Widząc to spojrzenie wiedziałem, że będę miał kłopoty. Sorey na pewno będzie się na mnie złościć, no nic najwidoczniej tak już musi być, że zbiera mi się za to, że dzieci mówią wszystko mi, a nie jemu, a dlaczego tak jest? Nie dlatego, że go nie kochają lub nie szanują, po prostu wiedzą jak on reaguje, dla tego nie chcąc go denerwować, po prostu mówią wszystko mi, a nie mu.
- Mama nic nie mówiła, ponieważ ja o to prosiłem, chciałem sam z tobą porozmawiać, nie chcąc, abyś się denerwował i z mojego powodu znów trafił co szpitala - Wyznał, mówiąc swojemu tacie to, co czuję i myśli.
- Yuki, to nie twoja wina, to wina mojego serca rozumiesz? - Odparł głaszcząc syna po głowie, przytulając go do siebie. - I proszę, nigdy więcej nie mów mi, że to twoja wina dobrze? - Poprosił, zachowując spokój, co nie jest zbyt częste w jego wykonaniu.
- Dobrze tato, tylko proszę, nie denerwuj się na mamę, starała się mnie przekonać do rozmowy z tobą, ale to ja nie chciałem cię denerwować - Przyznał, unosząc głowę ku górze, patrząc w oczy taty.
- Dobrze, nie będę się gniewał, chciałbym tylko wiedzieć, dlaczego chcecie pójść do azylu? - Dopytał, najwidoczniej bardzo tym zaciekawiony.
- To stamtąd pochodzą moi rodzice i tylko tam mogę się czegoś dowiedzieć. Bardzo was kocham, ale czuje, że muszę odkryć, kim byli, aby odkryć, kim jestem i ja - Wyjaśnił, brzmiąc bardzo dojrzale ja na swój wiek, niby anioły dojrzewają później i może tak jest, a mimo to nasz syn dojrzał znacznie szybciej niż jego ludzcy rówieśnicy.
Sorey westchnął ciężko, odwracając głowę w moją stronę, w milczeniu prowadząc ze mną niemą rozmowę, a przynajmniej tak mi się wydawało.
- W porządku, jeśli tego chcesz i potrzebujesz, nie będę stawał ci na drodze, bo wiem, że to i tak nic nie da - Poddał się, a mimo to widziałem, że nie był do końca pewny tego, co mówi, ja wiem, że to dla niego ciężkie i ciężkie będzie jeszcze przez dłuższy czas, ale mimo to stara się, stara się być silnym i mówi chłopcu, co powinien ze sobą zabrać i jak przeżyć z dala od domu. Zawsze mówiłem, że to cudowny facet tylko czasem za bardzo impulsywny.
- Dziękuje tatku - Uradowany Yuki przytulił się do niego ostatni razu, biegnąc do swojego pokoju, zapewne zamierzając się pakować. Tym o to wypadku właśnie zostałem sam z mężem, który w milczeniu usiadł naprzeciwko mnie, unosząc jedną brew, aj teraz chyba zapowiada się rozmowa o tym, dlaczego mu nie powiedziałem, a przecież powinienem.
- Chcesz mi może coś powiedzieć? - Zapytał, przerywając ciszę, która panowała między na mi dłuższy czas.
- Przepraszam? Nie powinienem zatajać przed tobą tego faktu nawet mimo prośby naszego syna - Wyznałem, nie mówiąc tego dlatego, że tak trzeba tylko dlatego, że naprawdę tak myślę. Wiem, że powinienem mu to powiedzieć, jednakże jak zrobiłem to ostatnim razem, wściekł się i poszedł od razu do Yuki'ego nie chciałem, aby to się powtórzyło, jego serce mogłoby ponownie tego nie wytrzymać.
Mój mąż westchnął cicho, chcąc już coś powiedzieć, jednak głos naszego syna przerwał mu, zwracając naszą uwagę.
- Możemy iść do miasta na festyn? - Spytał Yuki, najwidoczniej nie chcąc się jeszcze dziś pakować, no nic, niech idą się bawić, w końcu po to właśnie przychodzi weekend, aby można było się dobrze bawić.
- Oczywiście - Odpowiedzieliśmy, równocześnie pozwalając dzieciakom iść i się dobrze bawić i o to właśnie pozostaliśmy w domu sami.
Mój mąż wydawał się wciąż na mnie zły za to, że coś przed nim zataiłem, no nic jakoś mnie to nie zaskakuje, on już po prostu taki jest, a mimo to chciałbym coś dla niego zrobić, aby przestał się gniewać.
- Czy mogę coś dla ciebie zrobić, aby poprawić ci nastrój? - Zapytałem, podchodząc do niego, siadając mu na kolanach, czekając na jego dalsze instrukcje, które wykonam bez gadania nie zależnie ja głupie by one niebyły.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz