Kiedy słońce zaczęło świecić wprost na moje oczy, niezadowolony przekręciłem się na drugi bok, chcąc przytulić się do męża. Ale chcieć to zdecydowanie za mało było, bo mojego aniołka w łóżku nie było. Niezbyt mi się to podobało, było wcześnie i Mikleo powinien spać tu obok mnie. Otworzyłem jedno oko, upewniając się, że faktycznie byłem sam, a po tym z niechęcią podniosłem się do siadu. Nie chciałem wstawać, najchętniej jeszcze bym sobie pospał i pokorzystał z faktu, że Misaki ma dzisiaj i jutro wolne, ale tak bez Mikleo obok to nie było to samo.
Najpierw skierowałem się do łazienki, by się szybko się ogarnąć, po czym zerknąłem do pokojów dzieci, czy aby na pewno wszystko u nich w porządku. Misaki sobie słodziutko spała, a wraz z nią zwinięta w nogach łóżka Coco. Wchodząc do pokoju chłopców najpierw zerknąłem na łóżko Yukiego, dopiero później zwracając swój wzrok na łóżeczko Merlina. Niby wiedziałem, że go nie ma, ale i tak musiałem z każdym razem się upewniać, że aby na pewno go nie ma. Miałem nadzieję, że tam u niego wszystko w porządku, niby wiedziałem, że dotarli na miejsce cali i zdrowi, ale to wszystko, co wiedziałem. Nie miałem pewności, czy nadal są w Azylu. Niby Zaveid i Edna mieli ich przekonać do tego, by zostali tam do wiosny, ale czy im się to udało, nie mam pojęcia. Gdyby znalazł coś o swoich rodzicach, mógłby chcieć wyruszyć dalej...
- Tata – usłyszałem przeszczęśliwy głos Merlina, który już nie spał.
- Cześć, łobuzie – odezwałem się, podchodząc do jego łóżeczka i uśmiechając się delikatnie. Jakimś cudem Miki nie zauważył, że brakuje jednego kwiatka, więc teraz też się już nie powinien. Odkupię mu go wkrótce, z taką samą doniczką, tylko jeszcze muszę wyczaić moment, w którym nie ma go w domu, co chyba będzie najtrudniejsze, ponieważ w domu był niemalże cały czas... o tym pomyślę później. – Wyspany?
- Głodny – bąknął, wyciągając ręce w moją stronę. Wczoraj był na mnie obrażony, dzisiaj na mój widok się cieszył... jego humorki zmieniały się szybciej niż u kobiety w ciąży, a ja kompletnie za nim nie nadążałem. Pozostała mmi tylko nadzieja, że trochę z tego wyrośnie, bo już teraz mam z nim problem.
- Już idziemy na śniadanko – odparłem, biorąc go na ręce. W sumie, ja też bym coś zjadł, bo wczoraj jak zwykle kolację zjadł Merlin. Jakoś tak wieczorami niezbyt miałem ochotę na jedzenie. Były takie dni, że faktycznie odczuwałem lekki głód, to sobie coś lekkiego przygotowywałem, ale to działo się bardzo rzadko.
- Mama – powiedział bardziej radośnie, kiedy zauważył swoją ukochaną mamusię.
- Dzień dobry, mój mały książę – odpowiedział mu równie wesoło, biorąc go ode mnie. – Cześć, kochanie.
- Czyli on jest księciem, a ja jestem tylko kochaniem? – udałem oburzenie, tak odrobinkę się z nim drocząc.
- Więc jak mam cię tytułować? – zapytał, uśmiechając się do mnie delikatnie, najwidoczniej od razu wyczuwając to, że to jedynie zwykła zabawa.
- No wiesz, skoro Merlin jest księciem, to wychodzi na to, że ja muszę by królem. A ty moją królową, co się nawet zgadzasz, bo diadem już masz – wyszczerzyłem się do niego głupkowato, całując go w policzek.
- Właśnie diadem, a nie koronę, więc się niekoniecznie zgadza – wyjaśnił, sadzając młodego na jego krzesełku.
- Kiedyś dostaniesz ode mnie koronę – obiecałem mu, zaczynając przygotowywać sobie cudowną kawę. Nie wiem, ile musiałbym pracować i oszczędzać, by sprawić mu taką koronę, jaka była warta jego osoby, ale może taką malutką i skromną...
- Zamiast obiecywać mi niestworzone rzeczy, lepiej obudź Misaki na śniadanie. Jest ładna pogoda, więc moglibyśmy przejść się nad jezioro. Może będziesz nawet w stanie porozmawiać z Yukim – na ostatnie słowa troszkę się bardziej ożywiłem.
- To... jest to możliwe? – zapytałem, patrząc na niego uważnie i z niemałą nadzieją. Miło byłoby z nim porozmawiać, minęło trochę czasu, kiedy ostatni raz go słyszałem.
- Będziesz mi mówił, co mam mu powiedzieć i będę ci przekazywał to, co odpowiedział – na jego słowa pokiwałem głową, już nieco bardziej przygaszony. Więc w ten sposób... to nie będzie to samo, no ale chyba lepsze to niż nic. Też w sumie, o czym miałby z nim rozmawiać? Miki pewnie już rozmawiał z o wszystkim, co ja chciałbym wiedzieć, więc raczej nie ma sensu powtarzać dwa razy tych samych informacji.
- Rozumiem. Idę obudzić młodą – powiedziałem, całując go w policzek i wychodząc z kuchni. Nawet jeżeli z nim nie porozmawiam, to chociaż popatrzę, jak to wygląda...
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz