Może i mój mąż miał racje, może powinienem więcej czasu poświęcić sobie, a wtedy będę czuł się lepiej? Sam nie wiem, nie chcę wszystkiego zostawiać na głowie męża, dobrze bawiąc się nad jeziorem, nie mogę odpoczywać, gdy on będzie musiał pilnować dzieci.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł - Odezwałem się, dostrzegając tym samym zaskoczone spojrzenie mojego męża, czyżbym powiedział coś nieodpowiedniego? Nie no nie wydaje mi się, mówię to, co myślę, nie chcę wszystkiego zostawiać na głowie Soreya, gdy tak jak on i ja mam swoje obowiązki, nie mając czasu na przyjemności, nawet jeśli przez brak przyjemności odrobinę tracę na zdrowiu psychicznym.
- Dlaczego uważasz, że to nie jest dobry pomysł? - Spytał, nie ukrywając zaskoczenia, a nawet może delikatnego zmartwienia z powodu wypowiedzianych przeze mnie słów.
- Jestem rodzicem, nie mam czasu tracić go na siebie - Przyznałem, wracając do pływania przynoszącego i relaks z potrzebnym mi od dawna spokojem ducha i ciała.
- I ja też jestem rodzicem tych dzieci, z tego właśnie powodu powinieneś czasem wyjść z domu i odetchnąć, bo mam wrażenie, że nie czujesz się ostatnio za dobrze - Jego wypowiedz, wywołała westchnięcie wydobywające się z moich ust no tak Sorey, jak zawsze przesadnie się o mnie martwi, to fakt ostatnimi czasy jestem trochę bardziej rozkojarzony i zmęczony, jednakże to nie winna rodziny ja po prostu.. Sam nie wiem, nie miałem czasu się nad tym zastanawiać, z resztą nieważne nie mam czasu się nad tym zastanawiać w końcu ważniejsze rzeczy mam na głowie niż myśleć o sobie, wole martwić się o bliskich niż o siebie.
- Jesteś to prawda, jednakże to ty jesteś chory i to ty masz odpoczywać nie ja - Wyznałem, podpływając bliżej, kładąc dłonie na jego nogach, wywołując delikatne skrzywienie na jego twarzy.
- A ty jak zwykle swoje chory nie jestem, nie musisz się o mnie martwić no i proszę o buziaka - Poprosił, nachylając się nade mną, pozwalając mi złączyć swoje ciepłe usta z moimi lodowatymi. - Zimny jak lód - Dodał, uśmiechając się do mnie zadziornie.
- Widziały, gały co brały, chciałeś lodowatego anioła, to go masz - Zaśmiałem się co i w nim wywołało rozbawienie.
- Chciałem i dostałem najlepszego i najpiękniejszego anioła chodzącego po tym świecie - Wymruczał, głaszcząc mnie po policzku.- Wracamy? Robi się trochę chłodno - Dodał, patrząc na mnie z miłością w oczach.
- Oczywiście - Zgodziłem się, wychodząc z wody, kierując się wraz z mężem do domu, gdzie jak się okazało, dzieciaki już spały, a my mieliśmy dzięki temu trochę czasu dla siebie.
- Ciepła kąpiel? - Zaproponował, na co od razu kiwnąłem energicznie głową. Ciepła woda nam się przyda, mi, aby ogrzać moje ciało po kąpieli w lodowatym jeziorze a mu, aby się zrelaksował, dzięki czemu oboje na tym skorzystamy. Sorey nie czekając ani sekundy dłużej ruszył w stronę łazienki, przygotowując nam gorącą kąpiel, zapraszając mnie do łazienki w iść królewski sposób, kłaniając się przede mną jak przed księciem, a takowym raczej nie nie byłem i nigdy nie będę.
Zadowolony wszedłem do wody, która cudowne ogrzała moje lodowate ciało, pozwalając mi wtulić się w ciało męża, dając nam czas na spokojne spędzenie wspólnych chwil, niby nie robiliby nic prócz kąpieli jednakże mi już i to do szczęścia wystarczyło.
- Powinniśmy częściej spędzać tak czas - Wyznałem, odwracając głowę w stronę męża, całując delikatnie
jego usta, niczego nie oczekując, więcej nawet o tym nie myśląc, chcąc tylko trochę uwagi i bliskości męża.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz