Zaskoczony zmarszczyłem brwi, przyglądając mu się uważnie, w głowie powtarzając sobie jego pytanie. Czy jest coś, czego jeszcze mi brakuje? A czego mogłoby mi brakować, mam cudownego chociaż czasem troszeczkę dziecinnego męża i cudowne dzieci, które kocham nad życie, czego więcej mógłbym chcieć? Zdecydowanie niczego, ponadto nie mam prawa narzeka, na tak cudowny dom i rodzinę, której nigdy przedtem nie miałem.
- Skąd to pytanie? - Dopytałem, nie do końca rozumiejąc skąd u niego to pytanie, czy ja przypadkiem zrobiłem lub powiedziałem coś, co przywołało na myśl jego pytanie.
- Tak z ciekawości - Wyznał, głaszcząc mnie po policzku, całując delikatnie czoło.
- Z ciekawości? Hym - Zastanowiłem się i tak nie mając żadnego pomysłu w głowie. - Nie ma, niczego co potrzebuję lub pragnę poza tobą - Przyznałem, uśmiechając się zadziornie do męża.
Sorey od razu bardziej się pobudził, przyciągając mnie bliżej.
- Nic a nic? - Dopytał, troszeczkę się ze mną drocząc, podgryzając płatek mojego ucha.
- Nic a nic - Przyznałem, cicho się przy tym śmiejąc.
- No cóż, skoro nic to nic. Dobranoc owieczko - Ucałował ostatni raz moje usta, gasząc świeczkę, nim wtulił się w moje ciało, pozostawiając mnie biednego spragnionego, co za zły człowiek.
Cicho wzdychając, wtuliłem się w ciało męża, zamykając swoje oczy.
- Dobranoc - Szepnąłem, pozwalając sobie na odpoczynek, odpływając w krainę Morfeusza.
Dnia następnego obudził mnie nasz synek, wspinając się na nasze łóżko.
- Merlinku co się stało? - Zapytałem zaspany, przecierając ręką oczy.
- Głodny - Odezwał się, chcąc mnie wyciągnąć z łóżka.
- Dobrze Merlinku, daj mi pięć minut - Poprosiłem, wtulając się bardziej w ciało męża, bardzo nie chcąc jeszcze wstać. Że akurat teraz naszemu synkowi zachciało się jeść, nie może zaczekać tak z pięć maksymalnie dziesięć minut? Przecież g to nie zbawi.
- Mama! - Krzyknął, wybudzać ze snu i mnie i swojego tatę, który zadowolony tym faktem nie był.
- Dlaczego tak krzyczysz z samego rana? - Zapytał zaspany, zerkając na twarz synka.
- Jestem głodna - Zawołał, pusząc policzki.
- Głodny, chłopcem jesteś - Poprawiłem go, wstając z łóżka, biorąc go na ręce. - Śpij, Misaki ma dziś dopiero na dziesiątą - Tym razem zwróciłem się do zaspanego męża, wychodząc z pokoju wraz z synkiem, którego zabrałem do kuchni przygotowując mu śniadanko.
Na moje nieszczęście nie mogłem już pójść spać, Merlin pragnął uwagi, chcąc się bawić ponadto i Cosmo musiał zostać wypuszczony na dwór, aby mógł się załatwić i troszeczkę wybiegać nim wrócił do domu, bawiąc się z moim małym synkiem, dając mi chociaż trochę wolnego czasu, który poświeciłem na przygotowywanie posiłku dla mojej córki i męża, który pojawił się znikąd, przytulając do moich pleców.
- Dzień dobry owieczko - Wymruczał, całując mój policzek.
- Dzień dobry słońce - Odwróciłem się w jego stronę, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku, podając mu kubek z kawą.- Nie boli cię przypadkiem głowa? - Zapytałem, przyglądając mu się uważnie.
- Nie, dlaczego miałaby boleć? - Dopytał, unosząc jedną brew ku górze.
- Pytam z powodu zapachów Lilli, ich mocny zapach jest bardzo przyjemny, jednak potrafi wywoływać u ludzi migrenę, dla tego pytam - Wyjaśniłem, wiedząc trochę o roślinach, od naszego sąsiada, o czym nie mówię głośno, doskonale wiedząc, że Sorey jest o niego po prostu zazdrosny, tylko ja wciąż nie wiem, dlaczego w końcu tylko on jest mój, a ja jego chyba sam doskonale o tym wie.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz