Jeśli mam być szczery byłem już zmęczony moim synem, który wciąż łaknął tylko mojej obecności, nie uważam, że to coś złego po prostu jestem już zmęczony jego zachowaniem i ciągłym płaczem, kiedy tylko na chwilę odwrócę od niego wzrok. Szczerze mówiąc, gdybym wiedział, jakie będzie nasze następne dziecko zdecydowanie bym sobie odpuścił chęć jego posiadania. I chociaż bardzo kocham każde z naszych dzieci tego jednego czasem mam tak po prostu dosyć.
- Nie dziękuję niczego mi nie potrzeba - Przyznałem, gdyż tak właśnie było, niczego nie potrzebowałem, ja po prostu byłem zmęczony, a zachowanie Merlina czasem męczyło mnie jeszcze bardziej.
- Jesteś pewien, że nic nie chcesz? - Dopytał, tak dla pewności jakbym przypadkiem się rozmyślić.
- Tak, nic nie chce, położę go zaraz spać i sam chyba pójdę już spać - Przyznałem, zerkając na książkę i znajdujące się tam zadania. I, mimo że miałem iść spać pomogłem córce w dwóch zadaniach, dostrzegając brak wiedzy mojego męża w tej sprawie, cóż nie każdy jest alfą i omegą, zresztą on nie miał tak dobrze, jak nasze dzieci, szkoły nie miał, a to z niej można wiele wyciągnąć.
- Pójdę już go położyć - Odezwałem się, gdy skończyliśmy wspólnie zadania, zerkając na synka, który powoli zasypiał w moich ramionach.
- Oczywiście, śpij dobrze - Ucałował mnie w policzek świadom tego, że już nie wrócę, musząc odpocząć, oj tak naprawdę musząc odpocząć.
- Dobranoc mamo - Odezwała się Misaki, uśmiechając do mnie pięknie.
Przynajmniej jedno cudowne dziecko nam się w tym domu trafiło, nie licząc Yuki'ego i Emmy, ale ich akurat tu nie ma..
- Dobranoc skarby - Pocałowałem ich obojga w czoło, idąc powoli do pokoju chłopca, którego położyłem do łóżeczka, trwając przy nim jeszcze kilka chwil, nim całkowicie odpłynął.
A i ja sam już dłużej się nie męczyłem, idąc do sypialni, gdzie padłem zmęczony chcąc po prostu odespać dzisiejszy dzień.
Dnia następnego obudziłem się późno zbyt późno jak na mnie, mój mąż jak zwykle został bez pomocy a wszystko to z powodu wypompowania związanego z naszym synem.
Patrząc na zegar, już chwiałem wstać z łóżka gotowy przejąć wszystkie obowiązki, które do mnie należały, w tym samym czasie zwracając uwagę na mojego męża wchodzącego do sypialni z tacą słodkości na śniadanie.
- Dzień dobry owieczko mam dla ciebie słodkie śniadanie. Naleśniki z czekoladą - Wyznał, bardzo dumny z wykonanej przez siebie pracy.
- Dzień dobry. A to z jakiej okazji? - Dopytałem, uśmiechając się do męża, szczerze ciesząc się z takiego słodkiego śniadania. Co prawda ja jeść nie muszę, mogę i nie mam zamiaru nawet z tego przywileju nie skorzystać.
- Powiedzmy, że to taka mała rekompensata za wczorajszy dzień - Wyznał, a ja szczerze niczego nie zrozumiałem, co się stało wczoraj? Czy ja o czymś nie wiem? Chyba najwidoczniej coś dnia wczorajszego po prostu mnie ominęło.
- Rekompensata? A co się stało dnia wczorajszego? - Dopytałem, tak dla pewności niczego nadal nie rozumiejąc.
- Przez moje zmęczenie poszedłem spać, pozostawiając wszystko na twojej głowie, a nie tak powinno w końcu być prawda? - Powiedział to z wielkimi poczuciem winy, rany jak on cię przejmuje, tym czym przejmować się nie powinien.
- Sorey, nie wariuj, miałeś prawo być zmęczony, a ja nie mam ci tego za złe, nie przejmuj się czymś takim - Starałem się to uspokoić, całując jego usta. - To Merlin mnie wykończył i szczerze mówiąc, zaczynam się zastanawiać nad jakimś przedszkolem dla niego, naturalnie takim, w którym nie byłby przeklęty za używanie mocy - Dodałem tak po prostu po ludzku zmęczony naszym dzieckiem.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz