W zamyśleniu pokiwałem głową na jego słowa, patrząc na naszego synka bawiącego się w salonie. Co prawda, Alisha na takie praktyki nie pozwalała, dodatkowo zauważyłem, że jej mąż po ostatnim spotkaniu z Mikim, który nie mam pojęcia, co takiego mu zrobił, jest znacznie bardziej podatny na pomysły i sugestie swojej małżonki, no ale wcale bym się nie zdziwił, jakby dochodziło do cichych samosądów. Nigdy nie widziałem nikogo odmiennej rasy, nie licząc oczywiście Serafinów, więc chyba coś w tym musi być, a to mnie absolutnie nie pocieszało. Jak się dowiedziałem, że Merlin urodzi się człowiekiem, z jednej strony się zmartwiłem, a z drugiej poczułem ulgę. Zmartwienie, bo nie będzie wyjątkowy tak, jak jego rodzeństwo, a ulgę, ponieważ ta jego zwyczajność sprawi, że będzie bezpieczny. A teraz...? Merlin będzie zagrożony ze strony ludzi, a Misaki i Yuki jeszcze dodatkowo będą musieli strzec się helionów.
- Obiecuję ci, że nikt go nie tknie – powiedziałem, skupiając się już na moim mężu, który też był zmartwiony. I właśnie dlatego musiałem być silny, Mikleo potrzebował mojego wsparcia, więc nie mogłem okazywać słabości. Chwyciłem jego dłoń i uniosłem ją do swoich ust, by móc złożyć na jej wierzchu delikatny pocałunek. Nigdy nie mogłem wyjść z podziwu, jakie jego dłonie są drobne, smukłe zgrabne, podczas kiedy moje są ich całkowitym przeciwieństwem.
- Wiem, ja po prostu... zastanawiam się, skąd to się u niego wzięło. Lailah mówiła, że będzie po prostu człowiekiem – Miki ani trochę nie wydawał się uspokojony, czyli więcej mój cel nie został spełniony.
- I przecież jest człowiekiem, tylko z pierwiastkiem magii w sobie. Nie jest ich za dużo, ale tacy też się rodzą – wyjaśniłem, nie przestając przez cały ten czas gładzić jego dłoni, od czasu do czasu zahaczając o jego pierścionek albo obrączkę. Z biegiem czasu zacząłem żałować, że nie kupiłem nam trochę droższych obrączek, ponieważ te już nie wyglądały najlepiej. Dodatkowo miałem wrażenie, że nie jest to czyste srebro, jak mnie zapewniał sprzedawca. Byłem młody, głupi, biedny, no i dałem się oszukać. Teraz jestem jedynie głupi, więc może ugrałbym coś lepszego...
- Myślałem, że czarodzieje rodzą się tylko w rodzinach czarodziei, a u nas nie ma nikogo związanego z magią – wyznał Miki, cicho wzdychając.
- Cóż, ty jesteś aniołem, więc jakoś związany z magią. Ja przeczytałem kiedyś zaklęcie, które sprawiło, że zamieniliśmy ciałami, a byłem pewien, że się to nie uda. No i nie mam pojęcia, kim byli moi rodzice, może któreś z nich było czarodziejem. Zresztą, to nie jest teraz takie ważne. Wygląda na to, że mamy kolejne niezwykle dziecko w rodzinie - podsumowałem, nie chcąc za bardzo zastanawiać się nad tym, jak to możliwe. Ta wiedza już nam w niczym nie pomoże, teraz musimy zadbać o to, by nikt niepożądany się o tym nie dowiedział.
- Nawet bez tej magii byłby niezwykły.
- Wiesz, co mam na myśli. Jak będę odbierał Misaki ze szkoły zajrzę do Lailah i poproszę, by nas odwiedziła – powiedziałem, wstając od stołu, by zrobić sobie kolejną dzisiaj kawę. Odkąd tylko zacząłem ją znacznie ograniczać, chodziłem troszkę przymulony i zmęczony, ale dzisiaj była tak wyjątkowa sytuacja i musiałem być bardziej rozgarnięty.
- Sorey, która to już dzisiaj kawa? – nawet karcący głos Mikleo nie powstrzymał mnie od zalania zmielonych ziaren gorącą wodą.
- Mała dyspensa mi nie zaszkodzi, ostatnio ładnie się z tym pilnowałem, więc nagroda mi się należy – powiedziałem, uśmiechając się do niego delikatnie. – Daj spokój, nic mi przecież nie jest.
- Nic ci nie jest, bo pilnuję, byś się stosował do zaleceń medyka... – zaczął, ale nie pozwoliłem mu dokończyć, podchodząc do niego i łącząc nasze usta w szybkim pocałunku.
- Zamiast skupiać się na mnie, powinieneś skupić się na Merlinie. Znów to robi – odezwałem się po oderwaniu od niego i wskazałem palcem na naszego syna, który rzucał Cosmo piłeczkę, tylko z tą różnicą, że nie robił tego swoimi rączkami. Swoją drogą, to troszkę było przerażające, miałem nadzieję, że nigdy nie wykorzysta swojej mocy przeciwko mnie.
<Aniołku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz