Trochę zaskoczony spojrzałem na męża nie rozumiejąc skąd to pytanie, czy mnie coś ominęło? Może i tak być w pewnym momencie wyłączyłem się na chwilę a później już znalazłem się tutaj tak więc na pewno coś mnie ominęło.
- Skąd to pytanie? - Stawiając po kolei talerze na stole skupiłem się na tym co robię znów się na chwilę wyłączając. - Przepraszam, możesz powtórzyć? - Spytałem, rzucając mężowi przepraszające spojrzenie, nie chciałem go ignorować broń boże po prostu ostatnio częściej zdarza mi się tracić kontakt z rzeczywistością na kilka minut lub sekund nie wiem tylko dla czego tak jest.
- Mówiłem, że Yuki zaproponował opiekę nad dziećmi dla tego ja mogę tak po prostu zadać ci proste pytanie - Wyjaśnił, podchodząc do mnie bliżej głaszcząc mnie po policzku. - Coś się dzieje? Ostatnio coraz częściej mi się na chwilę odcinasz - Wyznał, patrząc tym pełnym zmartwienia spojrzeniem które wzbudziło we mnie poczucie winy i znów z mojej winy się zamartwia to nie jest dobre ani dla niego ani dla mnie.
- Nie, nic po prostu chyba jestem trochę zmęczony - Wyznałem, w sumie tak naprawdę nie wiedząc czemu coś takiego się u mnie powtarza coraz częściej, chyba powinienem porozmawiać o tym z Lailah, ona na pewno mi pomoże. - A co do festynu, mógłbym iść to wydaję się naprawdę ciekawe - Przyznałem.
- I nie boisz się ludzi? - Dopytał, upewniając się czy to na pewno jest w porządku.
- Dzięki tobie już nie, wiem że nic mi nie grozi przy tobie a i po tym co uczyniłeś temu mężczyźnie myśli, że już nikt nie będzie chciał podnieść ręki ani na mnie ani na nasze dzieci - Wyznałem, mówiąc mu to co myślę chcąc go tak po prostu uszczęśliwić wiedząc, że moje słowa poprawiają mu samoocenę a przynajmniej taką miałem nadzieję.
Sorey uśmiechnął się głaszcząc mnie po głowie.
- Cieszę się, że mogłem ci chociaż w ten sposób pomóc - Przyznał, przytulając mnie do sobie.
- I ja też - Wyszeptałem, robiąc kilka kroków w tył ciągnąc go za sobą tak aby nie widziały nas dzieci łącząc nasze usta w pocałunku który z delikatnego i subtelnego zmienił się w pocałunku pełen zachłanności i pragnienia. - Kocham cię - Wypowiedziałem gdy tylko nasze usta oderwały się od siebie a my spojrzeliśmy sobie w oczy.
- Ja ciebie też owieczko - Przyznał, uśmiechając się do mnie ciepło.
No i właśnie takiego go lubiłem uśmiechającego się i patrzącego na mnie spojrzeniem pełnym miłości, nie wiem czy to co mu powiedziałem trochę poprawiło jego samoocenę jednakże mam nadzieje, że tak właśnie jest a przynajmniej ja bardzo bym tego chciał.
- To co idziemy się ciepłej ubrać? - Po jego pytaniu kiwnąłem grzecznie głową idąc przygotować się do wyjścia na festyn, jeśli Yuki chce zostać z rodzeństwem my chociaż na chwilę będziemy mieli okazję pobyć sam na sam...
Wyjście na festynu było bardzo dobrym pomysłem oboje z mężem chociaż przez chwilę znów mogliśmy poczuć się jak dzieci łowiąc chociażby jabłka z beczki pełnej wody. To było naprawdę przyjemne doświadczenie i do tego bardzo zabawne już dawno nie czułem się jak dziecko.
Rozbawiony wracałem z mężem wieczorem do domu zajadając się jabłkami które wyłowiłem samodzielnie z wody wygrywając w ten sposób naszą konkurencję kto z nas wyciągnie więcej jabłek z beczki za pomocą tylko ust bez używania rąk a dla mnie to była naprawdę pestka. Takie konkursy zawsze mogą być dla mnie organizowane gdzie woda tam i ja.
- To był naprawdę przyjemny dzień - Przyznałem, gryząc owoc trzymany w rękach odwracając twarz w stronę Soreya który tak jak i ja zajadał się jabłkami.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz