Na jego słowa uśmiechnąłem się delikatnie, mocno tym rozbawiony. Raczej rzadko kiedy mówi do mnie takie dziwne teksty, z reguły to była moja rola. Najwidoczniej chyba jest za bardzo zaspany, inaczej raczej by w ten sposób się do mnie nie odezwał. No chyba, że byłby troszkę wstawiony, ale to w tym momencie nie było to możliwe. Chociaż, zawsze mógł lunatykować i przypadkiem wypić taką butelkę wina...
– Jeżeli jest, to co? Mam podać ci tę pozycję do łóżka? – wymruczałem, wchodząc na łóżko i nachylając się nad nim. Troszkę podrażnić się z nim mogłem, ale to wszystko, na więcej sobie pozwolić nie mogliśmy. Może kiedy znowu położę Merlina spać, ale jak do niego ostatnio zaglądałem, był całkiem żywy i bawił się z Cosmo, rzucając mu po pokoju piłkę. Na szczęście nie było tam nic, co mógłby stłuc, więc mogłem ich tam na moment samych zostawić. Oboje bawili się tak świetnie ze sobą, że nawet mnie nie zauważyli.
– Mhm, i to dwa razy poproszę – wyszczerzył się do mnie, nadal nie otwierając oczu. Co za mały leniuszek, niby mnie zachęca ładnie, ale swoich cudnych oczu otworzyć dla mnie nie chce.
– No to się muszę trochę zastanowić, czy na to zasługujesz – kontynuowałem droczenie się z nim, przybliżając się na tyle, by sunąć ustami po jego szyi.
– Mama! – usłyszeliśmy głośny krzyk dochodzący z pokoju naszego synka. No i tyle byłoby z droczenia się. Nasz syn naprawdę ma jakiś szósty zmysł i wykrywa, kiedy nam jest miło i koniecznie, ale to koniecznie musi nam przeszkodzić. Faktycznie, dzieci są najlepszą antykoncepcją, chociaż w naszym przypadku to się niezbyt sprawdza. My już sami w sobie jesteśmy tak jakby antykoncepcją, co było bardzo, ale to bardzo wygodne.
– Niestety na ten moment mogę tylko zaproponować gorący napój, a po południu małą przystawkę – odparłem, odsuwając się od niego. Chociaż sprawiłem, że Miki miał miłą pobudkę, a to już coś. – Chcesz coś konkretnego do picia?
– Chcę to nie wstawać z łóżka. Ale muszę – przyznał, ciężko wzdychając. Moje słońce się rozleniwiło troszkę, ale to o nic takiego, ja się mogę tym wszystkim zająć.
– No to nie wstawaj, ja się zajmę wszystkim. Dla mnie to nie problem – przyznałem, uśmiechając się do niego delikatnie.
– Ale tak bez ciebie obok to nie to samo... Witaj, mój mały książę. Jak się spało? – Merlin zdecydowanie nie mógł się doczekać, aż po niego przyjdziemy, więc przyszedł do nas sam. Dobrze, że nie zrobił tego wcześniej, bo zobaczyłby coś, czego zobaczyć nigdy nie powinien.
– Mama, pomósz – bąknął, próbując wdrapać się na łóżko, ale no tak niezbyt mu to wychodziło. Ja bym mu tam nie pomagał, pomęczyłby się, zmęczyłby się szybciej i tym samym szybciej poszedłby spać, no same plusy. Miki miał bardziej miękkie serce i bez wahania mu pomógł, samemu wstawając i nawet otwierając oczy. A dla mnie ich nie otworzył... – Przytul – dodał, wyciągając w jego stronę rączki.
– Och, ale jesteś słodziutki. Jest słodziutki, prawda, Sorey? – dodał rozczulony Miki, patrząc na mnie wyczekująco. Jak dla mnie to Mikleo był przesłodki, ale lepiej, aby o tym nie usłyszał.
– Oczywiście, słońce, że jest słodki. Przyniosę wam śniadanie do łóżka, co wy na to? – zaproponowałem, wstając z materaca. Idealnie się składało, Miki nie chciał wstawać z łóżka, Merlin nie chciał odchodzić od swojej mamusi, a ja... No w sumie, też niezbyt chciałem odchodzić od Mikleo, ale się już poświęcę, dla mojego aniołka wszystko.
<Aniele? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz