Nie wróciłem dziś do domu od razy po pracy, spotykając swoich starych znajomych, z którymi postanowiłem udać się na chwilę do baru. Jedno małe piwko to nic przecież złego, Daisuke nie umrze, jak wrócę troszeczkę później.
Spotkanie ze znajomymi było bardziej przyjemne, miło było tak po prostu sobie posiedzieć, porozmawiać nim znów wróciłem do domu.
- Jestem - Zawołałem, wchodząc do domu, od razy dostrzegając niezadowolenie wymalowane na jego twarzy. - Co? - Zapytałem, unosząc jedną brew ku górze, nie rozumiejąc skąd to spojrzenie.
- Gdzie byłeś? - Zapytał, podchodząc bliżej mnie, chwytając za koszulę.
- A czemu cię to interesuje? Nie muszę ci się chyba tłumaczyć - Powiedziałem, odsuwając się od niego, nie mając zamiaru się mu tłumaczyć, jestem dorosłym facetem i nie muszę się nikomu tłumaczyć, a już na pewno nie jemu.
- Musisz, jestem głodny, jest mi zimno, a ty nie wracasz do domu i śmierdzisz alkoholem - Mruknął, niezadowolony, czego nie ukrywał.
Ciężko westchnąłem, przewracając swoimi oczami, nie mając wyjścia, jak tylko zrobić mu jedzenie i rozpalić kominek.
- Wiesz, ja rozumiem, że możesz nie umieć przygotować sobie jedzenia, ale żeby do kominka nie dołożyć? Jesteś w ogóle coś, co ty umiesz robić poza narzekaniem w domu? - Zapytałem, wrzucając do kominka drewno.
- Nie zajmuje się takimi rzeczami, od tego są odpowiedni ludzie - Powiedział, wywołując u mnie ciężkie westchnięcie, on jest naprawdę beznadziejny aż mi szkoda na nie słów.
- Zauważyłem - Powiedziałem, podchodząc do blatu, przygotowując mu ten nieszczęsny obiad, bez którego mi po prostu umrze. - Proszę - Odezwałem się po prawie godzinie, stawiając mu jedzenie przed nosem, chcąc, aby już coś zjadł i nie narzekał, bo akurat w tym to on jest najlepszy.
- Nareszcie ileż można czekać - Mruknął, no nie wierzę, ja mu tu jedzenie robie a on jeszcze narzeka? Co mi się za beznadziejny przypadek przytrafił.
- Lepiej nie narzekaj, cieszę się, że w ogóle coś masz - Powiedziałem, siadając przy stole, jedząc swój posiłek, nie chcąc już się denerwować, już i tak miałem dziś gorszy dzień, przez prace nie chciałem, aby on drażnił mnie jeszcze bardziej.
- Na moje szczecie wracam dziś do domu - Powiedziałem, a ja wcale nie byłem z tego powodu zawiedziony, niech wraca, skąd przyszedł, mam już dość niańczenia go i znoszenie jego nastrojów.
- Ach jak bardzo jest mi z tego powodu smutno, nie wiem jak to zniosę - Powiedziałem, udając załamanego, chociaż tak naprawdę to załamanego było mi bardzo daleko, wręcz przeciwnie czułem ulgę i wcale nie miałem zamiaru jej ukrywać.
- Nie musisz być aż taki sarkastyczny - Mruknął, patrząc na mnie z uwagą w swoich oczach.
- Co się tak patrzysz? - Zapytałem, zbierając miski ze stołu, musząc trochę tu posprzątać, aby nie narzekał na bałagan.
- Patrze, bo mogę, bo mam oczy po to, by patrzeć - Powiedział, nie odwracając ode mnie swojego spojrzenia.
Nie skomentowałem tego, wiedząc, że dyskusja z nim nie ma najmniejszego sensu ja swoje on swoje i nic z tego nie wyniknie to prawie jak gadanie do ściany, która nie zrozumie i nie odpowiada, to znaczy on nawet odpowie, ale jego odpowiedzi potrafią być, tak dla mnie nie zrozumiałe, że chyba wolałbym jej w ogóle nie usłyszeć.
<Daisuke? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz