środa, 5 października 2022

Od Mikleo CD Soreya

Mimo wolnie uśmiechnąłem się do męża, patrząc w jego oczy. To prawda myślałem, że skończy się ten dzień dużo ciekawiej, jednakże nie mogę mieć do męża pretensji o to. Wiedząc, że ma teraz w życiu gorszy okres, a ja nie naciskam, już nawet przestałem o tym myśleć, nie muszę, chociaż lubię kochać się z mężem, w tej jednak sytuacji jestem w stanie nie robić tego w ogóle, aby nie zaszkodzić jego sercu. W końcu są rzeczy ważne i ważniejsze, a jego serce jest dla mnie najważniejsze.
- Nie gniewam się, na ciebie rozumiejąc, że możesz nie mieć na to ochoty. Zresztą nie zawsze dostajemy to, czego chcemy i chyba oboje doskonale o tym wiemy - Obróciłem to troszeczkę w żart, nie chcąc, aby się zadręczał. Ja już nastawiłem się na to, że kochać się nie będziemy, dla tego nie myślę o tym i tak mając zawsze i nie rzeczy do roboty, bo kto jak nie ja zajmę się wszystkim wokół, dbając o to, by mój mąż się oszczędzał, teraz to on jest najważniejszy nie ja.
- Jestem twoim mężem i chyba powinienem cię zaspokajać w każdy możliwe sposób - A on znów swoje, naprawdę zbyt przesadnie się o mnie martwi a przecież to ja powinienem martwić się o niego nie na odwrót.
- Nie przejmuj się - Ucałowałem go, wtulając w jego ciało, zamykając swoje oczy.
- Ale - Zaczął, najwidoczniej dalej chcąc, ciągnąc ten temat, który dla mnie już został zamknięty.
- Dobranoc - Przerwałem mu, całkowicie ignorując jego dalszą chęć ciśnięcia tego tematu, nie mam do niego pretensji i na tym zakończmy tę rozmowę.
- Dobranoc owieczko - Wyszeptał, odpuszczając sobie ten temat, mocniej przytulając się do mnie, powoli odpływając w krainę morfeusza co i ja uczyniłem, rozluźniając się w ramionach jedynego człowieka, którego kiedykolwiek pokochało moje serce.

Dzień następny rozpoczął się dla mnie bardzo leniwie, nie musiałem wcześnie wstawać, bo to mój mąż poszedł po naszą córkę, pozwalając mi troszeczkę odpocząć. Wstałem tylko na chwilę, robiąc córce i mężowi śniadania, herbatę dla córki i kawę dla męża, niech wypije tę jedną kawę, bo i tak ją wypije, gdy nie będę patrzeć.
Stawiając wszystko na stole, przywitałem się z córką i mężem, zapraszając ich na śniadanie do kuchni, samemu idąc do sypialni, gdzie położyłem się na łóżku, rozciągając się leniwie, obiad zrobię później, dom posprzątany, na dworze pada deszcz, a więc na dwór nie pójdziemy. W tym wypadku pozostało mi odpocząć, bo i też co innego mógłbym zrobić? No niby bym mógł, ale nie mam na to siły, chyba się za bardziej rozleniwiłem a wszystko to z powodu zimna i deszczu. Przebywanie tyle lat w jednym miejscu naprawdę mnie rozleniwiło, nie do końca takie miałem plany na moje życie, co nie oznacza, że go nie lubię, lubię, tylko czasem brakuje mi wypraw z moim mężem, takie jednak życie sobie wybrałem i w takim będę trwał aż do pełnoletniości dzieci.
- Miki? - Słysząc głos męża, mruknąłem cicho, nie mając nawet siły odwracać się w jego stronę. - Dobrze się czujesz - Na dźwięk następnego pytania westchnąłem cicho, kiwając głową.
- Tak, nic mi nie jest, to tylko sam nie wiem zmęczenie z powodu monotonności, anioły wody lubią, gdy coś się dzieje, a ja ostatnimi czasy siedzę tylko w domu. I nie jest mi z tym źle, sam chciałem takiego życia, po prostu jestem trochę znudzony tym brakiem wrażeń - Wyznałem szczerze, co czuję, nawet nie patrząc na męża, nie mając siły nawet się odwrócić w jego stronę.

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz