Zaspany spojrzałem na męża, rozciągając leniwie zastygłe po śnie mięśnie, starając się rozbudzić, nowy dzień się zaczął Sorey, na pewno już odprowadził Misaki do szkoły, a ja wciąż w łóżku trochę ostatnio za bardzo się rozleniwiłem.
- Dziękuję, ale nie jestem głodny - Przyznałem, powoli wydostając się z ciepłej pościeli, stawiając pierwsze kroki na podłodze, podchodząc do moich dwóch mężczyzn. - Dzień dobry - Przywitałem się, całując syna w czoło a męża w usta.
- Na pewno? Mogę ci coś przygotować, jeśli trzeba - Wyznał, najwidoczniej znów zapominając o tym, że ja jeść nie muszę lub po prostu chcąc mnie uszczęśliwić troszeczkę na siłę.
- Na sto procent nie jestem głodny - Zapewniłem, delikatnie się przy tym uśmiechając, kierując swoje kroki powoli do łazienki, gdzie zająłem się codzienną higieną, przebrałem w czyste ubranka i rozczesałem włosy, pozostawiając je rozpuszczone. Raz na jakiś czas i one powinny odpocząć od gumki.
Odświeżony i z dużo lepszym nastrojem zszedłem na dół do kuchni, gdzie mój syn jadł grzecznie owsiankę, trochę czasu zajęło mi przygotowanie się do zejścia na dół, a wszystko to z powodu niechęci najlepiej położyłbym się do łóżka, razem z mężem nie przejmując się nikim ani niczym doskonale jednak wiedząc, że nie mogę sobie na to teraz pozwolić mam obowiązku i tak już czuję się dziś lepiej nic wczoraj.
- O jej, jaki z ciebie grzeczny chłopiec - Pochwaliłem swojego synka, który bez marudzenia grzecznie jadł posiłek przygotowany przez tatusia.
Mój syn zaśmiał się, klaszcząc w swoje dłonie, nie przestając jeść śniadanka, które ku mojemu zaskoczeniu pochłonął w zastraszającym tempie, już od razu chcąc iść się bawić. No nie usiedzi w miejscu, ale co poradzić taki już urok małych dzieci. Uśmiechając się delikatnie, wziąłem malucha na ręce, zanosząc w stronę salonu, zostawiając go w towarzystwie Cosmo.
- Baw się dobrze i bądź grzeczny - Poprosiłem, całując go w czoło, wracając do kuchni, gdzie wciąż przebywał mój mąż.
- Miki, musimy porozmawiać - Powiedział to bardzo poważnie, czym mnie zaskoczył.
- Coś się stało? - Zasiadając naprzeciwko męża, przyjrzałem mu się uważnie, zaczynając się on niego martwić.
- Merlin ma moce - Po jego wypowiedzi zmarszczyłem brwi, nic nie rozumiejąc. Jakie moce? O czym on w ogóle mówi?
- Moce? - Powtórzyłem zaskoczony, jednocześnie troszeczkę zmartwiony tym, co właśnie do mnie powiedział.
- Tak, moce, na własne oczy widziałem, jak w pokoju dziś lewitowały zabawki, a nasz syn świetnie się przy tym bawił - Gdy to mówił moje zaskoczenie, coraz to bardziej się powiększało, nie wiedziałem skąd pojawiły się u Merlina takie moce, chyba musimy porozmawiać o tym z Lailah, może ona będzie w stanie nam powiedzieć, co jest grane.
- Chyba powinniśmy spotkać się z Lailah i porozmawiać o tym, co dzieje się z naszym synem. Mam nadzieję, że chociaż ona będzie wiedziała, co się dzieje i co powinniśmy zrobić, aby uchronić go przed ludźmi. Jeśli ktoś dowie się, że ma moce, może go wziąć za czarownika, a to obawiam się, nie skończy dobrze. Ludzie są zacofani. A jak pamiętasz wiedzmy, pali się na stosie - Wyznałem zmartwiony, nie chcąc, aby naszemu dziecku coś się stało, gdyby tak było, chyba bym tego nie przeżył.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz