niedziela, 6 sierpnia 2023

Od Mikleo CD Soreya

 Zmęczony tymi nieszczęsnymi zakupami usiadłem na krześle, kładąc dłonie na głowie, potrzebując kilku chwil, aby dojść do siebie po męczącym spotkaniu z ludźmi.
- Miki? - Słysząc głos męża, uniosłem wzrok ku górze, patrząc na niego z uwagą i spokojem, już po powrocie uspokoiłem się, nie złoszcząc na męża, chciał dobrze i tylko to się liczy, nie ma się co złościć to i tak nic nie da.
- Tak? - Zapytałem, patrząc na męża i córkę, którą trzymał na rękach.
- Hana jest chyba chora - Powiedział, co mnie zaskoczyło, jak chora? Przecież wygląda na zdrową. - Ona i Haru są strasznie rozpaleni - Gdy to powiedział, szybko wstałem z krzesła, podchodząc do naszej córki, kładąc dłoń na jej czole i stwierdzić od razy mogłem, że małą wcale rozgrzana nie była za to mój mąż, on był strasznie zimny, a to mnie niepokoiło.
- Sorey, Hana ma dobrą temperaturę ciała, nic jej nie jest, za to ty jesteś zimny, wszystko w porządku? Coś się stało? - Zapytałem, biorąc od niego córeczkę, która chciała się do mnie przytulić, coś tam znów po swojemu mówiąc.
- Jest mi zimno i smutno, bo jesteś na mnie zły - Wyszeptał, spuszczając wzrok. Oj mój biedaczek teraz to ja będę czuł się źle za to, że się na niego zezłościłem, mimo że trochę na to zasługiwał.
- Już nie jestem, przeszło mi nie musisz się przejmować - Wyszeptałem, całując go w czoło, uśmiechając się do niego delikatnie, co od razu poprawiło mi nastrój.
- Naprawdę? - Zapytał, zachowując się jak szczeniak który cieszy się z powodu dobrego słowa i uwagi swojego pana.
- Tak naprawdę, a teraz pomóż mi rozpakować warzywa, chociaż może wcześniej ubierz się cieplej, aby się wygrzać - Poprosiłem, nie chcąc, aby mi marzł z zimna już i tak było po nim widać, że źle się czuję.
- Najpierw ci pomogę, a później położymy się do łóżka - Zaproponował, z czym nie mogłem się nie zgodzić.
Posprzątaliśmy, przygotowaliśmy nawet owoce dla dzieci, aby te trochę pojadły sobie zdrowych owoców, idąc do sypialni, gdzie położyliśmy się do łóżka, dając maluchom owoce, które zaczęły je jeść, bawiąc się na kocyku ze sobą, zajadając się owocami.
I tak minął nam przyjemnie dzień na leżeniu i obserwowaniu maluchów, które nawet nie potrzebowały nas, do wspólnej zabawy mając sobie.

Kolejny dzień za dniem mijał, a my powoli zaczęliśmy myśleć o weselu naszej córki, który odbędzie się już za kilka dni, wciąż nie wiedząc co na siebie założyć, mamy Taj niewiele czasu a mimo to wciąż nic nie zakupiliśmy, chociaż powinniśmy.
- Wiesz już, co założysz na ślub Misaki? - Sorey, który właśnie wrócił z targu, wyciągnął z torby ubranie dla siebie, pokazując mi się w całej okazałości, wyglądając naprawdę dobrze, wystarczy tylko ładnie ułożyć mu włosy i będzie wyglądał naprawdę dobrze, aż miło będzie się na niego patrzeć, mój przystojniaczek.
- Nie mam pojęcia, szczerze nic mi się nie podobało na targu, za to przynajmniej ty wybrałeś coś naprawdę ładnego, co ci pasuje, mój przystojniak - Odezwałem się, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz