niedziela, 17 września 2023

Od Mikleo CD Soreya

 Słysząc pozytywną odpowiedź, płynącą z ust mojego męża kiwnąłem delikatnie głową, wstając z naszego łóżka, podchodząc do szafy, z której właśnie wyciągnąłem koc i torbę, w której będzie się on znajdował, oczywiście przekąski też jakieś zrobię, aby odpocząć troszeczkę nad jeziorem, nim wrócimy do domu, co jak co ale w tej chwili myślę też o sobie, bardzo chcąc, chociaż na chwilę wejść do wody, za którą bardzo tęskniłem, trochę czasu minęło, nim ostatnim razem tam byłem i dziś skoro miałem taką możliwość, żal by było nie skorzystać.
- A to po co? - Zapytał, przyglądając się torbie, którą trzymałem w rękach.
- Wiesz, tak sobie pomysłem, że skoro już pójdziemy nad to jezioro, to może Posiedzisz z dziećmi przez chwilę na kocu a ja wejdę do wody i trochę się odprężę - Wyjaśniłem, mając nadzieję, że nie będzie miał nic przeciwko temu, chociaż kto wie, jak się będzie czół, gdy już nad jeziorem się znajdziemy.
- Oczywiście, nie mam nic przeciwko - Stwierdził, zamiatając ode mnie torbę, schodząc z nią na dół, chcąc pokazać mi jak dużo siły już ma, oczyszczenie z tobą to każdy głupi umie, ciekaw jestem, jak sobie z dziećmi poradzi, one ważą zdecydowanie więcej od zwykłej torby.
Nie mówiąc nic, skierowałem swoje kroki do kuchni, aby przygotować maluchom śniadanie, a i przekąski, gdyby zgłodniały, to w końcu dzieci one potrafią jeść cały czas i wciąż wołać o więcej.
Po przygotowaniu posiłku dla naszych skarbów spakowałem wszystko do torby, słysząc ich płacz.
- Ja po nich pójdę - Odezwał się Sorey, idąc w stronę pokoju naszych dzieci, zmuszając mnie do pójścia za sobą, wciąż nie do końca ufałem mu, że da sobie radę w utrzymaniu dwójki dzieci. Dlatego lepiej było pójść za nim, aby w razie co odebrać mu któreś z dzieci.
Na szczęście mój mąż nie opuścił żadnego dziecka, schodząc z nimi spokojnie do kuchni, gdzie musieliśmy nakarmić nasze dwa głodomory, nim przebrane czyste ubranka ruszyły z nami w stronę jeziora, nad którym znaleźliśmy się dosyć szybko.
- Dasz sobie radę? - Zapytałem, po rozłożeniu na ziemi koca, chcąc się upewnić czy aby na pewno da sobie radę z dwójką dzieci, gdy ja będę relaksować się w wodzie.
- Nie martw się owieczko, poradzę sobie, gdyby coś się działo, po prostu cię zawołam - Zapewnił mnie, jednocześnie uspokajając, abym bez potrzeby nie panikował, idąc zrelaksować się w jeziorze, chociaż na chwilę nie myśląc o wszystkich, zapominając jednocześnie o sobie samym.
- Dobrze, ale gdyby coś się działo. Proszę, zawołaj mnie - Poprosiłem, zostając wręcz wygonionym do jeziora, gdzie zanurkowałem na chwilę, odcinając się od świata.
Zadowolony pływałem na dnie jeziora, wybudzając się na chwilę, aby zerknąć na swoich bliskich, nim znów zniknąłem pod taflą wody, potrzebując tego czasu dla siebie, aby pełen sił wyjść z wody, podchodząc do moich bliskich, nie chcąc ich przytulać, aby przypadkiem nie dostali szoku termicznego z powodu mojego zimna.
- Dobrze sir czujesz? Dasz radę wrócić do domu? - Podpytałem zadowolony, właśnie tego najbardziej w tej chwili potrzebując chwili dla siebie, po której znów jestem w stanie, robić wszystko, co trzeba, dla moich bliskich.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz