niedziela, 2 października 2022

Od Soreya CD Mikleo

 Pokiwałem głową na jego słowa z delikatnym uśmiechem na znak, że zrozumiałem, ale tak naprawdę już wiedziałem, że tego nie zrobię. Jak dla mnie Miki może spać tyle, ile chce, godzinę, dwie, resztę dnia – najważniejsze, by był wyspany. Ja dam sobie radę, moje serducho także, więc nie ma po co się martwić, a zasługuje na trochę relaksu, zwłaszcza po tym, co mu zgotowałem. Nawet sobie nie wyobraża, jak wielkie wyrzuty sumienia poczułem, kiedy musiałem patrzeć, jak wymiotuje w łazience... ale mu to wynagrodzę. 
- Nie martw się o nic, wszystkim się zajmę – powiedziałem i pocałowałem go w czubek nosa.
- Ale masz na siebie uważać – powtórzył mi chyba po raz kolejny, nie do końca przekonany do tego pomysłu. 
- Co ty na to, żebyś mi dawał buziaka za każdym razem, kiedy będziesz mi mówił, bym na siebie uważał lub coś w tym stylu? – zaproponowałem żartobliwie, prowadząc go na górę. Muszę w końcu zabrać Merlina na dół, by znowu go nie obudził. 
- Obawiam się, że nie nadążałbym z wypłatą – odpowiedział równie rozbawiony i chyba też odrobinkę bardziej rozluźniony. 
- Spokojnie, przypominałbym ci o tym – wyszczerzyłem się do niego głupkowato, otwierając przed nim drzwi. – W końcu nasz mały śpioch się obudził. W samą porę – teraz odezwałem się do Merlina, który już był obudzony i stał w łóżeczku, rozglądając się po pokoju. Chyba musiał obudzić się stosunkowo niedawno, bo w przeciwnym wypadku by już od dawna płakał. 
- Mama – powiedział, wyciągając swoje rączki w stronę Mikleo, kiedy tylko wziąłem go na ręce. 
- Może jednak się trochę z nim pobawię... – odezwał się niepewnie Miki, podchodząc do nas, by pewnie go ode mnie zabrać, ale nie chciałem go oddać. 
- O nie, nie, ty idziesz wypoczywać, a my idziemy jeść i się bawić. Powiedz mamie „dobranoc”, bo mamusia idzie spać – poleciłem, co młody uczynił z tą różnicą, że powiedział „r” bardzo niewyraźnie, no ale jeszcze się nauczy. 
Wpuściłem Coco do naszej sypialni jednocześnie każąc Como ją opuścić, po czym zszedłem na dół z synkiem oraz pieskiem. Musiałem go w końcu nakarmić i samemu coś zjeść, później jeszcze przypilnować, aby nasz niejadek także coś zjadł, bo nie mogłem jej pozwolić na to, by tak uczyła się bez obiadu. I jeszcze te nieszczęsne urodziny... miałem nadzieję, że za te kilka lat nie przyprowadzi mi go do domu jako jej chłopaka, bo chyba oszaleję. Chyba, że będzie pełnoletnia, wtedy będzie mogła robić, co jej się żywnie podoba. 
I tak mi czas powoli płynął do wieczora, bez oczywiście budzenia Mikleo. Poprosiłem Emmę oraz Yuki’ego, by pomogli mi przy przygotowywaniu kolacji oraz przypilnowali trochę Merlina, podczas kiedy ja skupiłem się troszkę na przygotowaniu deseru dla mojego aniołka, czyli truskawek w czekoladzie. Oby mu smakowało, wypadałoby się mu się odwdzięczyć za to bardzo nieprzyjemne poranne przeżycie. Poleciłem dzieciom, by powoli sobie jadły kolację, a sam zaniosłem słodkości do naszej sypialni, zostawiając wcześniej kilka sztuk dla dzieci mówiąc im, że mogą się poczęstować dopiero, jak zjedzą kolację. 
- Dobry wieczór, słoneczko. I jak się czujesz? – zapytałem, siadając na łóżku i kładąc półmisek ze słodkościami na stoliku obok niego. 
- Dobry wie...? Która jest godzina? – zapytał zaspany, podnosząc się do siadu. 
- Przed dwudziestą, dzieci właśnie jedzą śniadanie. Przyniosłem ci małe zadośćuczynienie za te zakupy, mam nadzieję, że ci będzie ci smakować – wyjaśniłem, uśmiechając się do niego delikatnie. 
- Miałeś mnie obudzić po jednej godzinie, nie po kilku – bąknął, przecierając dłonią twarz.
- Najchętniej bym cię nie budził w ogóle, ale ktoś musi mieć oko na młodego, jak już pójdę na ten spacer. No i chciałem jeszcze przynieść ci deser – wyjaśniłem, nie przestając się uśmiechać. Mój  plan był bardzo prosty, chciałem najpierw wyczuć trasę tamtego typka by wiedzieć, kiedy i gdzie mógłbym się mu odpłacić. Jeżeli regularnie odwiedzał swoją żonę, to trudne nie będzie. No ale jeżeli mój cały misterny plan okaże się niepotrzebny, bo napotkam go przypadkiem w ciemnej uliczce, to z chęcią tą okazję wykorzystam. 

<Aniele? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz