Ktoś tu chyba ewidentnie miał mnie dosyć. Widać, że jest zwykłym człowieczkiem, którego moja wspaniała obecność przytłacza. A może to przez alkohol? Śmierdział tanim piwem, a to już mi się w ogóle nie podobało. Tani alkohol był obrzydliwy, nie wiem, jak można to w ogóle spożywać. Myślałem, by tu może jeszcze nie zostać na ten ostatni dzień, i przyjść jutro do pracy wraz z nim, no ale jakoś tak straciłem ochotę. Jak jest wstawiony, nie jest taki fajny i zabawny. No chyba, że wypije coś z wyższej półki, wtedy to zupełnie inny człowiek.
Nie mówiąc nic, poszedłem do łazienki, by móc się wykąpać, założyć w końcu moje idealnie przylegające na mnie ubrania... w końcu wyglądałem jak człowiek. Jeszcze tylko włosy, ale to zaraz uczynię. Nic mnie przecież nie goni.
W nieco lepszym humorze wyszedłem z łazienki, kładąc na stole mieszek z pieniędzmi. To było za wszystkie dni, przez które musiał mnie żywić i ogrzewać. Domyślałem się, że gdyby nie ja, miałby zdecydowanie więcej drewna, i nie musiałby kupować tyle jedzenia, a ja nie lubię być nikomu nic winny.
- A to co to ma być? – spytał, odwracając się w moją stronę, zaaferowany chyba cichym brzdękiem monet.
- Zwrot środków za opał, jedzenie, wodę i inne takie – odparłem sprawdzając, czy w kieszeni mojego płaszcza są wszystkie rzeczy.
- To stanowczo za dużo. Już nie mówiąc o tym, że w ogóle tego nie przyjmę – odpowiedział, czym byłem troszkę zaskoczony. Nie przyjmie? Jak to nie chce przyjąć pieniędzy? Ludzie raczej lubili pieniądze, przecież były one bardzo ważne w życiu, i z chęcią je przyjmowali. Poza nim, oczywiście. I to jeszcze nie tak, że daje mu je, bo chce, tylko po prostu spłacam swój dług. Bardzo dziwny z niego człowiek, ale o tym mu już chyba kiedyś mówiłem.
- Cóż, zrób z tym, co chcesz. Ja po prostu za siebie zapłaciłem – odpowiedziałem beznamiętnie, zakładając na płaszcz ramiona.
- Znacznie bardziej wolałbym, gdybyś po prostu podziękował. Trochę nerwów straciłem podczas opieki nad tobą – zasugerował, a ja uniosłem jedną brew, trochę go nie rozumiejąc.
- Przecież właśnie położyłem pieniądze na stole – odparłem, naprawdę go nie rozumiejąc.
- Nie tak się dziękuje – powiedział, a ja zacząłem się zastanawiać nad jego słowami. Nie tak się dziękuje? Zazwyczaj to działało.
Więc skoro nie tego chce, to... czego? Jak inaczej dziękuje się za opiekę? Zacząłem analizować każdą informację, jaką tylko zawierał mój umysł na ten temat, no i poza pieniędzmi wpadłem na jeszcze jedną rzecz. Ale to byłoby takie trochę dziwne w naszej sytuacji. No ale jak już wcześniej zauważyłem, on dziwny, więc może wymaga dziwnych rzeczy. Nie wiem, czasem bardzo ciężko mi go zrozumieć.
Podszedłem więc do niego, chwyciłem go za koszulę i przyciągnąłem do siebie, by móc bez problemu wpić się w jego usta. Na moje szczęście nie śmierdział już tym tanim piwem. Pachniał za to jedzeniem, które nam przygotował, a to już całkiem znośne było. Początkowo miał to być taki całkiem normalny pocałunek, ale jakimś dziwnym trafem przerodził się on w coś bardziej namiętnego i agresywnego.
- A to co miało być? – zapytał, kiedy zostaliśmy zmuszeni do tego, by się od siebie oderwać celem nabrania powietrza.
- Podziękowanie. Ludzie tak czasem robią. Tego chyba chciałeś, prawda? – odpowiedziałem, unosząc jedną brew.
- Niekoniecznie. Ale całkiem mi się podoba – wyszeptał, i po chwili znów do siebie przywarliśmy, chyba kierowani żądzą. Nie za bardzo tego planowałem, ale narzekać na seks nigdy nie będę.
<Haru? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz