Nie musiałem próbować, aby być pewnym swoich słów, Sorey zawsze się stara i dla tego mogę być pewien, że to, co zrobił, jest po prostu pyszne.
I tak jak podejrzewałem, tak też było, Sorey przygotował pyszny obiad, który smakował każdemu z nas, dzieci były zachwycone zwykłym makaronem z sosem, jak niewiele im potrzeba, aby były szczęśliwe.
Po obiedzie ja posprzątałem, bo w końcu mój mąż przygotował obiad, to ja bez gadania posprzątałem po posiłku, mimo że mój mąż prosił mnie, abym tego nie robił, a jak mógłbym tego nie robić, jeśli on męczył się, aby gotować, to ja odciążę go od sprzątania po posiłku, to dosyć proste.
- Kiedy pójdziemy na dwór? - Misaki przebiegła po kuchni zwracając tym naszą uwagę, oczekując odpowiedzi.
- Jak tylko się ubierzecie - Odpowiedział Sorey, zerkając na córkę, która od razu pobiegła do swojego pokoju, pozostawiając nas samych.
- Pójdziesz z nami na spacer? - Tym razem mój mąż odezwał się do mnie, zwracając tym samym moją uwagę.
- Tak, nie będę przecież siedzieć w domu sam, kiedy mogę iść z wami na spacer - Wyznałem, nie chcąc nawet siedzieć samemu w domu, zdecydowanie woląc spędzać czas z bliskimi mojemu sercu niż siedzieć samotnie w tym czterech ścianach.
Sorey na moją odpowiedź kiwnął jedynie głową, myśląc chyba nad czymś, ale nad czym konkretnie to ja nie wiedziałem.
- A tak właściwie wciąż nie powiedziałeś, skąd masz przepis - Przypomniałem sobie o nim, gdy chowałem już naczynia do szafek.
- Mówiłem ci już przecież - Na jego słowa zamrugałem oczami, nie mając wciąż pojęcia, kto mu go dał.
- A konkretnie? - Pytałem dalej, odwracając głowę w jego stronę.
- Od Sebastiana - Powiedział nie pewnie, najwidoczniej martwiąc się moim zachowaniem.
- To ten, z którym teraz masz zmiany? - Dopytałem, nie pamiętając jeszcze imienia tamtego mężczyzny.
- Tak - Wciąż niepewnie odpowiadał, przyglądając mi się uważnie.
- Podziękuj mu za przepis, naprawdę prosty, ale dobry obiad - Przyznałem, wracając do wycierania naczyń.
- Nie jesteś zły? - Na to pytanie uniosłem jedną brew, odwracając głowę w jego stronę, nie rozumiejąc skąd to pytanie.
- Nie, dlaczego miałbym być zły? To tylko przepis - Wyznałem, wzruszając ramionami, naprawdę nie mając z tym najmniejszych problemów.
Mój mąż kiwnął łagodnie głową, podchodząc do mnie bliżej, całując mój policzek, nim wyszedł z kuchni. On naprawdę czasem martwi się o drobiazgi.
Kręcąc z rozbawieniem głową, skończyłem swoją pracę, idąc do bliskich, którzy już czekali na mnie gotowi do wyjścia. Szybko więc i ja musiałem się przygotować, ubierając płaszcz, dopiero wtedy mogąc wyjść z domu.
Spacer sam w sobie był bardzo przyjemny i spokojny, spędziliśmy nawet czas nad jeziorem, gdzie rozmawialiśmy z Yukim, na koniec idąc do miasta, gdzie wyciągnęły nas nasze dzieci, kochane maluchy myślące, że na coś nas naciągnął, a raczej tatusia, który ma bzika na ich punkcie.
W czasie gdy Sorey wraz z dziećmi oglądał drewniane figurki, ja oglądałem produkty do domu, nie dostrzegając biegnącego chłopaka, wpadającego prosto ma mnie.
Oboje przewróciliśmy się na ziemię, a raczej ja miałem bliskie z nią spotkanie, gdy chłopak poleciał na mnie.
- Możesz ze mnie zejść? - Zapytałem, patrząc na twarz nieznajomego.
- A tak przepraszam - Chłopak zszedł ze mnie, pomagając mi wstać z ziemi. - Nic ci się nie stało? - Dopytał.
- Nie, wszystko w porządku - Zapewniłem, otrzepując ubrania z kurzu.
- Moje ci się jakoś odwdzięczyć za to, co zrobiłem? - Na to pytanie uśmiechnąłem się delikatnie, kręcąc przecząco głową.
- Nie, dziękuję, nie ma potrzeby - Podziękowałem, ale chłopak nie chciał odpuścić, nie zwracając nawet uwagi na to, że mam kogoś i nie mam ochoty na spotkania z obcymi facetami.
- Mąż nie ściana przesunąć można - Zażartował, a na jego nieszczęście Sorey pojawił się tuż obok mnie.
~ Sorey, tylko spokojnie, nie reaguj zbyt emocjonalnie, wracajmy po prostu do domu - Poprosiłem, nie chcąc żadnej afery, jednocześnie chcąc, aby ten chłopak daj mi święty spokój, mając dość jego niesmacznych tekstów.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz