Zdziwiony spojrzałem na męża, nie rozumiejąc, dlaczego miałbym nie sprzątać, nie byłem zmęczony, a on powinien być, był w pracy i trenował, potem zajmował się naszymi dziećmi, a teraz chce jeszcze za mnie sprzątać? To niepotrzebne ja sobie poradzę sam, a on niech idzie spać.
- Kotku, ale ja nie jestem zmęczony, nie chce spać, to ty musisz iść jutro do pracy nie ja, dlatego proszę, idź spać, a ja dokończę sprzątanie - Wyznałem, uśmiechając się do niego delikatnie.
- O nie, nie mój drogi ty dziś już się napracowałeś, teraz pora, abym ja coś zrobił w domu - Powiedział, zabierając mi z ręki, zmiotkę nie dając już więcej sprzątać, a to dlaczego? Pojęcia nie miałem.
- A wiesz, mam lepszy pomysł może oboje pójdziemy spać? Weźmiemy cieplutką kąpiel, a później pójdziemy spać co ty na to? - Zapytałem, proponując, abyśmy razem poszli spać, nie ma powodu, aby on sprzątał, a ja szedł spać, gdy możemy zrobić to od razu i to razem.
- To nie tako głupi pomysł, ale ja powinienem posprzątać, cały czas ty to robisz pora chyba na mnie - Stwierdził, a ja nie chciałem go słuchać, skoro ja nie mogę sprzątać to i on tego robić nie będzie.
- Nie gadaj, tylko chodź - Poprosiłem, biorąc do ręki zmiotkę, którą odłożyłem na bok, chwytając jego dłoń, idąc wspólnie do łazienki, gdzie to on przygotował nam kąpiel, chcąc coś zrobić dla mnie, niepotrzebnie, bo ja sobie sam bym poradził, nie mając ochoty jednak na kłótnie, zgodziłem się, powoli rozbierając, wiedząc jak bardzo lubi patrzeć na moje nagie ciało, mimo że tak dobrze je zna.
Kąpiel trwała trochę dłużej niż zazwyczaj a wszystko to dlatego, że tak dobrze nam się w niej siedziało, rozmawiając o różnych sprawach a przede wszystkim, o ślubie, którego mój Sorey już nie mógł się doczekać...
W końcu jednak sen nadszedł, a my grzecznie poszliśmy spać, nie chcąc, aby Sorey był za bardzo zmęczony, tym bardziej że rano musi wstać..
Wczesnym rankiem otworzyłem oczy, dostrzegając męża, który już powinien wstawać, ten jednak spał jak zabity nie mając zamiaru nawet wstawać.
Zdziwiony, podniosłem się do siadu, przeczesując dłonią swoje włosy.
- Sorey? Hej czas wstawać - Szepnąłem, cicho powoli starając się wybudzić męża ze snu.
- Jeszcze pięć minut owieczko - Wyszeptał zaspany, odwracając się na drugi bok nie specjalnie chętny do wstania z łóżka.
Wzdychając cicho, pokręciłem główna z niedowierzaniem, mając pewien pomysł jak wybudzić go ze snu.
Delikatnie zacząłem obdarowywać jego ciało pocałunkami, od policzka po ramiona dłonią delikatnie drażniąc jego skórę na brzuchu, schodząc powoli w dół, aby go delikatnie rozdrażnić wybudzając ze snu.. I mogłem szczerze powiedzieć, że podziałało. Sorey od razu wybudził się ze snu, chwytając moją dłoń, ciągnąc w swoją stronę.
- Niegrzeczny z ciebie aniołek - Wymruczał, chwytając mnie za biodra, gdy usiadłem na jego biodrach.
- Nie mam pojęcia, o kim mówisz - Wymruczałem, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku, odrobinkę drażniąc się z mężem, czując jego dłonią pod moją koszulą. - Oj nie mój drogi nie możemy, jeśli to zrobimy, nie zdążysz do pracy, a tego na pewno nie chcesz - Wyszeptałem, nim wstałem z jego bioder. - No już wstawaj, zrobię ci kawę - Dodałem, wyciągając w jego stronę dłoń, chcąc, aby ją chwycił, wstając z łóżka.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz