Nie byłem pewien, kiedy w końcu odzyskałem przytomność, bo w miejscu, w którym się ocknąłem, było strasznie ciemno. Nie wiedziałem nawet, kiedy otworzyłem oczy, i czy w ogóle mrugałem. Ale przez to, że nic nie widziałem, inne moje zmysły były wyczulone. Czułem chociażby, jak mój tył głowy pulsuje bólem, ręce były przykute do chyba jakichś łańcuchów i wisiały w powietrzu, powodując u mnie kolejny ból, nogi też były unieruchomione, więc nie mogłem się w jakikolwiek sposób ruszać. Miałem też wrażenie, że moje żyły palą żywym ogniem, ale nie była żadna adrenalina, ani nic przyjemnego, a wręcz przeciwnie. Bolało mnie to. I to bardzo.
Podczas czekania na cokolwiek, zacząłem rozpamiętywać ostatnie wspomnienie. Zostałem sprzedany przez chłopczyka... komu tak właściwie? Pierwszy raz widziałem tego faceta na oczy. Co prawda, nawet nie wiem, jak dokładniej wyglądał z powodu tego, że już ciemno było, a on miał jeszcze kaptur na głowie. Zakapturzony mężczyzna niosący innego nieprzytomnego mężczyznę to wcale nie jest podejrzany widok... muszę więc być dalej w mieście. Albo, jeżeli był wygnańcem, użył jakichś swoich mocy. Albo wykorzystał jakieś tajemne podziemne przejścia... Chciałem skupić się na Mikleo, ale nie mogłem go wyczuć, co mnie przerażało. Coś mu się stało? Ten facet, który mnie tu zaciągnął, też udał się do mojego domu? Coś zrobił Mikleo, i bliźniakom? Mam nadzieję, że nie... jak się dowiem, że coś im zrobił, zabiję go. Nie wiem, jak się chociażby z tego wydostanę, bo próbowałem już jakoś roztopić ten metal, ale nic z tego. W ogóle nie czułem ognia. I to też mnie przerażało.
Po jakimś czasie usłyszałem czyjeś ciężkie kroki. Ktoś schodził po schodach. Wytężyłem wzrok, by cokolwiek dostrzec, ale nic z tego. Facet w końcu wszedł do pomieszczenia z pochodnią, dzięki czemu mogłem w końcu zobaczyć, gdzie się znajduję, i... to wcale nie wyglądało dobrze. Przede mną znajdował się drewniany stół z mnóstwem przedziwnych narzędzi, które wyglądały... cóż, do łaskotania nie służyły. Były tam całkiem „normalne” przedmioty, takie jak chociażby nóż czy nożyce, a nawet zwykła igła z nicią, ale i coś mniej normalnego, jak wiertło oraz obcęgi. Niepokoiła mnie także strzykawka z jakimś dziwnym płynem. To wszystko mnie w sumie niepokoiło.
- W końcu się obudziłeś – wesołość i zadowolenie w jego głosie spowodowało, że mnie trochę zemdliło. Ewidentnie trafiłem na jakiegoś psychopatę, ale nadal nie rozumiałem, czego on chciał ode mnie. Chyba, że to nie miałem być ja, tylko losowa osoba i padło na mnie... – I wygląda na to, że trafił mi się anioł z żywiołem... ja to mam szczęście. Może twoja krew będzie lepsza niż tego zwykłego – dodał, podchodząc do mnie, by chwycić moją twarz, obejrzeć z każdej strony, zajrzeć do oczu... musiałem być lodowaty, bo skóra tego typa paliła mnie strasznie, co przyjemne nie było. Z tego powodu próbowałem się wyszarpać, ale nieznany mi mężczyzna mocniej zacisnął palce na mojej twarzy, wbijając paznokcie w moją skórę. – Strasznie niecierpliwy, ale spokojnie, zaraz się tobą zajmę. Najpierw mi moje słońce jednak powiedz, znasz inne serafiny, prawda? Na pewno znasz, wyczytałem, że macie specjalną więź ze sobą. Nie interesuje mnie jednak twój żywioł, a wody... istnieją jeszcze tacy, czy Aleksander już wszystkich wytępił? – zapytał, patrząc intensywnie w moje oczy, a ja momentalnie pomyślałem o Mikleo. To jego chce... więc nie mogę pozwolić, by go dorwał. – Wydaje mi się, że znasz. Ale o to zapytam cię później, jak będziesz chciał gadać. Teraz czas na najlepszą część. Myślę, że może zaczniemy od klasyka, co ty na to? Wyrywanie paznokci jest zawsze w modzie.
Nie wiem, kim on jest, czego on chce, po co mu Mikleo, kim jest Aleksander... ale go zabiję, nim zdąży dotrzeć do Mikleo. Oby tylko Mikleo nie dotarł wpierw do niego w poszukiwaniu mnie, bo tego ten wariat chce. Oby jednak mój mąż siedział w domu z dziećmi i mnie nie szukał. Ja jakoś się wydostanę. I wrócę do nich, chociażby miał po tych wszystkich dziwnych torturach do nich się czołgać.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz