sobota, 16 września 2023

Od Soreya CD Mikleo

 Czy on naprawdę myślał, że może mnie tak przyjemnie obudzić, rozpalić, i nie ponieść za to żadnych konsekwencji? O co to nie. Nie mogę mu na to pozwolić. Chwyciłem jego dłoń, tak jak on chciał, ale nie dlatego, by wstać z łóżka, ale dlatego, by go z powrotem do niego zaciągnąć. Tym razem byłem cwańszy i od razu przekręciłem nas obu tak, bym to ja górował, a on był pode mną, czyli tak, jak być powinno. 
- Sorey, naprawdę się spóźnisz – odpowiedział, ale mimo tego doskonale czułem, jak jego ciało drży, ewidentnie z podniecenia. 
- Trzeba było myśleć nad tym wcześniej – odparłem, niespecjalnie tym przejęty. Spóźnię się może kilkanaście minut, ale za to taki przyjemny poranek może być niesamowity i jedyny w swoim rodzaju... nie odpuszczę mu. 
Zbliżyłem usta do jego szyi, zaczynając obdarowywać skórę pocałunkami, czy też delikatnie ją zasysając, podgryzając, odrobinkę odwracając uwagę od tego, co robiłem drugą dłonią, tą, którą nie opierałem się o materac. Wolną dłonią wsunąłem pod jego koszulę, zdjąć jego bieliznę i by zacząć go powoli przygotowywać do tego, co miało nadejść. W końcu, jeżeli przeznaczę ten czas, który przeznaczam na ogarnianie siebie, i to całe picie kawy, na tę cudowną przyjemność... zdążę na pewno. A jak nie, to znowu zostanę do troszkę późniejszych godzin, jak to zrobiłem wczoraj. 
Kiedy go odpowiednio przygotowałem, zdjąłem z siebie z siebie już niezbyt potrzebne części odzieży i wszedłem w niego, ale zanim to zrobiłem, wpiłem się w jego usta, by zagłuszyć jęk, który mógłby zbudzić dzieci. Ostatnie, czego chciałem, to tego, by bliźniaki się w tym momencie obudziły. Chyba bym zwariował, gdyby tak się stało. Od razu poczułem, że dobrze postąpiłem, bo kiedy zacząłem się poruszać się w jego wnętrzu, Mikleo nie potrafił wytrzymać. Normalnie to w nim kocham, jego głos był cudny i strasznie mnie nakręcał, ale jak się miało dzieci... cóż, wtedy było to odrobinkę problematyczne.
Seks z rana był naprawdę odświeżający i przyjemny, i to nie tylko dla te mnie, ale i dla Mikleo, który wydawał się rozanielony. Po tym wszystkim najchętniej bym się położył obok niego, wtulił w ciało, i poleżał tak obok niego jeszcze kilkanaście minut, ale kiedy zerknąłem na zegarek, troszkę się przeraziłem. To miał być dosyć szybki stosunek, i sądziłem, że będę miał zacznie więcej czasu, ale Mikleo te półgodziny temu miał rację. Spóźnię się. Ucałowałem go szybko w czoło i zniknąłem w łazience, by się przebrać i umyć twarz. I nawet jak się spóźnię to i tak uważam, że było warto. 

Dni powoli mijały i nim się zorientowałem, już na dniach miały być urodziny moje i Misaki, które mieliśmy świętować razem po bardzo długiej przerwie. I już nie mogłem się doczekać. Mikleo troszkę mi pomógł w przygotowywaniach, wytłumaczył kilka rzeczy, wybraliśmy prezent dla naszej córeczki... co prawda, niezbyt podobało mi się to, że miała być to taka mała uroczystość, i spokojna, i jakaś taka nijaka, ale mój mąż wytłumaczył to tym, że nie możemy za bardzo szastać pieniędzmi, bo czeka nas wkrótce ślub. I też nie za bardzo wiedziałem, ile będę miał lat w te urodziny, bo przecież rocznica mojego wrócenia na ziemię jest w wiosnę. To jedno sensu nie ma... no ale to nie sens ma być najważniejszy, a dobra zabawa. 
Jako, że z dnia na dzień robiło się coraz to ciemniej, to tego dnia wracałem już blisko zmierzchu. Nie za bardzo z tego się cieszyłem, no innego wyjścia nie było. Ludzi wiele po ulicy nie chodziło, co akurat mi nie przeszkadzało, bo nie muszę ich wszystkich wymijać i mieć z nimi styczność. Wracając do domu, minąłem płaczącego chłopczyka, na którego nikt nie zwracał uwagi, no bo nie było nikogo takiego. Nie mogąc przejść obok czegoś takiego obojętnie, zagadałem do niego i dowiedziałem się, że jego mama zasłabła i się nie rusza. Od razu poprosiłem go, by zaprowadził mnie do niej, koniecznie czując, że muszę mu pomóc. 
Chłopiec od razu ruszył do krętych uliczek, prowadzących do tych biedniejszych domów. Przez to, że chłopiec był ubrany w ciemne rzeczy, i już się ściemniało, i było tu całkiem wiele zakrętów, dosyć szybko go zgubiłem. Kiedy się zorientowałem, że nie mogę go znaleźć, zawołałem za nim... i poczułem, jak ktoś mocno uderza mnie w tył głowy. Zamroczyło mnie i straciłem przytomność, upadając na ziemię. To było tylko chwilowe, bo zaraz znów otworzyłem oczy i mogłem dostrzec tego samego chłopczyka, który otrzymał wypchany mieszek od faceta, którego widziałem pierwszy raz w życiu, i który także trzymał w ręku drewniany, ciężki kij. Kij, którym zapewne mnie uderzył w tył głowy. Chciałem się podnieść, wściekły za to uderzenie, ale jakoś tak... nie mogłem, oszołomiony tamtym uderzeniem. A facet, kiedy zauważył, że się ruszam, kazał chłopczykowi znikać, a następnie z cynicznym uśmieszkiem znów się zamachnął. Tym razem uderzenie było na tyle mocne, co odcięło mnie od razu. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz