Muszę przyznać, to nie był aż taki zły pomysł, jaki mi się z początku wydawał. Ludzie mi nawet jakoś specjalnie nie przeszkadzali, a krzywe spojrzenia, jakie nam rzucali najprawdopodobniej z powodu tego, że trzymaliśmy się za ręce i czasem dawaliśmy sobie po buziaku w policzek, zwyczajnie ignorowaliśmy. Kiedyś może się przyzwyczają do tego widoku, a ja z ich powodu nie zamierzam wstydzić się swojej miłości.
– Jeszcze cała noc przed nami – odpowiedziałem, zajadając się jabłkami, których nie miałem za dużo. Mikleo zdecydowanie wygrał tę konkurencję, ale tylko dlatego, że była związana z wodą. W innych ja zdecydowanie przodowałem, nie wliczając w to jeszcze strzelania z łuku, chociaż i Mikiemu nie najlepiej szło. Jestem pewien, że musiał być to lipny łuk, by więcej trafiło do kieszeni organizatora, ale bo ja nic ja nie o nie poradzę.
– To co, chcesz tam wrócić? – spytał Miki, ewidentnie zaskoczony moją propozycją. Miał pełne prawo, od dłuższego czasu zacząłem nieco bardziej podzielać niechęć do wychodzenia do ludzi, którzy momentami bardzo mnie irytowali. Mam tak od śmierci Mikleo i nawet jego powrót nie był w stanie tego odczynić, ale z drugiej strony to nawet dobrze, bo teraz mamy że sobą nieco więcej wspólnego. I już go nie męczę, wyciągając na siłę do ludzi, chociaż czasem mam taką ochotę, ale tylko dlatego, że chcę trochę rozbudować jego życie towarzyskie. Musi mieć kogoś przy sobie, kiedy mnie przy nim nie będzie, nie chciałbym go tutaj zostawiać samego.
– Nie, już się nie opłaca. Zresztą, teraz zbiera się tam jeszcze więcej ludzi, a my już chyba mamy trochę ich dosyć – odpowiedziałem, przyglądając się naszemu domowi, który już majaczył się na horyzoncie. Ciekawe, czy Yuki'emu udało się położyć młodego spać, bo bez nas może mieć problem, no ale niech się uczy, bo w przyszłości może mieć własne. I tak ma prościej, bo już opiekuje się trochę odchowanymi.
– Więc jezioro? – na jego słowa uśmiechnąłem się szeroko.
– Więc jezioro – potwierdziłem, co i on odwzajemnił uśmiechem.
Nad jeziorem panowała cisza i spokój. Tylko czasem słychać było jakiegoś nocnego ptaka, ale poza tym — nic. Bardzo miła odmiana po kilku godzinach spędzonych w mieście pełnym ludzi, muzyki i atrakcji. Kiedy tylko znaleźliśmy się na miejscu, od razu zauważyłem ten zachwyt w jego oczach oraz niemą prośbę, na którą się zgodziłem, wcześniej odbierając od niego jabłka. Chory nie będzie, już się tego nauczyłem, więc niech trochę sobie popływa, kontakt z wodą na pewno dobrze mu zrobi. W żaden sposób nie umywa się to do wrażeń, jakich mu brakuje na co dzień, ale na pewno coś to mu pomoże. Może będzie bardziej skoncentrowany...? Martwiłem się tym jego zmęczeniem i nieuważnością, zwłaszcza, że nie ma za bardzo powodów, aby je odczuwać. Pilnuję, by spał więcej, pomagam we wszystkim, by miał czas na odpoczynek, więc to nie odzywa się ciało, a psychika. A ja nie wiem, z jakiego powodu. Mam jedynie pomysł, że to przede mnie i tę rutynę, jaką mu zapewniam.
– Ale mogłeś chociaż ubrania zdjąć – odezwałem się delikatnie rozbawiony, kiedy usiadłem na drewnianym mostku, a on do mnie podpłynął.
– Nic im nie będzie, wysuszę je później – machnął na to ręką.
– Nawet takie coś je powoli niszczy, a tak pięknie w nich wyglądasz. A bez nich jeszcze lepiej – moje słowa wywołały w nim śmiech, z czego byłem nawet dumny, jak z każdego jego uśmiechu czy innej pozytywnej emocji, która pojawia się na jego twarzy dzięki mnie. – Brakowało ci tego, co?
– Oj, nawet nie wiesz jak – przyznał, leniwie pływając na plecach.
– Powinieneś częściej tu przychodzić, skoro to ci przyjemność sprawa. Dałbym sobie radę sam na sam z dziećmi na ten czas – zaproponowałem, nie spuszczając z niego wzroku. Uwielbiałem patrzeć na jego szczęście, które właśnie w tym momencie było wymalowane na jego twarzy. Nie mogę mu takiego szczęścia w domu zapewnić, ale mogę zapewnić mu czas, by przychodził sobie tutaj. Nie jest to dużo, chciałbym dla niego zrobić znacznie więcej, ale nie mogłem, co mnie momentami bolało. To anioł, jakich mało, a ja nie potrafię sprawić, aby był szczęśliwy...
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz