Zaskoczony wpatrywałem się na przemian to na męża, to na tamtą kobietę. Czy to naprawdę była ona...? W sumie, kolor oczu się zdecydowanie zgadza, usta też jakieś takie podobne, a gdyby nie te zmarszczki, pewnie także rysy twarzy by się zgadzały. Trochę tylko nie rozumiałem, dlaczego Miki nie powiedział mi o tym wcześniej. Rozumiem, że za pierwszym razem, kiedy go pytałem, nie chciał o tym wspominać przy dzieciach, ale za drugim razem dzieci spały i wtedy mógł mi bez problemu powiedzieć, co go tak naprawdę gryzie. Pytałem go dwa razy, i nadal nie chciał mi powiedzieć... wychodzi więc na to, że mi nie ufa, albo przynajmniej nie tak w pełni. Gdyby było przeciwnie, podzieliłby się ze mną wcześniej tymi swoimi troskami. Ale o tym porozmawiam z nim później, teraz najważniejsze było to, aby Mikleo jakoś z nią porozmawiał, bez świadków. Pewnie teraz będzie mi się zarzekał, że wcale tego nie chce, ale jestem pewien, że jeżeli opuścimy to miasteczko i on z nią nie porozmawia, będzie sobie później pluł w brodę. Wiem, bo ja bym tak zrobił, no ale nie miałem takiej możliwości.
Bez żadnego słowa chwyciłem go za nadgarstek i pociągnąłem w stronę rozmawiającej dwójki, po drodze zastanawiając się, jak ją zaciągnąć do naszego pokoju bez wzbudzania podejrzeń. To jest kobieta, była matką, więc na pewno musi mieć instynkt macierzyński. Dzieci nam wybaczą, że trochę ich użyjemy, przynajmniej mam taką nadzieję.
~ Udawaj przejętego – rzuciłem do Mikleo nie chcąc, by spalił mój wspaniały plan. To ja postaram się przyciągać całą uwagę, bo Miki jeszcze nie wie, co ja planuję. Gdyby wiedział, na pewno by mi przeszkodził, a jak już się do nich odezwę, to nie będzie miał innego wyjścia, jak tylko mi zaufać.
- Przepraszam najmocniej, że przeszkadzam, ale wydaje się nam, że nasz maluszek ma stan podgorączkowy. Ma może pan jakiś koc dodatkowy? – udałem troszkę spanikowanego, młodego rodzica, a jako że zgoliłem ostatnio zarost, wyglądałem znacznie młodziej, no a Miki zawsze był piękny i młody, więc on nie musiał się niczym nigdy przejmować.
- Oczywiście, już panu przynoszę. Może powinienem posłać po medyka? Ile dziecko ma lat? – karczmarz od razu zaproponował pomoc, a ja poczułem się troszkę źle z tego powodu. Troszkę wykorzystuję ich dobre serce, może lepiej byłoby, gdybym po prostu do niej podszedł i poprosił o chwilę rozmowy...? Troszkę mnie fantazja poniosła, no ale teraz już na to za późno i muszę brnąć w to drobne kłamstwo.
- Dwa latka, i nie wiem, czy mamy wystarczającą ilość pieniędzy, jesteśmy tutaj tylko przelotnie, jutro mieliśmy wracać do domu...
- Przepraszam, że się wtrącam, ale może mogłabym zerknąć na państwa dziecko? Nie oczekuję zapłaty, chciałabym pomóc, sama byłam kiedyś matką – odezwała się nieśmiało kobieta, która być może jest mamą Mikleo. Znaczy, była, tego ludzkiego. Ale ten ludzki i ten anielski to chyba raczej ten sam Miki.
- Naprawdę? Dziękujemy bardzo, spadla nam pani z nieba – odpowiedziałem z ulgą, jednocześnie uśmiechając się do niej lekko.
- Pierwsze dziecko, prawda? Chłopiec, dziewczynka? Jak się nazywa? – dopytywała kobieta, która wydała mi się strasznie sympatyczna. Miki już mnie tam beształ w myślach, ale niezbyt się tym przejąłem, zaraz będzie mógł z nią porozmawiać i jeszcze mi za to podziękuje.
- Chłopiec, i nie pierwsze, a drugie. Mąż zdecydował się go nazwać Merlin...
- Mąż? – tutaj szybko spojrzała na mojego męża, który cichutko szedł za mną. – Ojej, przepraszam, myślałam, że jest pan kobietą, to pewnie przez te włosy...
- Fakt, Miki ma taką trochę nietypową urodę. I musi pani wiedzieć jeszcze jedno, z dziećmi wszystko w porządku, tylko mój mąż chciał z panią koniecznie porozmawiać – to ostatnie zdanie powiedziałem, kiedy znaleźliśmy się w już w pokoju. Ja swoją robotę odbębniłem, teraz pora, aby mój aniołek wykorzystał tę szasnę, bo druga się taka nie trafi.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz