Po wysłuchaniu córki przeanalizowałem jej słowa, kiwając łagodnie głową, jeśli potrzebuje roślin do zielnika, Edna jest najlepszym wyborem do pomocy przy jej pracy domowej.
- Dobrze kochanie, pójdziemy do cioci jeszcze dziś pod warunkiem, że zjesz grzecznie obiad - Zgodziłem się pod jednym warunkiem, który musiał spełnić, aby móc pójść do cioci, nie są to w końcu spore wymagania, dla tego liczę, że zrobi to, o co ją proszę, aby mieć siłę do wykonania zadania związanego z zielnikiem.
- Zjem - Odpowiedziała pełna energii, już nie mogąc się chyba doczekać powierzonego jej w szkole zadania.
- Teraz czy za chwilę? - Zapytałem, chcąc dowiedzieć się, czy aby jest na tyle głodna, by zjeść obiad już teraz czy jednak później, nie chcąc do niczego zmuszać naszej córeczki.
- Teraz, nie mogę dłużej czekać - Wyznała, siadając przy stole, oczekując posiłku, który jej podałem, kilka chwil później podając posiłek również mężowi i synkowi, chcąc, aby każdy z nich był najedzony przed wędrówką do Edny.
- A ty nie jesz? - Mój mąż od razu zwrócił uwagę na to, że nie jem obiadu.
- Nie, ja dziś nie jestem głodny, ale wy jedzcie smacznego - Życzyłem im, wstając od stołu, sprzątając po przygotowanym przeze mnie obiedzie, chcąc mieć jak najmniej sprzątania później, gdy moi bliscy już zjedzą to, co zostało im podane na talerzach.
- Skończyłam - Zawołała jako pierwsza Misaki, podchodząc do mnie, aby podać mi pusty talerz po jedzeniu. - Idziemy? - Zapytała, gotowa już natychmiast pójść do cioci chyba o czymś zapominając.
- A może pozwolisz zjeść tacie i Merlinowi obiad? - Zapytałem, gestem ręki wskazując na jedzących przy stole.
- Dobrze, ale proszę, pośpieszcie się - Misaki za wszelką cenę chciała pośpieszyć jedzących spokojnie obiad.
- Misaki proszę, nie pośpieszaj, umiesz przecież ładnie poczekać, aż inni zjedzą prawda? - Tym razem uwagę zwrócił jej tatuś, którego zawsze słuchała, niesamowite jest to, że wystarczy jedno jego słowo, a dzieci słuchają go bez mrugnięcia okiem, ja przy nim to naprawdę wychodzę fatalnie, chyba troszeczkę źle wychowuję dzieci, przesadnie rozpieszczając je, a potem mam to, co mam.
- Dobrze tato - Grzecznie usiadła przy stole, czekając grzecznie i dzielnie, mimo że już chciała wyjść z domu, co za dziecko i niby po co jej się tak spieszy? Mamy jeszcze sporo czasu nim będzie musiała oddać zadanie..
- Już? - Nagle nasze córka zerwała się z krzesła, patrząc na tatę, który wstał od stołu, podając mi pusty talerz po jedzeniu.
- Tak, już - Odpowiedział, podając mi również talerz po jedzeniu synka, czym uszczęśliwił córkę, która już pobiegła do siebie, przygotowując się najprawdopodobniej do wyjścia. Co i my musieliśmy zrobić, nie mogąc kazać czekać córce dłużej, niż było to konieczne, zabierając ze sobą psiaka, który nie chciał zostać w domu z Coco.
Wędrówka do Edny przeminęła nam bardzo spokojnie tak jak i spotkanie z nią, kobieta miała słabość do Misaki, dla tego bez zastanowienia pomogła jej opisywać rośliny, które mieliśmy znaleźć niestety w innym mieście, bo tylko tam były takie wyjątkowe rośliny, o których zebraniu marzyła nasza córka.
- Tato, mamo pójdziemy jutro do miasta po rośliny do zielnika? - Mała już nie mogła się doczekać, aby zabrać się za projekt, ciocia Edna powiedziała, gdzie są najlepsze rośliny, a ona już w gorącej wodzie kąpana gotowa była iść po zioła. Jak dla mnie możemy iść po nie bez gadania, jednakże pozostawię tę decyzję mężowi, niech on da córce konkretną odpowiedź, a ja się po prostu dostosuję.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz