środa, 12 października 2022

Od Mikleo CD Soreya

Westchnąłem cicho, słysząc jego słowa, a raczej sformułowane przez niego pytanie, po pierwsze, po co chce iść na targ, a po drugie, po co chce coś mi kupić? Nie musi mnie rozpieszczać ani marnować na mnie swoich pieniędzy, ja nie potrzebuje tak naprawdę niczego, bo wszystko mam i tak lubię słodycze, ale ich nie musze jeść i oboje o tym wiemy.
- Mi nic nie kupuj, kup coś dzieciakom, a i może jakiś makaron i rybę zrobię może coś z rybą dziś na obiad - Odezwałem się, sprawdzając szafki, czy aby na pewno niczego nie zapominałem, jeśli już tak bardzo chce iść na miasto, chociaż nie wiem, po co niech idzie, ja nic przeciwko temu nie mam, jak zawsze podkreślam, że to jego, a nie moje pieniądze i niech robi, z nimi co tylko chce.
- Ryba i makaron Dobrze - Kiwnął głową, chociaż po jego minię wywnioskowałem, że o tak kupi coś albo innego, albo dodatkowo więc aby się upewnić, że kupi co trzeba, napisałem mu na kartce, w dwóch podpunktach co ma kupić, chowając mu ją do płaszcza.
- Tak dla pewności - Wyjaśniłem, całując go w policzek i naszą córkę w czoło. - Ty baw się dobrze, a ty uważaj na siebie - Poprosiłem, dając mu buziaka w usta, tak jak sobie zażyczył.
- Będę, nie martw się ani o mnie, ani o nią, będę później - Pożegnali się i zniknęli mi z oczu, pozostawiając mnie z Merlinem i zwierzakami.
Kiwając głowa, wziąłem synka na ręce, poświęcając mu całą swoją uwagę, bawiąc się z nim, tak długo, jak długo tylko moje dziecko tego potrzebowało, nim zmęczony padł na dywanie, z czego akurat byłem zadowolony, biorąc go delikatnie na ręce, zaniosłem do jego pokoju, mogąc nareszcie spokojnie sobie posprzątać po jego zabawie, kończąc to w tej samej chwili, gdy do domu wszedł mój mąż.
- Wróciłem! - Zawołał, uśmiechając się do mnie szeroko, gdy tylko zobaczył mnie w przejściu.
- Witaj w domu - Przywitałem się z mężem, biorąc a raczej chcąc wziąć od niego zakupy, na co mi nie pozwolił.
- Zostaw ciężkie to - Odezwał się mówcą do mnie tak, jak gdybym nigdy nic ciężkiego nie dźwigał, ale niech mu będzie, jeśli tak bardzo mu zależy, niech sam zaniesie to do kuchni. - Kupiłem rybkę i makaron, tak jak chciałeś, do tego kupiłem gorącą czekoladę - Dodał, podając mi ją do rąk własnych.
- O jej dziękuje, ale wiesz, że nie musiałeś - Odezwałem się, podchodząc do niego bliżej, całując jego usta.
- Nie musiałem, ale bardzo chciałem, chciałem zobaczyć twój piękny uśmiech na twarzy, bo lubię, kiedy się uśmiechasz tak szczerze, jak dziś - Wymruczał, kładąc dłonie na moich biodrach, łącząc nasze usta w bardziej namiętnym pocałunku, trwającym tak długo, jak długo nie brakowało nam powietrza.
- Wspaniały z ciebie facet wiesz? - Wyszeptałem, głaszcząc go po policzku.
- Przesadzasz - Wyznał, poprawiając moje włosy.
- Ja? W tej chwili nic nie przesadzam - Zaśmiałem się, robiąc to, co on robi najczęściej, gdy ja używałem tego słowa przeciwko niemu.
- Mały złośnik - Zaśmiał się, sadzając mnie na stole, przyglądając mi się z rozbawieniem w oczach.
- Złośnik, ale tylko twój - Wyznałem, przez cały ten czas świetnie się bawiąc, drażniąc przy tym z mężem.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz