Kiwnąłem łagodnie głową, uśmiechając się do Soreya, mimo wszystko nie będąc do końca tego pewnym jednak czy miałem jakiś wybór? Moja mama jest tu i chce ze mną porozmawiać, a ja nie mogę jej przecież tego odmówić, tym bardziej że to ja tego chciałem, no powiedźmy, że to ja...
- Bawcie się dobrze - Zwróciłem się do męża, odprowadzając ich do drzwi wzrokiem, nim te zamknęły się, a ja pozostałem z moją rodzicielką, sam na sam nawet nie za bardzo wiedząc co powiedzieć i jak zacząć temat dlatego tak po prostu oboje milczeliśmy, obserwując się, a może raczej to ona obserwowała mnie, a ja tylko nieśmiało zerkałem na nią, nie wiedząc tak bardzo co robić, jak się zachować i co w tej chwili jej powiedzieć.
To spotkanie jest zdecydowanie trudniejsze, niż na początku mogłem sobie wyobrażać.
Nie wiedząc, co tak naprawdę powinienem uczynić, stałem jak głupek, patrząc w oczy kobiecie, która podeszła bliżej kładąc zmęczoną dłoń na moim policzku, poprawiając moją grzywkę, pod którą była złota opaska.
- Dostałam ją kiedyś od twojego taty - Odezwała się nagle, a w jej oczach pojawiły się łzy. - Niesamowite to naprawdę ty - Mocno przytuliła mnie, no powstrzymując już łez, a i ja sam mocno przytuliłem się do niej, ciesząc się tym przypadkowym odkryciem mamy, której zawsze tak pragnąłem, a dostać nie mogłem...
- Tak to naprawdę ja - Wyznałem, czując szybko bijące serce, nie mogąc opanować, sam nie wiem, radości a może i nawet stresu. Mój boże nigdy nie spodziewałem się, że kiedykolwiek będę miał jeszcze szanse spotkać moją mamę.
Kobieta o imieniu Muse będąca moją rodzicielką chciała wszystko o mnie wiedzieć, a ja chciałem wszystko wiedzieć o niej, niestety czas nie pozwalał nam na to. My niedługo musimy wracać do domu, a kobieta jak się okazało, pomaga w katedrze proboszczowi w utrzymaniu czystości w tym miejscu. Nie mogąc nacieszyć się jej obecnością, zaprosiłem ją do naszego domu. Pragnąc, aby nas odwiedziła, dzieci na pewno się ucieszą, poznając bliżej swoją babcię.
Ku mojemu zadowoleniu Musa zgodziła się, żegnając za mną, nim opuściła nasz teraźniejszy pokój, który i my musieliśmy już powoli opuszczać pokój, który za chwile na pewno będzie chciał zająć ktoś inny.
~ Możecie już wracać - Skontaktowałem się z mężem, sprawdzając, czy aby na pewno wszystko zostało już spakowane, nie bardzo chciałbym zostawić jakiś potrzebnych rzeczy, tym bardziej, że gdybyśmy zapomnieli o rzeczach należących do dzieci, na pewno odstawiłyby nam niezły cyrk.
- Jesteśmy - Zawołał mój mąż, wchodząc do pokoju gospody.
- Mama - Dzieciaki zawołały, podbiegając do mnie, przytulając się mocno do mnie co i ja uczyniłem, biorąc je na ręce.
- Jak się czujesz? I jak po rozmowie z twoją mamą? - Dopytał, podchodząc do mnie bliżej, całując w czoło.
- Dobrze, Musa to naprawdę cudowna kobieta. Zaprosiłem ją do nas w odwiedziny, gdy tylko znajdzie na to czas - Odezwałem się, mając nadzieje, że to nie będzie problem dla męża. - Nie będziesz miał z tym problemu? - Dopytałem, musząc się na wszelki wypadek upewnić.
- Oczywiście, że nie będę miał z tym problemu, kocham cię i cieszę się, że spotkałeś swoją mamę, a nasze dzieci najprawdopodobniej zyskały właśnie babcię - Odezwał się, przytulając mnie mocno wraz z dzieciakami, które trzymałem na rękach.
Uśmiechnąłem się ciepło, łącząc nasze usta w delikatnym pocałunku, nie ukrywając radości, od której aż promieniałem.
- Dziękuję, gdyby nie twoja determinacja nigdy nie odważyłbym się zamienić z nią chociaż jednego słowa - Przyznałem, nie przestając się uśmiechać, czując radość z powodu spotkania z moją rodzicielką, ta wyprawa ma więcej plusów, nim mógłbym na początku się w ogóle spodziewać.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz