Mój mąż był po prostu niemożliwy, po pierwsze to miał mnie obudzić i się nie przemęczać a po drugie nie musiał mi się za nic odpłacać, przecież to nie z jego winy wymiotowałeś, to stres wywołany obecnością tego mężczyzny. Fakt, gdybym nie poszedł, nie zareagowałbym tak emocjonalnie, jednakże skoro już się to zdarzyło to chyba lepiej o tym zapomnieć, nic mi nie jest podczas ciąży, nie jednokrotnie wymiotowałem, tak więc nawet mnie to nie zaskakuje.
- Lepiej późno niż wcale - Westchnąłem cicho, patrząc na jego twarz. - A ty jak się czujesz? - Dopytałem, uważnie mu się przyglądając.
- Dobrze, a teraz proszę o buziaka - Mówiąc to, przysunął się bliżej, czekając na pocałunku.
- Chwileczkę, nie mówiłem, żebyś na siebie uważał - Zauważyłem, zastanawiając się, z jakiej to racji mam mu dać buziaka, to znaczy chętnie mu go dam tylko chciałbym zrozumieć zasady tej gry.
- Powiedziałem, za każdym razem, kiedy będziesz mi mówił, bym na siebie uważał lub coś w tym stylu. I to zalicza się do czegoś w tym stylu - Wyjaśnił, czym przyznam, rozbawił mnie, no cóż, jeśli taka jest jego gra, niech mu będzie.
Bez dalszego gadania złączyłem nasze usta w pocałunku który przerodzić się w bardziej zachłanny pocałunek niczym nie przypominając zwykłego buziaka.
Sorey zamruczał cicho, odrywając się od moich ust, zwracając uwagę na deser, który właśnie przyniósł.
- Przygotowałem ci deser, czekolada z truskawkami wiem, że lubisz - Mój mąż to naprawdę cudowny człowiek, dba o mnie i o dzieci, za co jestem mu bardzo wdzięczny, jednak w tej chwili nie wiem, czy jestem w stanie coś przełknąć po dzisiejszych wymiotach.
- Dziękuje, wygląda pysznie, tylko nie wiem, czy coś przełknę - Wyznałem w końcu, patrząc na deser, nie mając na niego ochoty, pięknie wygląda i na pewno pięknie pachnie, ja jednak dziś wolałbym nic nie jeść po dzisiejszych problemach żołądkowych.
- A może chociaż spróbujesz? - Zapytał, patrząc w moje oczy tym błagalnym spojrzenie, przypominając mi małego szczeniaczka, który bardzo chce uwagi lub ulubionego smakołyczka.
Cicho wzdychając, nie miałem serca mu odmówić, dla tego w końcu się zgodziłem, biorąc jedną truskawkę w czekoladzie, do ust mu również jedną dając, jeśli ja mam jeść to i on jeść będzie.
I tak to wspólnie zjedliśmy kilka truskawek, może to nie cały talerz jednakże na więcej już siły nie miałem i tak cud, że w ogóle coś zjadłem.
- Dziękuje, naprawdę miło mi, że mnie rozpieszczasz - Przyznałem, uśmiechając się do mojego męża.
- Dla ciebie wszystko, a nawet więcej - Wyznał, przysuwając się bliżej mnie. - Masz czekoladę na wargach - Dodał, zlizując ją językiem, oblizując się, jakby zjadł coś dobrego.
- Smakowało? - Zażartowałem, patrząc w jego oczy.
- Ty mi zawsze smakujesz - Wymruczał, znów łącząc nasze usta w pocałunku, tym razem jednak bardziej namiętnym popychając mnie na łóżko, przez kilka dłuższych chwil zapominając o całym świecie, drobne pieszczoty, dotyk i bliskość męża sprawiały mi radość i chociaż do niczego dojść nie miało, oboje na chwile zapomnieliśmy o bożym świecie.
Od moich ust odebrał się, dopiero gdy zabrakło mu tchu, patrząc z uśmiechem w moje oczy.
- Wiesz, że cię kocham owieczko? - Zapytał, nie przestając się uśmiechać.
- Wiem, ja ciebie również kocham - Przyznałem, wstając z łóżka, biorąc talerz z resztą truskawek, dzieciaki na pewno chętnie zjedzą za nas, niech się nacieszą, za chwile truskawek nie będzie aż do przyszłego roku. - A teraz idź już na ten spacer, póki nie jest za późno i uważaj na siebie - Poprosiłem, nie chcąc, aby coś mu się stało.
<Pasterzuyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz