Słysząc prośbę mojego męża, które brzmiało jak błaganie, z powodu którego zgodziłem się pójść po dzieci, które mu przyniosłem, aby mógł je zobaczyć i nawet przytulić na tyle na ile tylko był w stanie to zrobić.
- Moje małe skarby - Wyszeptał, całując je w czoło, tym samym uspokajając nasze skarby. Najwidoczniej właśnie tego potrzebowały bliskości swojego tatusia, biedna maluchy nie mają pojęcia, co się stało z ich tatusiem.
- Daj, jesteś zmęczony - Zabrałem od niego już spokojne maluchy sadzają je sobie na kolanach. - Opowiesz i co ci robił? - Zapytałem, chcąc wiedzieć, co podał mu, aby może u jakoś pomóc, w końcu i ja raz przez to przeszedłem, dlatego wiem, jak źle może się teraz czuć.
- Nie chce o tym rozmawiać - Wyznał, zmęczonym głosem. Nie byłem jakoś specjalnie z tego powodu zaskoczony, pamiętałem, jak to było, jak wiele krwi straciłem, jak bardzo mnie wszystko bolało no i ta trutka właśnie trutka obawiam się, że i on ją dostał, muszę się upewnić czy aby na pewno ją dostał.
- Sorey, czy ten mężczyzna nie podał ci jakiegoś dziwnego zastrzyku, przez którego czułeś się źle? Trochę tak jakby cała moc cię opuściła? - Zapytałem, przyglądając mu się z uwagą.
- Tak, skąd o tym wiesz? - Zapytał, poprawiając się z trudem na łóżku, mój biedaczek jak bardzo musiał cierpieć a wszystko z powodu jakiś głupich pomysłów ludzkiej chciwości.
- Zaczekaj chwilę - Wstałem z łóżka, zanosząc maluchy do pani jeziora, która wciąż z nami była, chcąc mi pomóc, podczas gdy Sorey nie był w stanie nawet wstać z łóżka. - Sorey dostał truciznę, jesteś w stanie zrobić odtrutkę? - Podpytałem, chcąc wiedzieć, czy jest szansa, aby pomogła mojemu mężowi.
- Tak, jeśli to ta sama trucizna, którą i ty dostałeś, poradzę sobie z odtrutką,, będziecie musieli mi dać kilka dni, nim zdołam ją przygotować - Powiedziała, a ja wdzięczny jej, podziękowałem z jej pomoc, bez której sobie nie poradzimy, wracając do męża, który leżał z zamkniętymi oczami, otwierając je, dopiero gdy wszedłem do środka.
- Kiedyś tak jak teraz ty zostałem schwytany przez Aleksandra, który stworzył ten dziwny dziennik, mężczyzna ten wierzył, że krew anioła ratuje życie i tak jest, jednak trafiając w złe ręce, może również zabić, serafin wody leczy, ale i obiera życie swoją krwią, Aleksander chciał, abym był jego naczyniem dzięki, któremu będzie mógł żyć wiecznie, a i nie tylko - Powoli zacząłem mu tłumaczyć, kim był Aleksander i co złego nam uczył, opowiedziałem, o tym, jak odebrał mi życie, jak chciał zabić go, a i mnie, jak uwięził z dala od niego. Nie byłe pewien czy powinienem, ale wszystko mu powiedziałem, chcąc, aby wiedział, kim był ten człowiek i jak niebezpieczny jest jego następca.
- Pozwoliłem na to, aby mi cię odebrał i skrzywdził? - Zapytał, a w jego głosie słyszałem poczucie winy, które nie mam pojęcia, skąd się wzięło.
- Nie, tak jak teraz ja taj teraz ty nie miałeś o tym pojęcia, oboje przytrafiło się nam nie szczecie, teraz jednak się już tym niw przejmuj, Lailah przygotuję odtrutkę, a wtedy poczujesz się lepiej - Wyszeptałem, całując go w czoło. - Chcesz może czego? - Zapytałem, głaszcząc go delikatnie po policzku.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz