niedziela, 16 października 2022

Od Mikleo CD Soreya

Sprzątając kuchnie, zerknąłem do salonu, zainteresowany tą nastającą tam ciszą dostrzegając śpiącego na siedząco męża. Cicho wzdychając, podszedłem do kanapy, pomagając mu położyć się na poduszkę, starając się go nie obudzić, co na szczęście mi wyszło, niech śpi, jeśli tylko potrzebuje.
Uśmiechając się pod nosem, przykryłem go kocem, prosząc cicho córkę o przeniesienie się do kuchni, w razie co mogłem jej spokojnie pomóc przy ćwiczeniach, dając mojemu mężowi wypocząć.
- Mamo czy tacie nic nie będzie? - Zapytała, w taki sposób jak gdyby bała się, że to, co jej powiedział tato, nie do końca jest prawdziwe, najwidoczniej nasza córka za bardzo boi się o swojego tatę, a to nie jest potrzebne, od tego jestem ja nie ona, to małe dziecko i nie powinno martwić się aż tak o tatusia, to niech zostawi mi, jako mąż mam obowiązek się martwić o jej tatę.
- Oczywiście skarbie, że nic mu nie będzie, jestem tu po to, aby o niego dbać i o was też - Zapewniłem ją, całując w czoło, siadając obok, aby sprawdzić jej ćwiczenia.
- I nie pozwolisz mu odejść? - Na to pytanie pokiwałem przecząco głową.
- Tak długo, jak będę tylko mógł, nie pozwolę mu odejść - Zapewniłem, zerkając na ćwiczenia. - Skupmy się teraz na twoich zadaniach, tatuś śpi i nie trzeba się o niego martwić - Dodałem, prosząc ją o skupienie się na ćwiczeniach, którymi teraz przede wszystkim powinna się zająć.
Na szczęście mała była bardzo grzeczna, dla tego nie musiałem się o nią martwić ani do niczego zmuszać, inteligentna ta nasza mała księżniczka.
Sprawdzając jej ćwiczenia, zwróciłem uwagę na drobne błędy, tłumacząc co zrobiła nie tak, idąc po synka, który się obudził, mając dziś naprawdę zły humor, płaczliwy i niezadowolony. Ja naprawdę nie wiem, w kogo się on wpadł.
Przygotowując obiad, zamknąłem drzwi do kuchni, aby dać spokojnie wypocząć mężowi pozwalając Misaki pomóc mi przy nim, pilnując Merlina, który chodził za mną cały czas, okazując swoją złość, gdy tylko nie zwracałem na niego uwagi.
- Merlin proszę cię już mam tego dość, co się z tobą dziś dzieje? - Zapytałem, biorąc chłopca na ręce, przyglądając mu się uważnie.
- Boli - Wydukał, otwierając buzię, no tak brał do ust, co się tylko dało, a teraz boli, a mówiłem, że tak będzie.
- Mówiłem, żebyś nie brał wszystkiego do ust, to nie słuchałeś - Zwróciłem się do synka, stawiając go na ziemi, wyciągając z szafki miód, biorąc odrobinkę na łyżeczkę, wcierając mu, odrobię miodu w afty, znajdujące się w jego ustach. - Proszę, powinno pomóc - Ucałowałem syna w czoło, uśmiechając się do niego ciepło.
- Co się dzieje? - Rozbudzony Sorey wszedł do kuchni, zerkając na zapłakanego synka.
- Merlin ma afty, za dużo bierze do ust i nie słucha a teraz płacze, bo go to boli - Wytłumaczyłem, patrząc na synka, który już trochę się uspokoił, przytulając do moich nóg, nie dając mi spokojnie pracować nad przygotowaniem obiadu.
- A ty jak się czujesz? Już lepiej? Wyspałeś się? - Zapytałem, przyglądając się mężowi, do którego podszedłem bliżej, kładąc dłonie na jego policzkach, ponownie słysząc płacz chłopca, który podszedł do mnie, wyciągając rączki do góry.
- Mama - Wydukał, nie przestając płakać.
- Merlin jesteś dziś naprawdę okropny - Przyznałem, mimo wszystko nie biorąc go na ręce. - Nie, sam umiesz chodzić - Dodałem, nie mając zamiaru się ugiąć, dziś Merlin przesadza, a ja nie pozwolę mu na to, by płaczem zmuszał mnie do noszenia na rękach.


<Pasterzyku? :D >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz