niedziela, 16 października 2022

Od Soreya CD Mikleo

 Nie byłem jeszcze do końca rozbudzony, a do tego okropnie bolała mnie głowa. Zdecydowanie najpierw powinienem się obudzić, do tego najlepsza jest kawa, no ale przez najbliższe kilka dni mam na nią zakaz. Najlepsze, co mogę wypić, to herbata, no ale ona mnie nie rozbudzi... To pewnie przez nią zasnąłem na kanapie, gdybym wypił rano kawę, nic takiego nie miałoby miejsca, a ja nie musiałbym obarczać Mikleo tymi wszystkimi obowiązkami. 
Miki może i nie chciał brać młodego na ręce, ale moja głowa zdecydowanie nie zniosłaby kolejnego płaczu. Bez zbędnego wahania wziąłem Merlina na ręce, co zdziwiło mocno i jego, i Mikleo, no ale najważniejsze było to, że zatkało mu to buzię. Nie tego chciał, bo w końcu ja to nie mama, ale innego wyboru za bardzo nie miał. 
– Na mnie byłbyś zły, gdybym wziął go na ręce – odparł Miki, wracając do przygotowywania obiadu. 
– Nie mam siły na jego krzyki, głowa mnie boli – przyznałem, wzdychając ciężko i siadając na krześle, by móc usadzić na kolanach tę małą kluskę, która była naszym synem. 
– Bardzo? – dopytał zmartwiony Mikleo, znowu na moment odrywając się od obiadu. 
– Trochę, nie martw się o mnie. Muszę się po prostu rozbudzić – powiedziałem, wysilając się na lekki uśmiech. Nie chciałem, by się martwił, i to w szczególności o mnie, ostatnio przynoszę mu za dużo zmartwień. 
– Może przygotuję tatusiowi herbaty? – zaproponowała Misaki, która pojawiła się nie wiadomo skąd. A może była w kuchni od samego początku...? Nie byłem pewien, nie zauważyłem jej wcześniej. 
– To bardzo dobry pomysł, uważaj tylko na wrzątek, dobrze? – odezwał się Miki, nie pozwalając mi dojść do słowa. 
– Niepotrzebnie, mogę sobie sam coś zrobić – powiedziałem, próbując wstać z krzesła, na co nie pozwolił mi mój mąż, kładąc dłoń na moim ramieniu. 
– Damy sobie radę, a ty siedź i pilnuj Merlina. Masz na niego dobry wpływ – po ostatnim wypowiedzianym zdaniu Mikiego zerknąłem na naszego syna, który faktycznie grzecznie siedział na moich kolanach, wpatrując się we mnie szeroko otwartymi oczami. Swoją drogą, to było troszkę przerażające, miałem wrażenie, że w ten sposób potrafi mi spojrzeć głęboko w duszę... 
Długo ten spokój jednak nie trwał, bo po jakichś dziesięciu minutach Merlin chciał zejść z moich kolan. Miki miał rację, nasz syn był dzisiaj faktycznie bardziej upierdliwy, niż dotychczas, najpierw nie dawał spokoju mamie, później chciał wyjść na dwór, co przecież nie było możliwe, bo padał deszcz, a kiedy mu tego odmówiliśmy i Misaki chciała go zabrać do salonu, by tam się z nim pobawić i zapewnić mu trochę rozrywki, ten ugryzł ją w dłoń. Stwierdziłem, że to trochę za dużo, jedno, to być marudnym, ale żeby gryźć innych? Bez zbędnego słowa przerzuciłem go przez kolano i wymierzyłem w jego pupę dwa klapsy. Nie były one bardzo mocne, ale też przypilnowałem, by miał co poczuć. Po tym stanowczym głosem powiedziałem mu, że jeszcze raz tak brzydko się zachowa, to uderzę go mocniej, na co z zaszklonymi oczkami i bez żadnych słów pobiegł do salonu. 
– Może nie powinieneś być dla niego taki ostry – odezwał się niepewnie Miki, kiedy zajął się małą ranką na grzbiecie dłoni Misaki. 
– Nie uderzyłem go mocno. Poza tym musimy mu postawić pewne granice, by nie wlazł nam na głowy, bo później byśmy nie dawali sobie z nim rady. Bardzo boli? – dopytałem Misaki, rozmasowując swoje skronie. Niestety, ból głowy jeszcze mi nie przeszedł i nie zapowiadało się na to, aby szybko miało się to zdarzyć. To przez tę drzemkę, Miki nie powinien był dawać mi zasypiać. – Odrobiłaś zadania? Miałaś jakieś problemy? – dopytywałem ją dalej, kiedy ja moje poprzednie pytanie pokręciła przecząco głową. 
– Wszystko jest zrobione, tato – powiedziała, na co pokiwałem głową. Jeżeli ona twierdziła, że wszystko jest zrobione, no to musiało być zrobione. 
– Więc możesz iść się pobawić, zawołamy cię na obiad – odpowiedziałem, na co kiwnęła z głową i poszła na górę, najprawdopodobniej do siebie. – Możesz coś zrobić z moim bólem głowy? Nie chce on nic a nic ustąpić – poprosiłem męża, kiedy nasza córka już znajdowała się dalej. Nie chciałem, by słyszała, że tatusia coś boli, bo potem znowu by się przejmowała, zwłaszcza, że to nic takiego. Już same chłodne dłonie Mikleo powinny mi przynieść ulgę, której w tym momencie bardzo pragnąłem. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz