Nie byłem zbytnio zadowolony z tego, że Miki nic nie miał na ślub Misaki. Przecież to jeszcze chwila i będziemy musieli się szykować. Ja wiem, że Miki jest piękny już w takich zwykłych ubraniach, no ale coś mi się wydaje, że na weselu wszyscy będą jakoś tam lepiej ubrani, więc jak to będzie wyglądało, kiedy wszyscy będą ubrani nadzwyczajnie, a moja Owieczka zwyczajnie? Kiepsko, bardzo kiepsko, a będziemy tam ważnymi gośćmi, bo w końcu jesteśmy rodzicami panny młodej i musimy się jakoś prezentować. No i jeszcze musimy pomyśleć, co zrobić z bliźniakami, bo przecież nie weźmiemy ich na uroczystość ze sobą. To mogłoby być stresujące dla nas, dla nich, no i dla gości. Tylko z kim je zostawimy...? Wszystkie osoby, które przychodzą mi na myśl, będą na weselu. No bo Alisha, i Lailah, i Yuki z Emmą, i... w umie, to nikomu już więcej nie pozwoliłbym opiekować. No i jest jeszcze para młoda, no ale to oczywiste, że oni też się nie będą mogli opiekować.
- A może ty założysz ten strój, który ja kupiłem, a ja zostanę z dziećmi? – zaproponowałem nagle w przypływie swojego geniuszu. To nie jest taki głupi pomysł. W końcu Mikleo był dłużej w życiu naszej córki, więc na pewno jest dla niej ważniejszy. A skoro to on jest ważniejszy, to on bardziej się tam musi znaleźć. A ja posiedzę z naszymi dziećmi.
- To bardzo głupi pomysł, i to z kilku powodów. Po pierwsze, ten ubiór nie będzie pasował na mnie i dla mnie, a po drugie, jesteśmy jej rodzicami i musimy tam być. Oboje – wyjaśnił, na co powoli pokiwałem głową. Trochę miało sensu to, że ubranie mogło na niego nie pasować, no ale czy musimy tam iść oboje? Tu bym się troszkę pokłócił.
- No nie wiem, czy musimy być oboje. Ty uczestniczyłeś w jej całym życiu, ja tylko w jej niewielkiej części, więc na pewno jesteś ważniejszy dla niej... – zacząłem, ale nie skończyłem, ponieważ Mikleo zakrył mi buzie swoją dłonią.
- Jesteśmy dla niej tak samo ważni, i dlatego razem tam idziemy. Koniec dyskusji – powiedział bardziej dobitnie.
- No dobrze. Ale musimy ci jakiś strój kupić, wiesz? Nie może być tak, że tylko ty masz jaki normalny strój. Może powinniśmy odwiedzić jakiegoś krawca, by jakiś strój ci dobrał, skoro nic ci się nie podobało. Im szybciej go odwiedzimy, tym lepiej, bo szycie stroju też trochę czasu zajmuje. No i jeszcze dzieci... znasz kogoś, kto by się nimi mógł zająć? – od razu zalałem go lawiną pytań, chcąc ustalić to wszystko teraz już.
- Sorey, spokojnie, po kolei. Najpierw zdejmij ten ładny strój i wtedy pogadamy – wyjaśnił, na co kiwnąłem głową. No dobrze, niech mu będzie.
Tak więc poszedłem do sypialni, gdzie się przebrałem, decydując się na założenie samych spodni, no bo po co mi jakaś koszulka? Jest ciepło, to nie muszę zakładać żadnej góry, która tylko by mi ruchy krępowała. Strój na wesele schowałem do szafy i wtedy wróciłem do mojego męża, który bawił się z naszymi maluchami.
- Jestem przebrany, to co? Idziemy do jakiegoś krawca po ubranko dla ciebie? – spytałem, zwracając na siebie jego uwagę.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz