Patrzyłem na męża w milczeniu, doskonale zdając sobie sprawę z tego, dlaczego on nie śpi, mimo że powinien.
- Martwisz się o nich prawda? - Po tym pytaniu zauważyłem to zmartwienie wymieszane z nutką zaklepania, martwił się oczywiście, że się martwił to w końcu nasze dzieci i naturalną koleją rzeczy jest się i nich martwić. Ja sam martwię się o nich, jak nie wiem co jednakże po wczorajszym sprawdzeniu, czy aby na pewno wszystko mają i pokazaniu Yuki'emu jak za pomocą widy może, że mną rozmawiać trochę się uspokoiłem, wierząc w nasze dzieci. Wszystko będzie dobrze a oni cali i zdrowi, kiedyś pojawią się pod domem, ciesząc się z przygód razem przeżytych.
- Tak, są za młodzi na takie podróże - Odparł, mimowolnie głaszcząc mnie po ramieniu.
- Sorey wiem, co czujesz, to ciężka sytuacja dla nas obojga jednakże musimy puścić ich wolno, bo taka jest już kolej rzeczy - Odezwałem się, patrząc ze spokojem na twarz męża.
- Wiem, ale tak wcześnie? To za wcześnie nie są nawet pełnoletni - Trzymał nadal swoją stronę, niepełnoletni, nie powinni sami ruszać w taką podróż.
- Z tym nie wygrasz skarbie - Ucałowałem go w policzek, wstając z łóżka. - Spróbuj się przespać, obudzę cię, jak już wstaną - Wyznałem, uśmiechając się ciepło.
- Nie chce spać, nie mogę, ale ty? Czemu ty już nie śpisz i gdzie idziesz? - Od razu zaczął wypytywać gotowy już wstawać.
- Ja się wyspałem ty nie, idę przygotować prowiant na drogę, trochę mi to zajmie, a chce przygotować im nie tylko kanapki - Wyznałem zgodnie z prawdą.
- Pomogę ci - I tyle byłoby z jego wypoczynku, no nic trudno nie mogę do niczego go zmusić, niech mi pomoże, jeśli ma na to ochotę.
- W porządku, jeśli to cię uszczęśliwi i pozwoli na chwilę uspokoić, to chodź, pomoc mi się akurat może przydać - Zgodziłem się, wychodząc z pokoju, słysząc za sobą kroki męża. Oby tylko po wszystkim zamknął na chwile oczy, nie chce, aby źle się czół nie mówiąc już o tym, że coś mogłoby się mu stać, brak snu również szkodzi ludziom i oboje doskonale o tym wiemy.
Szykowanie prowiantu na drogę pozwoliły nam spokojnie ze sobą porozmawiać, o tym, jak czujemy się z decyzją naszego syna, obojgu nam sprawiało to ból, jednakże nie mogliśmy stanąć im na drodze, jeśli chcą, niech idą to ich decyzja.
Przygotowanie prowiantu i śniadania trochę nam zajęło, jednak było warto, aby chociaż ostatni raz zjeść wspólny posiłek nim Edna wraz z Zavidem zjawili się po dzieci. Jak dobrze, że chociaż oni odprowadzą ich pod samą bramę Azylu dzięki temu i my będziemy, chociaż troszeczkę spokojniejsi.
Żegnając się z Yukim i Emmą pozwalając im wyruszyć w podróż.
- Mamo, Tato mogę nie iść dziś do szkoły? - Zapytała mała Misaki, chcąc chyba zostać w domu, no cóż i dla niej to trudna sytuacja dla tego nie możemy się nie zgodzić, niech zostanie i tak nie będzie umiała się skupić na nauce.
- Zostań skarbie, a ty idź się połóż - Zwróciłem się do męża, który westchnął ciężko, idąc do sypialni, nie wiem, czy zaśnie, ale lepiej dla niego, aby odpocząłby nie czuć się jeszcze gorzej.
Pozostając samemu z dwójką dzieci, rozsunąłem kanapę, na której się położyłem. Widząc, że dzieci dobrze się bawią i ja mogłem na chwilę jeszcze się położyć, zamykając oczy.
- Mama - Zawołał Merlin, wspinając się na kanapie, kładąc się na mnie jak na poduszkę.
- Ja też chcę - Misaki widząc zachowanie Merlina i ona położyła się na mnie, jak na poduszczę, nie narzekając na obecność moich dzieci, głaskałem ich po głowach, dostrzegając jak powoli zasypiają, no i teraz to już na pewno nie wstanę, aż oni się nie obudzą, w międzyczasie Coco położyła się obok mojej głowy, a Cosmo obok Merlina najwidoczniej potrzebując towarzystwa..
- Czemu nie śpisz? - Spytałem, dostrzegając męża schodzącego po schodach.
- Nie potrafię, martwię się o nich - Wyznał, cicho przy tym wzdychając.
- Chodź do mnie - Poprosiłem, wyciągając w jego stronę rękę, dostrzegając jego kroki, kierujące się prosto w moją stronę kładąc się obok na rozłożonej kanapie. - Też się martwię, ale wiem, że są pod dobrą opieką i tylko to mnie uspokaja - Odezwałem się, delikatnie całując jego usta. - Spróbuj zasnąć, poczujesz się lepiej - Dodałem cicho, przytulając go do siebie i takim o to sposobem przytulałem do siebie i dzieci i męża mając przy sobie wszystko, co było mi potrzeba.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz