Mimo wszystko nie byłem pewien czy powinienem zostawiać go tu samego, tak ja chciałem przemieść go do pokoju, w którym wcześniej przebywał Yuki a teraz gdy już do tego doszło, nie jestem tego taki pewien, może jednak powinien zostać u nas? Oj nie Sorey się zdenerwuje, a ja nie chcę, aby się z mojego powodu denerwował.
- Masz rację, na pewno jak zwykle jestem przewrażliwiony - Przyznałem, kładąc malucha do łóżeczka, przyglądając się mu z łagodnym uśmiechem na ustach.
- Jesteś skarbie, ale to nic ja tu jestem po to, by ich za bardzo nie rozpuścić - Szepnął, przytulając się do moich pleców, całując mnie w policzek.
- Nie wiem, co bym zrobił bez ciebie - Uśmiechając się ciepło, spojrzałem na męża, całując jego usta.
- Dałbyś sobie świetnie radę i dasz na pewno, gdy kiedyś odejdę z tego świata - Zapewnił, głaszcząc delikatnie po włosach.
- Obym musiał dać sobie radę później niż wcześniej - Wyszeptałem, chwytając jego dłoń, wychodząc cicho z pokoju, niech nasz synem śpi spokojnie, tyle ile tylko mu trzeba, może już się do jutra się nie obudzi, chociaż w to mogę bardzo wątpić.
- Tato pomożesz mi z lekcjami? - Zapytała Misaki, która dzielnie uczyła się w pokoju, gdy jej tatuś przenosił łóżeczko do wcześniejszego pokoju Yuki'ego.
- Oczywiście księżniczko, że ci pomogę - Sorey jak zawsze poświęcił całą swoją uwagę córce, dając mi tym samym czas dla siebie samego. Problem w tym wszystkim był taki, że ja sam nie potrafię odpoczywać, od razu chcąc coś robić, sprzątać, gotować, a nie mając niczego takiego do pracy, wyszedłem na dwór z naszym psiakiem, bawiąc się z nim troszeczkę, nim zacząłem pielęgnować swój ogródek, grabić liście, wyrywać chwasty i odbywać psiaka, który również chciał bardzo mi pomagać, w wyrywaniu chwastów, na co pozwolić mu nie mogłem, bardzo nie chcąc stracić żadnej rośliny, która może jeszcze na przyszłą wiosnę się przydać.
- Miki wróć już do domu, robi się ciemno i zimno - Zawołał Sorey, przypominając mi o bożym świecie, rany troszeczkę się zasiedziałem na dworze i tak nie mając co robić, a tak przynajmniej doprowadziłem ogródek do porządku.
- Tak już idę - Zawołałem, wstając z kolan, wołając do siebie psa, z którym wróciliśmy do domu, zamieniając z mężem kilka zdań, nim wyganiając mnie do kąpieli, no tak byłem cały z ziemią i chyba nawet śmierdziałem śmiercią. Nie wiem, dlaczego, ale sam zapach ziemi przywodził mi na myśl zapach śmierci, dziwne? Na pewno.
Nie narzekając, grzecznie wziąłem długą kąpiel, myjąc całe ciało, nie zapominając o włosach, na które przyszedł już czas.
Wymyty, zrelaksowany i ładnie pachnący wyszedłem z łazienki, puszczając do niej męża, który od razu zwrócił uwagę na mój wygląd i zapach, mówiący mi jak pięknie wyglądam i pachnę, nim uśmiechając się zadziornie, zamknął się w łazience, zostawiając mnie samego. Nie mając więc nic ciekawego do robienia, zajrzałem do syna, który właśnie się obudził.
Mój mały skarb, biedny od dziś będzie spał sam, nie mając serce go tak zostawić samego, wyciągnąłem go z łóżeczka, kładąc się z nim na łóżku, czytając mu książkę, dopięto teraz, odczuwając zmęczenie, powoli zasypiając z synem i książka w ręce nie mając siły wstać już z łóżka, poddając się zmęczeniu.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz