sobota, 8 października 2022

Od Mikleo CD Soreya

Nie zatrzymując męża, zerknąłem na syna, zastanawiając się nad tym wszystkim, nasz syn jest uzdolniony następne dziecko w rodzinie, które ma w sobie moce, o których nie śniło się nikomu, tylko czy to dobrze? Tego nie wiem, oby tylko jego moce nie sprowadziły go na złą ścieżkę lub – co gorsza – zagroziły mu z powodów wiadomych. Te czasy są ciężkie dla odmieńców i tylko tu pod władzą Alishy mogą być bezpieczni, bo za murami tego miasta bezpieczeństwo zniknie, a pojawi się zło, którego czasem obawiają się nawet aniołowi.
- Śpij spokojnie mój mały książę - Wyszeptałem cicho, całując go w czoło, wychodząc cicho z pokoju, zaglądając do pokoju Misaki, gdzie był tatuś przeglądający jej zadania. Spokojnie podszedłem bliżej, obserwując co robi, dostrzegając obcy język, w takim wieku już uczy się języków obcych? To ciekawe akurat może jej się to przydać, dlaczego nie tylko czemu teraz, a nie później?
- Poradzicie sobie? - Spytałem, wierząc w umiejętności męża, głupi nie byk znał kilka języków i dla tego nie musiałem mu e niczym pomagać, anielskiego języka tu nie ma, a więc nie powinno mu to sprawiać żadnych problemów.
- Oczywiście, damy sobie radę prawda mała? - Tym razem zwrócił się do córki, dziewczynka od razu kiwnęła głową, mimo wszystko nie mając dobrego nastroju. Cóż takie już życie nie możemy trzymać ich tu na siłę, tu jest ich dom i zawsze będą mogli tu wrócić, jednak jeśli potrzebują, niech zwiedzają, nim później będzie za późno, a na świecie pojawi się ich potomstwo, na co w przyszłości liczę, wnuki też chciałbym kiedyś bawić od wszystkich dzieci lub przynajmniej jednego. Byle nie za wcześnie, na to też mają czas.
- Tak Tato - Po jej odpowiedzi kiwnąłem spokojnie głową, wychodząc z pokoju, pozostawiając ich samych, niech się uczą, a ja zajrzę do Emmy I Yuki'ego, aby sprawdzić jak się ma sprawa ich pakowania.
- Macie wszystko? Ciepłe ubrania? Koce, szaliki, rękawiczki, mapę, karmę dla Codi'ego? Z rana przed waszym wyjściem przygotuję wam prowiant, powinno wystarczyć na tydzień, tyle ile potrwa trasa do azylu - Zacząłem, zadawać mnóstwo pytań mimo wszystko martwiąc się o dzieci, to dwoje nastolatków mających piętnaście lat, to jasne że będę się o nich martwił, nawet jak będą już starsi.
- Mamo spokojnie wszystko spakowaliśmy i jeśli cię to uspokoi, sprawdź, czy czegoś nie zapomnieliśmy - Odezwał się, pokazując mi dwie torby. I, mimo że mu ufałem i tak sprawdziłem to, by upewnić się, czy niczego nie zapomnieli.
- Macie wszystko - Odetchnąłem z ulgą, jedyne czego im brakowało to jedzenie, ale tym już ją się zajmę. - W porządku, w takim razie zmykajcie się myć i spać, jeśli chcecie jutro wstać - Dodałem, uśmiechając się do dzieci, najedzone już były tak więc została im kąpiel i sen.
- Kocham cię mamo - Yuki nagle wstał z łóżka, podchodząc do mnie, aby mnie przytulić.
- Ja was też - Odpowiedziałem, wyciągając rękę w stronę dziewczynki, która również się do mnie przytuliła, trwając tak dłuższy czas, nim zrobiły to, o co ich prosiłem, a ja ruszyłem do sypialni, rozkładając się na łóżku, rozsypując swoje włosy, które znajdowały się już wszędzie, urok długich włosów, mąż chciał to teraz ma, włosy wszędzie gdzie się nie popatrzy.
Zamyślony leżałem na łóżku z zamkniętymi oczami, mrucząc cicho pod nosem, gdy mój mąż ucałował moje usta, odruchowo położyłem ręce na jego ramionach, uśmiechając się do niego ciepło.
- Poproszę jeszcze - Wymruczałem, mając ochotę na troszeczkę atencji od męża, po całym dniu zajmowanie się dziećmi mam ochotę, chociaż na chwilę przytulić się do męża nie myśląc już o problemach i jutrzejszym ciężkim dla wszystkich dniem.

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz