Troszeczkę zdziwiły mnie słowa mojego męża o powrocie do pracy, oczywiście naturalnie wiem, że prędzej czy później wrócić będzie musiał, ale już teraz? Brakuje nam czegoś? Chociaż może zaczynać brakować pieniędzy, nie za bardzo jestem tego świadom, w domu to Sorey zajmuje się opłatami, a nie ja dla tego to on wie ile mamy i na jak długo nam wystarczy ich do przeżycia.
- Wiesz, jeśli masz taką potrzebę to, czemu nie, wrócić do pracy może dzięki temu troszeczkę odpoczniesz od domowej codzienności - Odezwałem się, nie mając nic przeciwko jego powrotu do pracy, tam będzie miał towarzystwo i zajęcie, a tu w domu tylko niepotrzebnie się stresuje, a nie ma o czym. - A jeśli chodzi o opiekę nad dziećmi, martwic się o nic nie musisz, poradzę sobie. Misaki jest grzeczna i sama wie co robić a Merlin i z nim dam sobie świetnie radę - Zapewniłem, widząc już jego minę, której nawet troszeczkę nie rozumiem, przecież nie raz radziłem sobie z dziećmi sam bez jego pomocy i co nie dałem sobie rady? No dałem tak więc i teraz świetnie sobie poradzę, nawet jeśli będę zmęczony lub nawet padnięty to i tak sobie dam radę jestem w stanie to zrobić, jestem w stanie zrobić wszystko dla mojego męża i dzieci.
- Miki, żeby była jasność, nie chce wrócić do pracy dlatego, że mam was dość tylko dlatego, że powoli powinienem o niej wracać, aby zarabiać na dom, tylko wciąż nie wiem, czy ktoś mnie przyjmie - Skupiając się na jego drugiej wypowiedzi, przestając na chwile mieszać makaron w garnku, nie chcąc, by do niego przywarł.
- Sorey skarbienie martw się tym, jeszcze nawet nie spróbowałeś, a już się martwisz, a nawet jeśli nikt cię nie będzie chciał, w co nie wierzę, to myślę, że propozycja Alishy wciąż będzie aktualna a ty, jeśli tylko zechcesz, będziesz mógł pracować w jej nadwornej straży - Oderwałem się, przez cały czas patrząc w jego oczy.
- Wiem, a mimo to nie chce prosić Alishy pomoc i tak już dużo nam pomogła - Miał racje, Alisha zawsze nam pomagała i do tego wszystkiego podarowała nam piękny dom, a teraz mogłaby pomyśleć, że nam ciągle mało tak chyba myśl mój mąż, kiedy ja wiem, że tak nie jest, nawet jeśli on uważa inaczej.
- Zrobisz to, co uważasz za słuszne, ja poprę każdą twoją decyzję - Przyznałem, łagodnie się przy tym uśmiechając, wracając do przygotowywania obiadu, makaron z rybą i warzywami chyba będzie im smakował.
- Wiem o tym i za to cię kocham - Podchodząc do mnie, ucałował mnie w policzek, zaczynając przygotowywać sobie kawę, jak zwykle mając gdzieś słowa medyka, on chyba naprawdę chce, aby jego serce stanęło. - Co? - Nie rozumiejąc mojego krytycznego spojrzenia, wsypał do kubka kawę, unosząc jedną brew.
- Kawa? - Zapytałem, bardzo spokojnie jak na mnie przystało przynajmniej dopóki nikt nie zajdzie m za skórę.
- Tak, kawa. Jednak prosiłbym cię, abyś się nie denerwował na mnie, bo przecież ostatnio dbam o to, aby nie pić przesadnie kawy prawda? - Odpowiedział, zadając jednocześnie pytanie, uśmiechając się do mnie, słodko nie chcąc, abym się na niego gniewał, kiedy ja nawet się nie denerwuje to jego zdrowie, jeśli chce, niech się truje, tylko jeśli z tego powodu coś mu się stanie. Obiecuje, że zrobię mu krzywdę.
- Udam, że tego nie widzę - Mruknąłem pod nosem, zajmując się obiadem, nie zwracając uwagi na pijącego kawę męża, dodając do odcedzonego makaronu pokrojone warzywa i rybę kończąc tym samym przygotowanie obiadu dla rodziny.
- Jesteś zły? - Zapytał, przytulając się do moich pleców, całując mnie w kark.
- Nie, nie jestem, po prostu nie rozumiem, dlaczego się trujesz, dobrze wiedząc, że nie powinieneś tego robić - Odparłem, wyciągając talerze.- Zawołaj Misaki, obiad jest już gotowy - Dodałem, zmieniając tym samym temat, nie chcąc się z mężem kłócić o kawę, jest dorosły, niech już po prostu robi to, co uważa za słuszne.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz