Zadowolony od razu wsunąłem zziębnięte dłonie pod jego koszulę, mając bezpośredni dostęp do jego skóry. Od razu poczułem, jak Haru wzdryga się delikatnie, a jego ciało zaczyna delikatnie drżeć, chyba odrobinkę zaaferowany moimi zimnymi dłońmi. I ponoć nie było tu tak zimno... jak siedziałem u niego chwilę, to faktycznie tego nie czułem, ale jak siedzę kolejny dzień, to wtedy to zimno wręcz docierało do moich kości i przemarzałem. Jeszcze trochę i stanę się żywą kostką lodu i już nic nie będzie w stanie mnie rozgrzać. Poza jego ciałem, bo to najwidoczniej działa najlepiej. Jak ja już w końcu stąd wyjdę z tego miejsca, to moja odporność będzie znacznie lepsza.
- Teraz jest dobrze – powiedziałem, kładąc głowę na jego klatce piersiowej. Mężczyzna westchnął ciężko, a następnie wziął mnie na ręce, jakbym nic nie ważył, i zaniósł mnie do łóżka, gdzie porządnie nas nakrył pierzyną. I tak ma wyglądać każdy mój kolejny dzień? Nie podobało mi się to. Chciałbym coś już robić, nawet jakby miała być to tylko papierkowa robota, ale coś czuję, że nawet tego nie dostanę. Haru nie za bardzo się mną przejmuje? Nie jest za mnie odpowiedzialny, czysto teoretycznie nie powinno go obchodzić, co się ze mą stanie, czy mi się pogorszy, czy też nie... – Dziwny z ciebie człowiek, panie Kato – wymamrotałem, będąc już tak trochę na granicy snu.
- A to po czym wnioskujesz? – usłyszałem go trochę tak, jakby znajdował się za jakąś grubą szybą.
- Bo się mną przejmujesz. A nie musisz. I tego nie rozumiem – przyznałem cicho czując, że nie daję rady. Haru coś mi tam odpowiedział, ale nie zakodowałem tego, bo po prosu zasnąłem zmęczony... sam nie wiem, czym, chyba tym zimnem, bo tylko to najbardziej mnie męczyło.
I w mniej więcej w taki sposób wyglądał każdy mój kolejny dzień. Kilka razy próbowałem przekonać Haru, że jestem gotów do powrotu do pracy, no ale ten uparcie trzymał się tych siedmiu dni zalecanych przez medyka. Zawsze tak się trzyma każdego zalecenia wydanego przez uzdrowiciela?
Tak więc wstawałem każdego dnia zziębnięty, przebierałem się, jadłem śniadanie, znajdowałem sobie jakąś rozrywkę do powrotu właściciela domu, trochę narzekałem mu na zimno panujące tutaj, jadłem obiad przygotowywany przez niego, ogrzewałem się o jego ciało i szedłem spać. Do tego dochodziły oczywiście jeszcze spacery z tym małym szczeniakiem, kąpiele, irytowanie mojego partnera, no i jakoś się tu żyło. Po piątym dniu pojawiła się w mojej głowie myśl, że nawet idzie się przyzwyczaić, ale szybko ją odrzuciłem.
Aż w końcu nadszedł ten ostatni dzień siedzenia w zamknięciu. Nie mogłem się doczekać, aż w końcu obudzę się jutro z Haru, przebiorę się w swoje pasujące idealnie do mojego ciała ubrania, zaczeszę włosy do tyłu i po postu będę sobą. A po pracy wrócę do domu, swojego ciepłego domu, bez żadnych śladów po jakimkolwiek niefortunnym wypadku.
Jak zwykle głodny i zmarznięty czekałem, aż Haru wróci, by mógł nam coś dobrego do zjedzenia przygotować, ale dzisiaj coś mu długo schodziło. Problemy z Buntą? Jakaś akcja? Miałem nadzieję, że nie to drugie, nie chciałbym niczego przegapić, a już i tak mam wiele do nadrobienia, bo jednak samo czytanie akt niewiele mi dawało.
<Haru? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz