Na jego słowa zmarszczyłem brwi, nie za bardzo rozumiejąc, skąd u niego takie przemyślenia. Nie byłem tak do końca przekonany, czy był do mnie taki podobny, to było jeszcze małe dziecko, a małe dzieci się za bardzo nie różnią od siebie. A jak już mam wyrazić swoje zdanie, to bardziej przypomina mi Mikleo, a to wszystko przez te duże, lawendowe oczy.
- A ciebie co naszło na takie myśli? – zapytałem, marszcząc brwi i opierając brodę o jego ramię.
- Po prostu jak na niego patrzę, to ty mi się przypominasz. I wyglądem i zachowaniem – wyjaśnił mi, ale to mi absolutnie nic nie rozjaśniło w głowie. Co więcej, jeszcze bardziej jego postrzeganie było dla mnie niezrozumiałe.
- Ja nie rzucałem szklanymi wazonami i nożami za pomocą swoich magicznych umiejętności, których tak swoją drogą nie mam – sprostowałem, cicho wzdychając.
Swoją drogą też nie rozumiałem, dlaczego Lailah stwierdziła, że po mnie ma tą swoją niezwykłość. Tylko jeden był taki moment, który był dosyć dziwny, było to wtedy, co przeczytałem zaklęcie, które jakimś cudem zadziałało, ale wtedy było podejrzenie, że to przez moje pakty ze wszystkimi Serafinami. Teraz jedynie z Mikim ten pakt był aktywny, więc ta moja niby moc nie powinna być jakoś wielka, więc też nie powinno mieć to żadnego wpływu na Merlina. A może jednak powinno...? Sam nie wiem, nie znam się ani na sprawach anielskich, ani na sprawach magicznych. Czasem nadal zdarza mi się zapominać o tym, że Miki to anioł i traktuję go jak człowieka, martwiąc się o to, czy nie jest chory albo głodny.
- Ale on nie rzucał nożami – odparł Mikleo, marszcząc brwi.
- Jeszcze, ale może kiedyś w przyszłości będzie chciał pomóc mamusi albo tatusiowi w gotowaniu. Lepiej go na razie trzymać z dala od kuchni, albo przynajmniej od razu chować wszystkie takie niebezpieczne rzeczy. I pochować wszystkie wazony, dopóki nie zacznie troszkę nad tym panować. I ze szkoły też raczej będziemy musieli zrezygnować – powiedziałem, odsuwając się od męża i rozciągając lekko obolałe mięśnie, a po czym mnie one bolały, to nie mam pojęcia.
- Jak już nauczy się panować nad mocami, chyba będzie mógł iść.
- Nauczy się nad nimi panować, kiedy jest spokojny, a wiesz, jak okrutne potrafią być dzieci. Pod wpływem silnych i negatywnych emocji mógłby zareagować impulsywnie – wyjaśniłem, zbierając z podłogi zabawki, które nasz syn musiał wcześniej wyrzucić albo swoimi mocami, albo po prostu rączkami, bo to też mu mogło się zdarzyć.
- Zdecydujemy o tym za kilka lat, teraz przypilnujmy, by nie zrobił krzywdy sobie lub innym – to akurat były bardzo mądre słowa Zdecydowanie momentami za bardzo wybiegam w przyszłość, podczas kiedy sam nie jestem pewien jutra.
- Masz rację. Pójdę zobaczyć, co u Misaki i czy wzięła się za lekcje - odparłem, odkładając zabawki na swoje miejsce i podszedłem do Mikleo, by ucałować go w usta. Teraz nie możemy zrobić niczego innego, jak tylko go pilnować... więc do pracy nie wrócę jeszcze przez dłuższy czas, bo nie mogę zostawić Mikleo samego z dorastającym czarodziejem. Chyba, że będę pracował przez mniejszą ilość pory, niż do tej pory...? Pomyślę jeszcze nad tym i porozmawiam o tym z Mikim.
- Może jej dzisiaj odpuść? Chyba przytłoczył ją fakt, że Yuki i Emma jutro wyjeżdżają – odezwał się Miki, jak zwykle martwiąc się o jedno z naszych dzieci. I mi teraz jeszcze przypomniał o tym wyjeździe, cudownie, teraz się będę denerwował i nie spał przez to całą noc, a jak się tak skupiłem na pilnowaniu Merlina, troszkę o tym zapomniałem...
- Zobaczę, co tam ma zadane i jakie przedmioty ma jutro, i jak nie będzie to nic pilnego, to jej odpuszczę. Słońce, nie martw się, wiem, co robię – uśmiechnąłem się do niego delikatnie, poprawiając jego grzywkę. Gdyby nie jego zmartwiony wyraz twarzy, w tym momencie wyglądałby przecudownie, zwłaszcza z tymi rozpuszczonymi włosami, które pewnie dzięki wczorajszemu myciu tak cudownie błyszczały. A gdyby jeszcze miał w tym momencie na sobie jakąś sukienkę, to już w ogóle nie mógłbym mu się oprzeć...
<Aniele? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz