Im starszy Merlin był, tym mniej go rozumiałem i coraz bardziej zastanawiałem się, po kim to ma i czy ten demon nie miał żadnego wpływu na jego charakterek. Nikt nie powiedział, że jest to możliwe, ale też nikt nie powiedział, że jest to niemożliwe. To, że ojcem jest ktoś inny odpada, więc pozostawał nam tylko demon. Nie pamiętam, czy Miki jak był młody był taki humorzasty, a jak chodzi o mnie... cóż, nikogo nie gryzłem i nie byłem, czasem marudziłem dziadkowi i nie zgadzałem się ze wszystkim, ale czy ja byłem tak wkurzający? Nie mam pojęcia, będę musiał się później spytać męża... chyba, że odziedziczył to po swoich dziadkach, a naszych rodzicach. Albo po prostu jest wrednym dzieckiem, pierwszym w rodzinie, czasem takie czarne owce się zdarzają...
- Mogę wyjść na dwór się pobawić z Cosmo? – zapytała Misaki, kiedy Mikleo zniknął z denerwującym nas wszystkich Merlinem.
- Nie przeszkadza ci to, że pada? – dopytałem, poświęcając jej całą swoją uwagę. Dzisiaj zachowuje się jak aniołek, grzecznie wykonała swoje prace domowe, najpewniej podczas mojej małej drzemki opiekowała się grzecznie swoim młodszym braciszkiem, nie zdziwiłbym się, gdyby nawet pomagała mamusi przy obiedzie i innych takich rzeczach... różnica, jaka jest pomiędzy nią a Merlinem, była przeogromna, i to mnie zaskakiwało najbardziej.
- Nie, będę mogła trochę poćwiczyć, a Cosmo się trochę pobawi, on też lubi wodę – odpowiedziała, zaczynając patrzeć na mnie tymi swoimi słodziutkimi oczkami. Troszkę bałem się, że może zachorować, ale tak w sumie, po ostatnim takim wypadzie nic jej nie było, i wczoraj po zabawie w jeziorze też nic nie było... no i na pewno nie będzie na tyle nieodpowiedzialna, by wychodzić poza podwórko.
- Ale tylko na godzinę. I nie opuszczaj podwórka – poprosiłem ją, na co dziewczynka energicznie pokiwała głową, po czym podbiegła do mnie i mocno się do mnie przytuliła, mówiąc „dziękuję”. Przesłodka i przecudowna, zupełnie jak mój Miki, i wszystko wiadomo, po kim odziedziczyła wszystko, co najlepsze. Tylko te brązowe włosy, które wszystko psuły... czemu nie mogły być one białe?
Powolutku posprzątałem po obiedzie, czyli pozmywałem naczynia, wysuszyłem je, przetarłem blaty, czyli niby nic, ale i tak się zmęczyłem. Chyba jeszcze nie do końca wydobrzałem, a musiałem się przecież jak najszybciej wykurować, niedługo będzie pełnia i Miki mnie potrzebował, zwłaszcza, kiedy oboje wiemy, co się podczas niej dzieje. Z taką kondycją na pewno nie uda mi się go długo zająć, a jeżeli nie będę potrafił sprostać jego wymaganiom, pozostaje nam zamknięcie go w sobie, co mi się do końca nie podobało. Nie chciałem krzywdzić Mikleo, to miało być w ostateczności. Poza tym trochę się balem, że jeżeli Miki będzie w środku, kiedy znowu moje serce się odezwie... nie wybaczyłbym sobie tego.
Po krótkim odpoczynku poszedłem na górę, by zobaczyć, co się stało z Mikleo. Rzecz jasna znalazłem go w pokoju Merlina, jak spał wraz z nim na łóżku Yuki’ego. Oczywiście niezbyt mi się to podobało, ale nie chciałem go budzić. Może i mi się do tego nie przyznał, ale przez tę naszą fuzję i on nie czuł się najlepiej. Niech wypocznie, i tak nie ma nic już do roboty, ponieważ zrobiłem raczej wszystko. Chociaż, mógłbym trochę posprzątać dół, pozamiatać i umyć podłogi, pościerać kurze... chociaż, te podłogi może na razie zostawię, poczekam, aż młoda ze szczeniakiem wrócą z dworu, dlatego na razie zajmę się tymi kurzami.
Jak pomyślałem, tak zrobiłem. Podczas sprzątania od czasu do czasu zerkałem przez okno upewniając się, że Misaki nadal jest na podwórku. Kiedy upłynęła wcześniej wspomniana przeze mnie godzina, zawołałem ją do domu, co niezbyt jej się podobało, ale i tak się mnie posłuchała. Zanim wróciła do domu, przyniosłem ręcznik jej oraz dla Cosmo, po przecież nie mogę pozwolić, aby taka mokra, puchata kulka biegała po domu i wszystko brudziła.
- Yuki mówi ci cześć – powiedziała, wycierając włoski.
- Rozmawiałaś z nim? – zapytałem zaskoczony, zabierając się za wycieranie Cosmo, który swoją drogą strasznie się wiercił.
- Mhm. Też mówił, ze mógłbyś zajrzać do cioci Lailah. Mówi, że jest bardzo mądra i będzie wiedziała, co ci jest – i kolejne słowa, które mnie zaskoczyły. Nie chciałem, by ktokolwiek mówił Yuki’emu o moim kolejny zasłabnięciu, no ale chyba na to już za późno. I że jeszcze mam o tym Lailah mówić...? Przecież to wstyd, że w takim wieku mam takie problemy, więc nie ma mowy, bym komuś jeszcze o tym mówił.
- Mówi się „zajrzeć”, nie „zajrzać” – poprawiłem ją, pozwalając Cosmo wbiec w głąb domu. – I mówiłem ci, byś się o mnie nie martwiła. Już mamusia się o mnie martwi i to mi w zupełności wystarczy.
- Ale ja chcę ci pomóc – wymamrotała, pusząc swoje policzki.
- Wiesz, jak mi możesz pomóc? Ciesząc się i będąc szczęśliwa. Bo kiedy ty jesteś szczęśliwa, i ja jestem szczęśliwy. Więc teraz co, kakao czy gorąca czekolada? – zapytałem, klękając przed nią i uśmiechając się do niej delikatnie. Była naprawdę kochana, ale powinna skupić się na dzieciństwie, nie na moim feralnym sercu.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz