim zaczynało się robić przyjemnie, ale może znowu cos się dzieje? Ostatnio przecież wymiotował, może teraz znowu coś się dzieje...?
- Pójdę zobaczyć, co u niego, a ty się tu kąp – polecił mi Mikleo, całując po raz ostatni moje usta.
Chcąc nie chcąc zostałem w balii sam, a bez mojego najukochańszego aniołka już nie było tak przyjemnie. Nie chcąc się ociągać szybko się dokończyłem kąpiel, przy okazji myjąc jeszcze głowę, i ubrałem się w znacznie cieplejszą piżamę, ponieważ faktycznie zaczynało być trochę chłodno. Jeszcze trochę i chyba zaczynam palić w domu. Najchętniej to już bym zaczął to robić, ale musiałbym przynieść drewno z szopy, a jak już taki umyty jestem, nie za bardzo mi się chciało wychodzić na zewnątrz. Poza tym, to mogłoby być niebezpieczne dla zdrowia, jeszcze mnie przewieje i co to by było...
Wyszedłem z łazienki z nadzieją, że od razu położę się do łóżka i wtulę się w ciało mojego męża, ale okazało się, że dzisiejszej nocy młody chce spać pomiędzy nami. Nie do końca mi się to podobało, bo nie dość, że uniemożliwię mi dostęp do Mikleo, to jeszcze potrafi mnie czasem z tego łóżka zrzucić, co w ogóle już przyjemne nie jest. Może powinienem już sobie szykować kanapę na dole...? Ale najpierw może coś sam zdziałam, w końcu ostatnio całkiem ładnie mu to wychodziło, byłem pewien, że już go więcej w naszm łóżku nie zastanę, albo przynajmniej będzie spał od strony swojego łóżeczka.
- Nie chciał spać inaczej, martwię się, że może mu być zimno – odpowiedział Mikleo, patrząc na mnie przepraszająco.
- Jest trochę chłodno, ale ma ciepłe ubranka na sobie – powiedziałem, podchodząc do młodego i sprawdzając jego rączki, które faktycznie były troszkę zimne. – Jak mi wysuszysz włosy, to mogę wyjść po trochę drewna, to chociaż u nas rozpalę.
- Na dole w koszu powinno zostać jeszcze kilka sztuk – na jego słowa pokiwałem głową i zaraz zszedłem na dół, oczywiście wraz ze świeczką.
Wróciłem po pięciu minutach i wziąłem się za rozpalanie w kominku. Jeszcze trochę minie, zanim poczujemy ciepło, ale już samo światło i charakterystyczne trzaskanie ognia sprawiało, że w pokoju było o wiele milej. Zerknąłem w stronę łóżka, gdzie Merlin już znowu spokojnie zasnął. Tylko pytanie, czy tu chodziło o temperaturę w pomieszczeniu, czy też brakowało mu obecności rodziców, to ja już nie wiem.
- Może spróbuję go powolutku przenieść do łóżeczka? – zaproponowałem cicho, wracając do łóżka i siadając obok synka. Jak spał wyglądał nawet słodko, ale to jedyny moment, kiedy mogę to stwierdzić.
- A może ten ostatni dzień niech śpi z nami? – Mikleo nie do końca chciał się ze mną zgodzić, jak zwykle mając miękkie serce.
- A ja mnie znowu zrzuci z łóżka? Albo skopie? Moje stare kości tego nie zniosą – powiedziałem półżartem, półserio. Spanie na kanapie strasznie przeżywałem, a co dopiero zrzucenie z łóżka. Jeszcze się złamię czy coś w tym stylu.
- Nie skopie, patrz, jak słodko śpi. Mały aniołek – z tym ostatnim zdaniem się zgodzić nie mogłem, dla mnie aniołek jest tylko jeden.
- Ostatni raz – bąknąłem, wchodząc pod kołdrę i gasząc świeczkę. Nie do końca byłem z tego zadowolony, chciałbym się do niego przytulić, no ale co najwyżej będę się mógł do syna przytulić. Niezbyt pocieszała mnie ta myśl, no ale jakoś to przeżyję, póki jestem na łóżku, nie jest najgorzej i mam nadzieję, że spędzę na nim calutką noc.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz