Po raz pierwszy od dłuższego czasu Misaki poprosiła mnie, bym przeczytał jej książkę, więc nie mogłem jej odmówić, jednocześnie będąc tym troszkę zaskoczony. Za każdym razem, kiedy do niej zaglądałem, czytała sobie książkę sama, i nie chciała, bym ja to robił. Może chce spędzić ze mną jak najwięcej czasu, zanim znowu coś mi się stanie...? Moje słońce naprawdę to wszystko ostatnio za bardzo przeżywa, a ja nie mogłem nic z tym zrobić. Nieważne, jak bardzo ją zapewniam, że wszystko ze mną dobrze i będę z nią tak długo, jak tylko pozwoli mi na to serce, ona nie chce mi wierzyć, a to wszystko przez ten sen, który był zwyczajnym koszmarem, nie żadną wyrocznią. Gdyby Mikiemu przyśniło się coś takiego, może zacząłbym się tak poważnie tym przejmować, a skoro mi nic takiego nie komunikował oznaczało to, że wszystko było w porządku.
Kiedy jednak córka mnie tak ładnie prosi, nie mogłem jej odmówić. Z jej pokoju wyszedłem aż po godzinie, a nawet po tak długim czasie nie chciała mnie puścić, prosząc o kolejny rozdział. W końcu ja musiałem powiedzieć nie, bo mimo wszystko czułem już coraz większe zmęczenie. Nie byłem w stanie stwierdzić, czy to przez pogodę, wczorajszy atak czy może brak kawy zadziałał na mnie tak niekorzystnie, ale jedyne, o czym myślałem os dłuższego czasu, to walnięcie się do łóżka. Niezbyt chciało mi się wziąć chociażby szybką kąpiel, ale ja to już sobie nie mogłem pozwolić, wczoraj z wiadomych powodów się nie myłem, więc dzisiaj już było to wymagane.
Jak już wróciłem do sypialni, zastałem w niej niezbyt przyjemny widok. Miki bawił się z Cosmo nie na podłodze, gdzie jest miejsce dla psa, a na łóżku, i jeszcze był z siebie strasznie zadowolony. To by tłumaczyło, dlaczego Cosmo czasem bez wahania wskakuje na kanapę czy łóżko, bo jedno z nas mu na to pozwala i czuje się pewnie. Boże mój, daj mi cierpliwości...
– Cosmo, zejdź – powiedziałem stanowczo, zwracając tym samym uwagę jego oraz Mikiego. Piesek zaprzestał zabawy i spojrzał na mnie, posyłając tym samym niezrozumiałe spojrzenie. – Na dół – dodałem, wskazując palcem na podłogę. Tym razem grzecznie zeskoczył z łóżka, podchodząc do mnie z merdającym ogonem najprawdopodobniej, by mi się przypodobać. – Czemu pozwalasz mu na takie rzeczy? – tym razem zwróciłem się do Mikiego, ignorując psiaka.
– Bo nic złego nie zrobił. Zresztą spójrz na niego, jaki jest teraz smutny – nigdy nie sądziłem, że usłyszę z jego ust takie słowa. Jak go powoli zaznajamiałem z Codim to groził mi swoim odejściem, a teraz sam zaprasza psa do łóżka.
– Lubię, kiedy w moim łóżku nie ma piachu. Zresztą, łóżko to nie miejsca dla psa – powiedziałem, podchodząc do komody, by wyciągnąć z niej swoje rzeczy do spania.
– Coco pozwalasz z nami spać – zauważył trafnie, stając w obronie psiaka.
– Coco jest czyściejsza. I lepiej wychowana. Cosmo na nasze łóżko ma zakaz – uparcie stawiałem na swoim.
- A na inne?
- Wtedy niech już się wypowiadają właściciele tych łóżek.
- Dobrze. I przepraszam, już nie będę – odpowiedział Miki, podchodząc do mnie i zarzucając ręce na szyję. No i jak ja się mam na niego złościć, kiedy jest taki kochany?
- Jeszcze zastanowię się nad wybaczeniem – odparłem, kładąc dłonie na jego biodrach, jednocześnie się do niego uśmiechając. Oczywiście tylko się z nim drażniłem, bo przecież już mu dawno wybaczyłem, no ale nie musi tego wiedzieć, może jeszcze uda mi się coś na tym ugrać. – Zgaduję, że już nie chcesz się ze mną wykąpać? – dopytałem dla pewności zauważając, że w sumie on już jest gotowy do spania. Trochę się zasiedziałem u Misaki i pewnie wtedy musiał wziąć kąpiel... no ale to nic, przynajmniej szybciej umyję się sam niż z nim, aczkolwiek taka wspólna kąpiel byłaby naprawdę przyjemna i odstresowywująca...
<Mężu kochany? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz