sobota, 22 października 2022

Od Mikleo CD Soreya

Nawet nie wiedziałem, czy mam siłę to komentować mój mąż jest zazdrosny o naszego sąsiada, a on przecież nie jest wcale taki zły.
Phil to bardzo miły człowiek i szczerze mówiąc, lubię go, a spędzenie z nim czasu jest przyjemne, a to, że mojemu mężowi się nie podoba jako człowiek, to już nic na to poradzić nie mogę.
- Sorey nie zaczynaj, proszę cię, zdecydowanie zdarza ci się stanowczo przesadzać. Nasz sąsiad to bardzo dobry, do którego ty masz uprzedzenia - Odparłem, szczerze zwracając się do męża, mówiąc mu to, co myślę, bo wiem, że o to mu przede wszystkim zawsze chodzi.
- Słucham? Ja zaczynam? Ja powinienem nie przesadzać? To ten człowiek coś do ciebie ma i gdyby mógł, zrobiłby z tobą wszystko to, na co nigdy bym mu nie pozwolił - Mój mąż troszeczkę się zdenerwował, unosząc się na mnie z pretensjami, wściekając się na mnie za... za kontakt z sąsiadem? A raczej brak kontakty z nim w chwili w której to mnie wołał.
- Mówiłem ci, że cię nie słyszałem, a sąsiada spotkałem przed chwilą, tak wiem, proszę cię o brak pretensji i wyrzutów w moją stronę, bo gdybyś mnie słuchał, a nie kłócił się z dwulatkiem, nie musiałbyś się o mnie martwić - Burknąłem, odkładając od siebie Merlina, chcąc zająć się darami od naszego sąsiada z których może coś później zrobię, ciasto dyniowe to jest to, czego możemy potrzebować.
- A więc to moja wina, że masz niewychowanego syna? - Na to pytanie zmarszczyłem brwi, jak to ja mam? A on to co?
- Ja mam? A ty to co? Merlin to też twój syn - Mruknąłem zirytowany. I właśnie z powodu sąsiada troszeczkę się z mężem posprzeczaliśmy, nim obrażony wyszedł z domu po Misaki, pozostawiając mnie samego z Merlinem.
A to może i dobrze przynajmniej mam spokój, nie chciałem przecież się z nim kłócić, to on troszeczkę przesadza, a później kończy się to tak, jak się kończy...

Wzdychając ciężko z irytacji, postanowiłem zająć się gotowaniem, to zajęcie zawsze bardzo mnie uspokajało, dla tego tak chętnie je wykonywałem odstresowując się po sprzeczce z mężem, czując się po czasie z tym źle, mogłem troszeczkę inaczej się zachować niedenerwujący przy tym męża, rany będę musiał z nim porozmawiać, jak tylko troszeczkę się uspokoi, bo na razie odkąd tylko wrócił, jest na mnie obrażony i nie zamienił ze mnie ami jednego słowa.
I tak do samego wieczora, mój mąż był śmiertelnie obrażony, a ja wcale się mu nie dziwiłem, przesadziłem, miałem go uspokoić, a nie jeszcze dodatkowo promować.
Na spokojną rozmowę mogłem liczyć dopiero wieczorem, gdy dzieci spały, a mój mąż nie mógł mi już uciec, chociaż czy wcześniej próbował? Po prostu ze mną nie rozmawiał, a teraz nie będzie miał już wyjścia.
- Sorey możemy porozmawiać?- Zacząłem spokojnie, widząc mojego męża siedzącego na łóżku i czytającego książkę.
- A mamy o czym? Żebyś mi potem powiedział, że przesadzam? - W jego głosie od razu dało się usłyszeć niechęć do dalszej rozmowy, obraził się i to bardzo a ja muszę go teraz przeprosić i to jak najszybciej.
- Tak mamy, muszę cię przeprosić, za to, co powiedziałem - Zacząłem, podchodząc do łóżka, zabierając mu z rąk książkę, chcąc skupić jego uwagę tylko na sobie, siadając na jego biodrach, kładąc dłonie po obu stronach jego głowy. - Przepraszam, nie powinienem był rozpoczynać tej dyskusji, wiem, że nie przepadasz za Philem, ale przysięgam ci, że nie musisz być o niego zazdrosny, wiesz przecież, że ja i moje ciało należymy tylko do ciebie, a ty nie masz o co die bać - Na potwierdzenie tych slow położyłem jego dłonie na jego biodrach. - Wybaczysz mi? - Dopytałem, chcąc zrobić coś, co pozwoli mi uzyskać jego wybaczenie.

<Pasterzyku?c:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz