sobota, 8 października 2022

Od Mikleo CD Soreya

Zmarszczyłem brwi, słysząc jego słowa, odwracając głowę w stronę syna, dopiero teraz dostrzegając, do czego jest zdolny. No proszę, nasz syn będzie naprawdę uzdolniony dzieckiem, jestem z niego dumny, jednocześnie trochę, a nawet bardzo się o niego martwię jak zresztą o każde inne nasze dziecko.
Wzdychając cicho, wstałem od stołu, podchodząc do syna, który zaśmiał się, wyciągając w moją stronę rączki, chcąc na ręce, jak więc mógłbym mu odmówić? To mój mały chłopiec, najmłodszy i najsłodszy, to jednak prawda córeczka jest zawsze oczkiem w głowie tatusia a synu mamusi.
- Mama patrz - Zawołał radośnie, gdy tylko wziąłem go na ręce, pokazując mi unoszącą się w powietrzu zabawkę biednego Cosmo, który próbował ją dosięgnąć.
- Widzę, właśnie widzę - Uśmiechnąłem się do synka, całując go w policzek. - Od kiedy tak umiesz? - Dopytałem, chcąc wiedzieć, czy nasz syn powie mi, kiedy pierwszy raz zauważył, że ma moce. Oczywiście zdając sobie sprawę, że może nie być w stanie tego zrobić, to dwulatek a one nie mówiąc jeszcze zbyt płynnie.
- Nie wiem mama - Odpowiedział, rzucając psiakowi piłeczkę, ciesząc się, gdy piesek złapał piłeczkę, przynosząc ją pod nasze nogi, merdając ogonkiem.
- Rozumiem, tylko proszę skarbie, nic nie zbij ani nikogo nie strasz - Poprosiłem, nie chcąc aby coś się stało albo otoczeniu, albo nie daj Boże mu lub pieskowi.
- Dobrze mamo - Chłopiec przytulił się do mnie, chcąc zejść już na ziemię, co mu umożliwiłem, dając mu spokojnie bawić się z pieskiem.
Zmartwiony wróciłem do kuchni, gdzie przebywał mój mąż zmywający naczynia po ich śniadaniu.
- Zaczynam się o niego martwić - Wypowiedziałem, wtulając się w plecy mojego ukochanego męża.
- Nie martw się kochanie, poproszę Lailah o pomoc, może ona będzie w stanie nam jakoś pomóc - Odezwał się, wycierając swoje ręce, przytulając do mnie, całując w czoło.
- Dobrze. Kocham cię - Przyznałem, chowając twarz w jego ramionach, mrucząc cicho pod nosem.
- Ja ciebie też kochanie a teraz chodźmy do Merlina, lepiej mieć go na oku - Zachęcił mnie, chwytając moją dłoń, ciągnąc w stronę salonu, gdzie nasz mały chłopiec nie przestawał się bawić, powiem nawet więcej, w powietrzu było więcej rzeczy niż wcześniej i – co gorsza – więcej tych szklanych, które w powietrzu znajdować się nie powinny.
- Merlin - Wystraszony tym, co chłopiec robi, odezwałem się, dekoncentrując chłopca, który opuścił na ziemię wazon rozbijający się pod wpływem uderzenia.
Nie mówiąc już ani słowa chwyciłem syna w ręce, podając go mężowi, idąc po wszystkie potrzebne rzeczy do sprzątania, musząc jak najszybciej posprzątać, po tym, co uczynił, nasz synek ta jego moc nie do końca jest bezpieczna dla niego i dla nas nie mówiąc już o moich biednych wazonach, które kupił mi mój mąż, abym miał gdzie wkładać kwiaty, no cóż, jeden mniej, oby później nie okazało się, że o jeden za mało.
Reszta dnia nie minęła nam za spokojnie, Merlin nie chciał przestać bawić się swoimi mocami, Misaki nie chciała się uczyć, mając jakoś kryzys a Yuki i Emma szykowali się do podróży, co chwilę o coś pytając. Mój boże, jaki ten dzień jest ciężki.
Pod wieczór gdy nareszcie wszystko się uspokoiło, do naszego domu zajrzała Lailah, chcąca zobaczyć umiejętności naszego syna nie wydając się nawet za bardzo zaskoczoną.
- Nie mogę stwierdzić po kim, ale Merlin jest czarodziejem najprawdopodobniej po tobie Sorey. Musicie teraz bardzo uważać na niego, jeśli ktoś zauważy jego moce, może chcieć go wykorzystać lub skrzywdzić - Pani jeziora wytłumaczyła nam jak dbać o naszego syna, a raczej trzymać go jak najdalej niebezpieczeństwa.
Mimo wszystko Lailah trochę nas uspokoiła, a przynajmniej mnie, teraz przynajmniej wiem, że wystarczy pilnować synka i wszystko będzie dobrze.
Z ulgą położyłem spać syna do łóżka, wpatrując się w jego spokojną twarz.
- Jest taki słodki i do ciebie podobny - Odezwałem się gdy mój mąż przytulił się do moich pleców.

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz