wtorek, 18 października 2022

Od Soreya CD Mikleo

Nie byłem do końca przekonany co do jego pomysłu.. Nie może po prostu usiąść, jak normalny człowiek, i grzecznie poczekać, aż go ładnie obsłużę? Ostatnio to on skakał wokół mnie, więc teraz najwyższa pora, abym mu się za to wszystko odwdzięczył. Też muszę zastanowić się, co zrobić w sprawie tej pracy. Niezbyt chciałem wracać do straży, bo znowu nie będę obecny w domu. Nie wiem, czy Miki pamiętał, ale kiedy ostatnio pracowałem na nocki, nie był z tego zbytnio zadowolony, podobnie jak Yuki i wtedy jeszcze malutka Misaki. Nie chciałbym, żeby to się znowu powtórzyło, nie wspominając o tym, że znowu będę miał rozwalony zegar biologiczny. Może gdybym zaczął już trochę kontrolować swój sen i przyzwyczaić się do mniejszej ilości snu, bym mógł być chociaż troszkę obecny w życiu rodziny. Niby mógłbym porozmawiać z Alishą, nie chciałem jej tak wykorzystywać. Tyle nam już podarowała, więc czułbym się głupio, gdybym znowu ją o coś poprosił. A skoro jej nie poproszę, to została mi straż... 
- Nie odpuścisz i nie chcesz odpocząć? – dopytałem, nie za bardzo chcąc odpuścić. 
- Albo ty siadasz, albo robimy razem – na jego słowa westchnąłem cicho, nie do końca zachwycony. 
- No to robimy razem... Merlinie, uważaj z tą piłką, nie chcesz niczego stłuc – poprosiłem go zauważając, że piłka Cosmo unosi się niebezpiecznie wysoko. Przed chwilą odkupiłem jednego kwiatka, teraz nie będę za bardzo jak miał go kryć... 
- Chce mame – bąknął, upuszczając piłkę, za którą Cosmo od razu pobiegł. Czyli chciał tylko wzbudzić nasza uwagę... z jednej strony to dobrze, że Miki tak mu się już nie daje, ale z drugiej nie przesadzałby aby troszkę w tym momencie? To chyba normalne, że Merlin chciałby troszkę poprzytulać się do mamy, która wróciła dopiero co do domu. Dzisiaj też się tak niezbyt do mamusi przytulał, głównie spędzając czas ze mną. Czasem faktycznie przesadzał, owszem, ale dzisiaj to nie jest ten dzień. Chyba, że zacznie gryźć ludzi w kostki i rzucać szklanymi rzeczami, wtedy to byłaby gruba przesada. 
- Zajmij się nim troszkę, stęsknił się za tobą. A ja wezmę się na obiad – powiedziawszy to, zniknąłem w kuchni, by zrobić obiad. Czy to było miłe z mojej strony? Na pewno nie, ale bardzo przebiegłe. 
Dopiero w kuchni zdałem sobie sprawę, że jak chodzi te dwie potrawy, które wcześniej wymienił Mikleo, to nie mam za bardzo pojęcia, jak je przygotować. O kwaśnicy w sumie pierwszy raz słyszę, domyślam się tylko, że jest to jakaś kwaśna zupa, a żurek... cóż, o nim już słyszałem, ale nigdy nie miałem przyjemności ani go robić, ani go skosztować, a to tylko z tego powodu, że znajdowało się w nim mięso. Na dzień teraźniejszy już się przyzwyczaiłem do jego smaku, a to wszystko dzięki mojemu mężowi i powolnemu wprowadzaniu nowego smaku do mojej diety jakoś się przekonałem, ale jakoś za nim specjalnie nie przepadałem. W sensie, mięso dla mnie mogło się znaleźć w potrawie, aczkolwiek nie narzekam, kiedy go nie ma, w przeciwieństwie do niektórych mężczyzn. 
- Chodź tu, sierotko – usłyszałem za sobą mocno rozbawionego męża. – Chyba cię będę musiał trochę poinstruować – dodał, siadając z Merlinem na kolanach na krześle. Jednak się ugiął, ale to nawet dobrze, jeszcze mi teraz brakowało biegającego pod nogami wkurzonego dziecka. Albo lewitujących noży. 
- Nie pogardziłbym, bo nie wiem, jak przygotować ani jedno, ani drugie – przyznałem, z zakłopotaniem drapiąc się po głowie. Tak się wyrywałem do pracy, a nie pomyślałem nawet o tym, że nic nie potrafię. Ale i tak wyszło na moje, bo Miki siedzi i mi będzie mnie instruował, czyli to tak, jakby nic nie robił. 
- Więc co chciałbyś zjeść? Bo mi w końcu nie powiedziałeś. 
- Nie wiem, bo nigdy czegoś takiego nie jadłem – odparłem, patrząc na niego wyczekująco. Skoro on wyszedł z takimi pomysłami, najpewniej to on miał na jedną z tych rzeczy ochotę, więc niech to on wybiera, a ja się dostosuję. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz