Szczerze powiedziawszy, w żadnym wypadku nie byłem zaskoczony z wypowiedzianych przez mojego męża słów, bardzo dobrze go rozumiejąc stres no naturalne uczucie, nad którym człowiek nie zapanujemy, mimo że bardzo by chciał, a że mój mąż chce wyjść jak najlepiej przed moją mamą, stres się potęguje, a on martwi się o głupoty, które się nie wydarzą. Co prawda czasem wpada na głupie pomysły, ale czy to coś złego, że taki już jest? To mój mąż i czy mojej mamie się spodoba, czy nie pozostanie nim już na zawsze.
- Stanowczo przesadzasz, będę tu przy tobie i razem na pewno jakoś to przetrwamy - Obiecałem, starając się go uspokoić, nie chcąc, aby się niepotrzebnie denerwował.
- Łatwo ci mówić to nie twoja teściowa przyjdzie, a z tego, co mi opowiadano, teściowa to nie lubi swojego zięcia chyba tak dla zasady - Po jego słowach cicho zaśmiałem się, kręcąc głową, nie wiem, czy to prawda, bo teściowej nie mam, jednak Musa to cudowna kobieta i na pewno nie będzie taką złą teściową.
- Sorey może uspokój się troszeczkę, weź dwa głębokie wdechy i nie martw się na przyszłość, wszystko będzie dobrze, obiecuję - Wciąż próbowałem go uspokoić, nie chcąc, aby się martwił, to i tak niczego nie zmieni, a jedynie może mu zaszkodzić.
- Na pewno zrobię coś głupiego - Wybąkał, nie przestając się stresować.
- Będę cię pilnował, nic głupiego nie zrobisz, a jeśli już ci się zdarzy to i tak pamiętaj, że jesteś dla mnie najważniejszy i niczyja opinia tego nie zmieni - Podchodząc bliżej, położyłem dłonie na jego ramionach, uśmiechając się, najcieplej jak tylko potrafiłem.
Sorey westchnął cicho, przytulając się do mnie, może chociaż odrobinkę się uspokajając, a przynajmniej taką miałem nadzieję, nie mając już innego pomysłu jak go uspokoić, od tego w końcu byłem, aby go podnieść na duchu, mimo że nie do końca zdaje sobie sprawę z tego, jak to zrobić.
Czasem po prostu pocieszenie tej drugiej osoby jest trudniejsze, niż mogłoby się nam wydawać.
Jeszcze kilka słów pocieszenia padło z moich ust nim mąż, chociaż troszeczkę się uspokoił, odpuszczając sobie stres do chwili, w której to moja rodzicielka nie zapukała w drzwi, dając o sobie znać. Mój mąż od razu się spiął, a ja jedyne co mogłem teraz zrobić to zaproponować mu kilka głębokich wdechów, nim drzwi do domu otworzyły się, a starsza kobieta weszła do naszego domu.
- Babcia! - Zawołały dzieciaki, podbiegając do kobiety, ciesząc się jej przybyciem.
Kobieta z ciepłym uśmiechem na ustach przywitała się z każdym z nas, zasiadając na kanapie w salonie, gdzie została przez nas zaproszona.
Dzień z moją mamą upłynął nam bardzo przyjemnie i z upływem czasu Sorey rozluźnił się. Zauważając, że nie taki diabeł straszny, na jakiego go kreują. Może to pozwoli mu, chociaż troszeczkę wyluzować przy mojej mamie, która wydawała się polubić mojego męża i chyba nawet ze wzajemnością.
- I jak było aż tak źle? - Spytałem, gdy mój mąż pojawił się w salonie, siadając na kanapie tuż przede mną, dając mi tym samym dostęp do swoich pleców, które zacząłem masować, zdając sobie doskonale sprawę z tego, jak bardzo lubi gdy rozmasowywałem jego przesadnie spięte mięśnie. Całując delikatnie jego kark na rozluźnienie, niczego od niego nie oczekując i tak wiedząc, że z powodu mojej matki nie byłby w stanie nic ze mną dziś robić..
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz