Stojąc na schodach, przysłuchiwałem się rozmowie męża i córki z łagodnym uśmiechem na ustach. Już od dobrych kilku minut nie spałem i mimo ogromnej chęci do ponownego zaśnięcia nie byłem w stanie już tego uczynić, musząc wstać z łóżka i wrócić do mojej codzienności, to nie ja jestem chory i to nie ja powinienem odpoczywać tylko mój mąż. Moje zmęczenie to nic w porównaniu do jego serca, które w każdej chwili może nie wytrzymać, a ja nie wybaczyłbym sobie, gdyby tak się stało.
- Gorącą czekolada - Zawołała radośnie Misaki, wbiegając w głąb domu - Mama! Rozmawiałam znów z Yukim, mówił mi, że ciocia Aurora czasem pyta o ciebie i pozdrawia. Obiecując, że się nimi zajmie - Słysząc słowa Misaki, kiwnąłem z uśmiechem głową, głaszcząc ją po jej pięknych miękkich włosach.
- Bardzo się cieszę, są w dobrych rękach - Zapewniłem, całując córkę w czoło, wysyłając ją do kuchni, gdzie przecież jej ukochany tatuś miał przygotować gorącą czekoladę.
- Aurora o ciebie pyta, no proszę - Słysząc jego słowa, uniosłem w rozbawieniu jedną brew, podchodząc bliżej, aby ucałować jego usta.
- A co zazdrosny? - Troszeczkę się z nim drocząc, patrzyłem mu w oczy, kładąc dłonie na jego ramionach.
- O tak słodziutką owieczko zawsze - Również się ze mną droczył, łącząc nasze usta w długim pocałunku. - Jak się czujesz? Nie chcesz jeszcze na chwilę zamknąć oczu? - Dopytał, głaszcząc mój policzek.
- O mnie się nie martw ja sobie radę dam, to ty masz odpoczywać nie ja - Zapewniłem, odsuwając się od niego. - A teraz chyba powinieneś przygotować córce Czekoladę, którą obiecałeś - Tym razem zwróciłem jego uwagę na dziecku, to nim powinien się zająć, o mnie martwić się nie trze, to moja rola w tym domu, aby przesadnie o wszystko się martwić.
- A może i moja owieczka pragnie się napić gorącego napoju, jakim jest gorącą czekoladą? - Z jaką nonszalancją zaproponował gorącą czekoladę, ach ten mój dżentelmen.
- Ależ z największą przyjemnością - Ukłoniłem się, wchodząc w jego grę, wywołując śmiech u naszej dwójki.
- Tato, no choć już! - Zawołała głośno, zniecierpliwiona Misaki przerywając naszą zabawę, a to akurat i dobrze nie czas na wygłupy, najpierw obowiązki a później mogą być przyjemności.
- Już idę księżniczko - Odpowiedział, chwytając moją dłoń, prowadząc za rękę do kuchni, gdzie posadził na krześle, każąc siedzieć i czekać.
- Mamo a gdzie Merlin? - Misaki siedząc na krześle, rozejrzała się za bratem, pewnie z ciekawości chcąc wiedzieć, co się z nim stało.
- Śpi..
- I niech śpi jak najdłużej, jest dziś okropny- Dodał, Sorey nim zdążyłem coś jeszcze powiedzieć.
- Sorey - Burknąłem niezadowolony, nie chcąc, aby mówił w taki sposób przy naszej córce.
- A nie jest tak? - Spytał, odwracając głowę w moim kierunku.
Nie powiedziałem już, nic ciężko wzdychając, ten temat lepiej pozostawić bez komentarza.
- Tatuś ma racje, Merlin jest niedobry - Tym razem odezwała się Misaki, no świetnie I jeszcze ona.
- Nie mówmy już o tym proszę, nacieszyć się spokojem - Poprosiłem, z czym wszyscy się zgodzili, jak dobrze, że chociaż odrobinkę dnia upłyną nam spokojnie, póki Merlin spał mieliśmy spokój i ciszę, a czasem to daje więcej szczęścia niż miliony słów...
Niestety cisza i spokój kiedyś musiały się skończyć, na szczęście tym razem Merlin był grzeczny, przepraszając nawet siostrę za swoje złe zachowanie. Najwidoczniej nasz syn był niewyspany i głodny, bo gdy raptem się wyspał i zjadł, jego humor się poprawił, a reszta dnia upłynęło bardzo spokojnie i tylko tego chciałem spokoju.
Wieczorem, gdy Sorey czytał książkę, Misaki na dobranoc ja leżałem już w łóżku, dosyć szybko kładąc Merlina spać, jak dobrze, że przynajmniej teraz odbyło się bez scen, a ja spokojnie mogłem leżeć w łóżku, czekając na męża, bawiąc się z Cosmo który radośnie biegał po naszym łóżku, próbując złapać mnie za rękę, co za rozkoszny maluch.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz