Dostrzegając smutek na twarzy męża, co lekko mnie zaniepokoiło, na pewno sam chciałby porozmawiać z synem, tylko jest to niemożliwe, a może jest.. Gdybym tak wykorzystał z nim pakt, pozwalając na transformacje? Może wtedy będzie w stanie z nim porozmawiać. Nie jestem pewien czy jest to w ogóle możliwe, jednakże jeśli bardzo mu będzie na tym zależało. Możemy, chociaż spróbować niczego nie stracimy, a może akurat on na tym skorzysta.
Mając zamiar z nim porozmawiać o tym później, zająłem się najpierw synkiem, który bawił się owsianką, jak zawsze nie potrafiąc ładnie jeść, a ja dopiero co posprzątałem przed robieniem śniadania podłogę, dostrzegając znajdujący się na niej bród, no i znów będę musiał robić to samo, cudownie jest być rodzicem na pełnym etacie.
- Cześć mamo, idziemy nad wodę? - Misaki siadając przy stole, już niecierpliwiła się, chcąc pójść nad jezioro i zapewne porozmawiać z bratem a do tego pouczyć się trochę panowania nad wodą już chcąc umieć wszystko już teraz, zapominając o tym, że nie jest to w ogóle możliwe, może się nauczyć wiele, ale nie wszystkiego od razu, na to potrzeba czasu i w końcu musi to zrozumieć, bo niestety nie od razu wszystkiego da się nauczyć.
- Cześć maleńka spokojnie najpierw zjedzmy spokojnie śniadanie, a później możemy pójść - Obiecałem, uśmiechając się do córki, a ona kiwnęła rozradowaną głową, zaczynając szybciutko zajadać się śniadaniem, pierwszy raz jedząc aż tak szybko. - Misaki spokojnie nikt cię przecież nie goni - Dodałem, uspokajając ją, troszeczkę nie chcąc, aby coś jej się stało, nie wiele to trzeba, aby dziecko się zadławiło, a tego bardzo bym nie chciał.
- Ale ja chce już iść - Odpowiedziała, mimo wszystko przestając się tak śpieszyć.
- Misaki przecież pójdziemy spokojnie - Tym razem odezwał się tatuś, głaszcząc córeczkę po włosach.
- Dobrze tatusiu - Zgodziła się, wracając do powolnego i co najważniejsze spokojnego jedzenia śniadania.
Spokojnie skończyliśmy więc jeść śniadanie, powoli również przygotowując się do wyjścia na dwór, gdzie nasze dzieciaki zaczęły szaleć, zbierając kasztany, z których Misaki chciała w domu zrobić zwierzątka a Merlin, Merlin po prostu zbierał, bo i siostra zbierała, co było naprawdę słodkie, nasz mały chłopiec ma wzorzec, a dzięki temu może nie będzie tak wyobcowany i co najważniejsze nie będzie sam, gdy nas zabraknie.
Zbieranie kasztanów było całkiem fajne, dopóki ja i tato nie musieliśmy ich nosić, bo dzieci nie miały gdzie ich nosić, musząc przecież biegać, a niech biegają, są młodzi w ich wieku i my korzystaliśmy z życia, jak tylko potrafiliśmy i tak będąc zdecydowanie bardziej nieposłuszni niż oni, znikając we dwoje w ruinach, do których nie wolno było nam chodzić, a mimo to chodziliśmy w zakazane nam miejsca, nie zawsze słuchając dziadka, dla tego chyba bardzo się cieszę z posłuszeństwa naszych cudownych dzieci.
Znajdując się w końcu nad jeziorem, Misaki pierwsze co pobiegła do wody, zaczynając się w niej bawić, zachęcając tym samym brata, który tak jak i ona chciał wejść do wody, przed czym go powstrzymałem, biorąc na ręce.
- Ty do wody nie wchodzisz maluchu - Zwróciłem się do synka, który napuszył niezadowolony policzki, zaczynając płakać, biorąc mnie tym samym na litość, co mu nie wyszło, mam miękkie serce to prawda jednakże w tej sytuacji nie mogę się ugiąć, a on musiał zrozumieć, że do zimnej wody mu nie wolno.
Merlin dostrzegając, że płacz na mnie nie działa, uspokoił się, przestając płakać, mogąc samemu stanąć na ziemi, przestając ciągnąć do wody, grzecznie idąc pobawić się z Cosmo.
- Wiesz, tak sobie myślę, że może spróbujemy skorzystać z paktu i dzięki naszej transformacji będziesz w stanie sam z nim porozmawiać? - Zaproponowałem, podejrzewając, że i mój mąż chciały porozmawiać ze swoim najstarszym synem.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz