Przez całą wypowiedź mojego męża wpatrywałem się w niego z uwagą, obserwując każdy, chociażby najmniejszy ruch jego ciała. Chciałem wiedzieć, czy mówi ze szczerego serca, czy też mnie przeprasza, bo chce, bym zaczął się do niego odzywać. Bo jeżeli to drugie, to naprawdę nie było sensu, abym mu wybacza. Musi wiedzieć, że ma mi mówić, kiedy gdzieś wychodzi. Nie musi mi mówić dokładnych szczegółów, ale dobrze byłoby wiedzieć, gdzie jest mój mąż. I dobrze byłoby też odpowiadać na moje telepatyczne wiadomości, w końcu po coś ten pakt dawno temu zawarliśmy. Oczywiście nie tylko po to, by móc się komunikować w każdej chwili niezależnie, gdzie byliśmy, ale to był bardzo duży plus i wielkie, ale to wielkie uzgodnienie. Teraz niezbyt sobie wyobrażałem nasze życie bez tej jakże wygodnej funkcji. Szkoda tylko, że przez pakt Miki czuje, że musi za mnie oddać życie, to był chyba największy minus tego paktu, gdyby nie to, nie czułbym się tak źle z tym paktem.
Wracając do tematu, Miki wyglądał na takiego, który zrozumiał, że źle postąpił. I dobrze, nie miałem już ochoty dłużej to ignorować, ale moja męska duma mi na to nie pozwalała. Ja tu zajmuje się dzieckiem, martwię się o niego, wyobrażam sobie najgorsze scenariusze, w których to mój mąż był najbardziej poszkodowany, a on sobie w najlepsze rozmawiał z naszym sąsiadem, mimo, że doskonale wiedział, iż nie lubię, jak z nim rozmawiał. On nie potrafił zauważyć tego, co potrafię dostrzec ja, czego niezbyt rozumiałem. Gdyby był sam, facet by się nie wahał i już by w niego uderzał. Nie flirtuje z nim, kiedy jestem obok, ale skąd mam wiedzieć, jak się zachowuje, kiedy jest z nim sam na sam? Miki cały czas będzie uparcie uważał, że absolutnie nic się dzieje, podczas kiedy ja będę dostrzegał coś zupełnie innego.
– Może jest coś takiego – powiedziałem, niby to od niechcenia kładąc dłonie na jego talii.
– Więc co? Zrobię dla ciebie wszystko – obiecał, delikatnie poruszając swoimi biodrami, drażniąc przy tym te moje. Urocze z jego strony, że tak próbował mnie przebłagać, ale w tym momencie nie tego chciałem, bardzo wyjątkowo.
– Po pierwsze, najpierw musisz mi obiecać, że już więcej nie będziesz z nim rozmawiać bez mojej obecności – zacząłem, nie spuszczając z niego wzroku. Nie mogę mu zabronić rozmawiać z ludźmi, dlatego najważniejsze, bym chociaż przy nim był i w razie jego jakiegoś niestosownego zachowania, bym mógł odpowiednio zareagować. Nikomu nie pozwolę, aby podrywał mojego aniołka.
– Oczywiście – powiedział, uśmiechając się delikatnie.
– A po drugie... – nim dokończyłam zdanie, jednym płynnym ruchem zamieniłem nas miejscami. Zdecydowanie jak ja górowałem, czułem się znacznie lepiej. – Będziesz moim podwieczorkiem.
– Myślę, że to też się da załatwić – wymruczał, a już po chwili z jego gardła wydostało się ciche westchnienie, kiedy moje usta zaczęły pieścić jego szyję. Nie tego dźwięku od niego oczekiwałem, zdecydowanie wolę, kiedy jest głośniejszy w łóżku, ale już wolę, aby był taki cichy, niż aby dzieci miały się obudzić. Kogo jak kogo, ale Merlina na dzień dzisiejszy miałem zdecydowanie dosyć, wyrasta nam z niego mały dzikus, nad którym średnio potrafimy zapanować...
Dzięki miłemu zakończeniu dnia poprzedniego ten poranek zaczął się całkiem przyjemnie, nawet jeżeli zaczynałem go bez męża. Trochę go w nich wykończyłem, dlatego najlepiej dla niego byłoby, gdyby sobie dzisiaj wypoczął. Tradycyjnie obudziłem młodą, przygotowałem śniadanie, a kiedy już była gotowa, odprowadziłem ją do szkoły. Jak wracałem do domu, w drodze powrotnej zaczepił mnie mój średnio lubiany sąsiad, który tak bardzo lubił podrywać mojego męża, i zaprosił mnie i Mikiego na kolację, by "ocieplić stosunki". Zaskoczyło mnie to, nie powiem, dlatego obiecałem mu, że porozmawiam na ten temat z mężem i wkrótce damy mu odpowiedź. Jestem pewien, że Miki z chęcią by się na takie coś zgodził, ja już niekoniecznie, ale dla męża mógłbym się poświęcić...
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz